Krzysiek postanowił, że odstawi swój samochód, więc wszyscy musieliśmy wysiąść pod jego domem, ale stamtąd było już całkiem blisko na schodki. Oczywiście znów zostałam zmuszona, żeby z nimi iść, chociaż tłumaczyłam Michałowi, że powinnam wracać. Nie umiem dyskutować z tym chłopakiem.
- Nasi już są. – Adam skinął w stronę jakieś grupki osób i wszyscy ruszyli w tamtym kierunku, a ja w ostatniej chwili złapałam Matczaka za ramię.
- Hm? – zerknął na mnie, gdy ja popatrzyłam na ludzi, do których teraz dosiadała się trójka chłopaków, z którymi przyszliśmy.
- Nasi? – dopytałam, bo siedziało tam całkiem sporo osób. Niektóre kojarzyłam z imprezy Franka, ale były również nowe twarzy, a szczególnie rzuciły mi się w oczy trzy dziewczyny.
- Ludzie od nas z klasy. – wzruszył ramionami. – Często się tu spotykamy. – przymknęłam oczy, wzdychając. Mogłam się tego spodziewać, a ja głupia myślałam, że to będzie „nasze" małe grono, w którym czułam się już całkiem okej.
Ech, czyli spotkanie klasowe trzecioklasistów i ja, jakaś randomowa studentka, kompletnie do nich nie pasująca. Chciałam zawrócić, bo to naprawdę był zły pomysł, a jeszcze bardziej utwierdzał mnie w tym przekonaniu sposób, w jaki patrzyły na mnie koleżanki Michała. Strzelam, że była to odraza albo po prostu niechęć.
- O nie, nawet o tym nie myśl. – nie dał mi szansy na ucieczkę, złączył nasze ręce i pociągnął nas w stronę przyjaciół. Czemu on zawsze musi robić wszystko tak ostentacyjnie? Nie czułam się z tym ani trochę okej, mimo że moja mała rączka przyjemnie tonęła w jego pewnym uścisku.
- Ematea, siemano. – kumple przywiali się z Michałem grabą, co na szczęście uwolniło nasze ręce, ale nie umknęło to pięknym koleżanką, które uniosły brew, szepcząc coś między sobą.
- Znacie Lenę? – zapytał ogólnie, a większość skinęła głową. Pomachałam wszystkim, mając nadzieję, że obędzie się bez podawania dłoni i tego niezręcznego witania się.
- My chyba nie miałyśmy okazji się poznać. – jedna z dziewczyn wystawiła w moją stronę rękę, a jej paznokcie prawie przebiły mi dłoń. – Pamela. A to, Angelika i Wiola. – skinęła na swoje koleżanki, z którymi również wymieniłam uścisk ręki i nie wiem czy to tylko ja, ale miałam wrażenie, że atmosfera zgęstniała. Zapadła niezręczna cisza, którą w końcu ktoś przerwał, oznajmiając, że pijemy.
Jak zauważyłam większość miała przy sobie kilka butelek piwa, które nam również zostały po chwili wręczone.
Po jakimś czasie wszyscy wpadli w rytm picia, przeplatany opowiadaniem przeróżnych historii. Wspominali jakieś sytuacje ze szkoły, śmiejąc się przy tym i spalając jointy. I na pewno jedno mogłam o nich stwierdzić - wszyscy naprawdę świetnie się między sobą dogadywali. Byli po prostu wychowani w podobny sposób, na strzeżonych osiedlach, a potem uczyli się w najlepszych szkołach. Byli pewni swoich wartości i mieli za sobą masę przygód. Czułam się trochę jak piąte koło u wozu, bo niewiele miałam do dodania, gdyż nie dzieliłam z nimi żadnych wspomnień, Michał jednak cały czas coś mi wyjaśniał lub dopowiadał, żebym zrozumiała każdą historię, a reszta jakoś niespecjalnie zwracała na mnie uwagę, co trochę było mi na rękę.
Rozejrzałam się dookoła, zauważając, że schodki zaczęło oblegać coraz więcej osób. Każdy przychodził z grupką znajomych lub drugą połówką i spędzał czas, podobnie jak my. Uśmiechnęłam się sama do siebie, bo mimo wszystko, mimo tej początkowej niepewności, było miło.
- Ej, dawajcie walka na freestyle. – rzucił jakiś chłopak, a reszta zagwizdała, zgadzając się na ten pomysł. Na pierwszy ogień poszedł koleś, który to wymyślił i Franek, i musiałam przyznać, że całkiem nieźle polecieli, zważając na to, że nie uczyli się wcześniej tekstu, chociaż momentami padały mocne wersy, które i tak zostawały skomentowane brawami i śmiechami.
CZYTASZ
aspartam • mata ✔
Fanfictionmam czerwone gały, no bo wpadłaś mi do oka #1 w 'mata' #6 w 'fanfiction'