Łapałam się na tym, że z niecierpliwością czekałam na weekend, by zaprosić do siebie Michała, oczywiście tylko ze względu na matematykę. Niestety tydzień na uczelni wlókł się jednak niemiłosiernie. Zaliczyłam jeden przedmiot, a na pozostałe wciąż zakuwałam. W czwartek spotkałam się z Patrycją po zajęciach, która miło przyjęła to, że zgodziłam się gdzieś wyjść w ciągu tygodnia.
- Jesteś jakaś... inna. – stwierdziła blondynka, patrząc na mnie uważnie. Zmarszczyłam brwi.
- W jakim sensie?
- Jesteś bardziej wyluzowana i taka... pozytywna. Ciągle uśmiechasz się do tego telefonu. – akurat w chwili, gdy to powiedziała niezbyt uprzejmie czytałam wiadomość od Michała, z którym od kilku dni utrzymywałam stały kontakt smsowy.
Chłopak wysyłał mi jakieś głupie zdjęcia, pisał o nudnej lekturze, z której pytała go polonistka, albo narzekał na kolegów, którzy z kolei czasem zabierali mu telefon i zamieniali ze mną kilka słów. Pytali kiedy znów wpadnę na imprezę, bo naprawdę mnie polubili, co było strasznie miłe. Sama chciałam jeszcze gdzieś z nimi wyjść, bo wydawali się naprawdę fajni.
- Przepraszam. – posłałam jej przepraszający uśmiech, odkładając telefon na stolik. – A co do mojej „zmiany", to wydaje ci się. – machnęłam ręką.
Nie sądziłam, że zachowuję się jakoś diametralnie inaczej, jeśli się zmieniłam, to na pewno na gorsze, bo jedyne co u siebie obserwuję to brak skupienia i ciągłe rozkojarzenie. Nie wiedziałam co było tego powodem, ale naprawdę źle to wpływało na mnie, a co najgorsze na moje wyniki w nauce.
- Hm, skoro tak mówisz... To z kim tak piszesz? – skinęła na telefon, który zawibrował.
- Z kolegą. – ucięłam. – Michał. - darowałam sobie nazwisko, bo jest ono dość znane na naszej uczelni. Nie chciałam żeby Patrycja pomyślała, że mam dobre oceny z prawa przez kontakty osobiste z rodziną Matczaków.
- Nigdy o nim nie wspominałaś. – zastanowiła się, bo zwykle faktycznie mówiłyśmy sobie o wszystkim.
- Poznaliśmy się niedawno, to nic poważnego. Wybacz, że ci nie mówiłam, ale mam dużo na głowie. Właśnie, jak ci poszła łacina? Nie spodziewałam się...
- Lena! – przerwała mi, więc przerwałam mój słowotok, spowodowany dziwnym zdenerwowaniem. – Błagam skończ o tej nauce, jesteśmy po zajęciach, więc nie chcę o tym myśleć.
- Och, jasne. Masz rację. – ucichłam i złapałam rękami kubek herbaty, który parę chwil temu przyniósł nam kelner. – Więc, jak tam mieszkanie z Maksem? – Patrycja wspominała, że próbują ze sobą mieszkać, żeby za parę miesięcy kupić coś wspólnego.
- Całkiem spoko, wiadomo, że od czasu do czasu... - mój telefon zadzwonił, przerywając przyjaciółce, a gdy chciałam szybko rozłączyć połączenie, żeby nie wyszło niemiło, moje serce zabiło szybciej.
Na wyświetlaczu pojawił się Matczak, ale ten starszy. Nie wiedziałam czego może chcieć ode mnie profesor, ale raczej było logiczne, że to coś związanego ze studiami, jednak moje głupie myśli podpowiadały mi, że wiedział, że byłam u niego w mieszkaniu w niedziele i spałam w jednym łóżku z jego synem.
- Muszę odebrać. – Patrycja pokiwała głową i powiedziała, że pójdzie w tym czasie do łazienki. - Halo?
- Witaj Lena, mieliśmy się dogadać co do kolejnych zajęć. Ten weekend mam wolny. Przyjdź na dziesiątą, jeśli masz czas.
- Jasne, pasuje mi.
- W takim razie do zobaczenia. – rozłączył się, a ja westchnęłam. Nie chciałam już tych korepetycji, bo teraz czułam się bardzo niezręcznie w jego domu.
- Wszystko ok? – zapytała blondynka, gdy wróciła na swoje miejsce, naprzeciwko mnie.
- Tak. Korepetycje. – wyjaśniłam, a ona pokiwała głową. Patrycja również wzięła kilka dodatkowych lekcji u innych profesorów, by nadrobić zajęcia, które opuściła przez przeziębienie.
- Wracając. Myślę, że na wspólne mieszkanie zdecydujemy się nawet wcześniej, więc szykuj się na parapetówkę. – jej oczy błysnęły, a ja z uśmiechem pokiwałam głową.
Posiedziałyśmy jeszcze trochę w kawiarni po czym rozeszłyśmy się w swoje strony. Wstąpiłam do sklepu znajdującego się niedaleko mojego bloku i kupiłam potrzebne rzeczy zmyślą o obiedzie, a raczej kolacji, bo dochodziła dziewiętnasta.
W mieszkaniu szybko przygotowałam posiłek i siadłam do stolika, wyjmując przy okazji książki z torebki. Jedną ręką jadłam, a drugą śledziłam tekst, który starałam się przyswoić. Jęknęłam, gdy w ogóle nie mogłam się skupić, a moje myśli gdzieś odlatywały. Odsunęłam stolik, rezygnując z nauki przynajmniej na czas kolacji, i rozsiadłam się na kanapie, biorąc talerz w ręce.
Zerknęłam na telefon, który poinformował o nowej wiadomości.
Michał: mam być zazdrosny o twoją kolejną randkę z moim tatą?
Ja: weź nie nazywaj tego randką, to niesmaczne
Aż się wzdrygnęłam na myśl o relacji z ponad dwadzieścia lat starszym facetem, to zdecydowanie nie moje klimaty.
Michał: mnie tam kręcą starsze, zawsze na mnie lecą 8)
Przewróciłam oczami i zironizowałam:
Ja: głupie jakieś
Michał: nie bądź dla siebie taka ostra
Ja: jak ci się tak bardzo nudzi, to powtórz matematykę, bo w niedzielę to dopiero będę niemiła
Michał: nudaaa
W sobotni poranek szłam jak na skazanie do domu państwa Matczaków. Na każdym kroku uderzały we mnie sytuacje, których nie powinnam beztrosko wspominać.
Tym razem drzwi otworzył mi Pan Marcin, zapraszając do środka. Przeszliśmy obok kuchni, a ja aż poczułam zapach kanapek z masłem orzechowym i dżemem. Zagryzłam wargi, nie dając po sobie nic poznać. W drodze do salonu rozglądałam się na boki, zastanawiając się czy Michał jest gdzieś w okolicy, ale w domu było bardzo cicho. Prawdopodobnie jeszcze spał lub wczoraj zabalował u któregoś z kolegi.
- Wybacz za bałagan, mój syn ostatnio ciągle przesiaduje nad tekstami. Mówi, że ma natchnienie. – zaśmiał się i szybko pozbierał jakieś kartki, które znajdowały się na stole. Zastanowiłam się co to za „teksty", ale chyba nie powinnam pytać o to profesora, a po prostu Michała. Mam nadzieję, że nie wyjdę na wścibską, ale byłam naprawdę ciekawa o co chodzi z tymi popisanymi kartkami, na które jedynie zerknęłam okiem.
W końcu wzięliśmy się za materiał. Pan Marcin jak zwykle bardzo dokładnie i spokojnie tłumaczył mi to, co jeszcze powinnam wiedzieć lub powtórzyć, ale widziałam, że trochę traci cierpliwość, gdy pytał mnie o coś, co kiedyś już przerabialiśmy, a ja podawałam błędną odpowiedź. Mówiłam, że u mnie ostatnio gorzej z tą nauką...
- Tato, wychodzę! – usłyszeliśmy krzyk z góry i kroki stawiane po schodach. Po chwili sylwetka chłopaka pojawiła się drzwiach salonu. - O, przepraszam. – zauważył nas, a ja posłała mu uśmiech.
- Dobrze, idź już, bo prowadzę lekcję. – zerknął na niego. - Potrzebujesz pieniędzy? – zapytał jeszcze, chociaż jego wzrok był już w notatkach.
- Nie. Będę wieczorem. – puścił mi oczko, a ja poczułam ciepło na policzkach.
Super, teraz już w ogóle nie będę mogła się skupić.
trochę nudny, ale akcja musi jakoś powoli iść do przodu
CZYTASZ
aspartam • mata ✔
Fanfictionmam czerwone gały, no bo wpadłaś mi do oka #1 w 'mata' #6 w 'fanfiction'