21.

293 15 0
                                    

Marinette

Znacie uczucie kiedy ktoś wam bliski cierpi i sami obwiniacie się o to co się wydarzyło? Jeśli tak to wiecie jak w tym momencie czuję się ja. Właśnie siedzę na jedynym ze szpitalnych korytarzy i czekam na Tikki. Po tym jak Adrien trafił do szpitala zdążyłam już do niej napisać i poprosić o przyjście tutaj, ona oczywiście się zgodziła. Chwilę później zauważyłam dziewczynę i odrazu do niej podeszłam przytulając się.

- Marinette... Przykro mi z powodu Adriena...

- Nie mów tak, on żyje i będzie żyć niezależnie od tego co będzie dalej...!

- Przepraszam nie chciałam żeby to tak zabrzmiało. Po prostu źle dobrałam słowa i tego nie przemyślałam...

- Nic złego się nie stało każdy popełnia błędy... - odsunęłam się od czerwono włosej i ponownie usiadłam na krześle po czym wzięłam głęboki oddech - To moja wina, gdyby mnie tam nie było nic by się nie stało. Dlaczego ja zawsze przynoszę ludziom pecha?

- Hej, hej, przystopuj trochę. Wcale nie przynosisz ludziom pecha, a co najważniejsze to nie Twoja wina. Mari pomyśl tylko czy Ty nie pomogłabyś komuś gdyby był w potrzebie? Chyba odpowiedź jest prosta, prawda?

- Może i tak, ale teraz to przezemnie Adrien tutaj leży. Nie przez Ciebie, Plagga czy Alyę lub Nino tylko przezemnie!

- Uspokój się, za dużo myślisz o tym wszystkim. Dziewczyno zdecydowanie powinnaś się przespać.

- Żartujesz sobie prawda?

- Wcale nie, mówię w stu procentach poważnie.

- Nie ma mowy nie ruszam się stąd dopóki go nie zobaczę, zrozumiałaś?

- Tia, czyli rozumiem, że nie mam co próbować, bo i tak tu zostaniesz?

- Dokładnie.

W tym momencie zauważyłam wychodzącego z sali Adriena jego ojca. Gabriel powolnym krokiem zbliżał się w moją stronę. Przyznaję odczułam lekkie zaniepokojenie.

- Marinette, Adrien chciałby Cię zobaczyć.

- Dobrze, już do niego idę.

Posłałam Tikki lekki uśmiech i ruszyłam w stronę wejścia do sali, w której był Adrien.

Adrien

Leżałem na łóżku szpitalnym i patrzyłem w sufit. Najbardziej zaskoczyła mnie obecność ojca tutaj. Myślałem, że już całkiem ma mnie gdzieś, ale jednak choć trochę się przejmuje i widać było, że się martwi. Usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi więc odwróciłem w tamtym kierunku głowę tak jak przeczuwałem była to Mari.

- Cześć... Jak się czujesz Adrien? - dziewczyna zamknęła za sobą drzwi i podeszła do mojego łóżka.

- Wyśmienicie.

- To nie jest śmieszne Adrien, przezemnie mogłeś nawet stracić życie więc proszę nie żartuj sobie teraz.

- Marinette nie bądź taka poważna. To nie Twoja wina, a tak ogólnie nie jest najgorzej mogło być jeszcze bardziej źle niż teraz. - zauważyłem, że dziewczyna siada na krześle i na mnie patrzy.

- Poprostu się martwię okej?

- Ty się martwisz? Ciekawe. Przecież w końcu nienawidzimy się, prawda?

- Przez tą całą sytuację przemyślałam parę spraw. I stwierdziłam, że jednak wolę gdybyśmy zostali nawet przyjaciółmi... Oczywiście jeśli nie chcesz to to zrozumiem.

~Out of hatred for love~ | MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz