MICHAŁ
Nie sądziłem, że w wieku zaledwie dwudziestu jeden lat spełnię praktycznie wszystkie swoje marzenia. Szczególnie, że gdy zaczynałem liceum i wchodziłem w „dorosłość" nie zapowiadało się by moje życie było jakkolwiek ustabilizowane. Mimo że od czasu siedzenia w szkolnych ławkach nie minęło tak wiele czasu to i tak czułem, że droga, którą przeszedłem od matury, aż do teraz trwała wieki. Nie ze względu na jej mozolność, po prostu wydarzyło się zbyt wiele rzeczy, które normalnie nie dzieją się w ciągu kilku lat.
Ledwo skończyłem szkołe, a już byłem w jednej z największych wytwórni w kraju. Mój debiutancki album pokrył się platyną, zajmowałem najwyższe miejsca na listach sprzedaży i „przejąłem" Spotify. Moje nazwisko było już chyba wszędzie; od lokalnej telewizji, po stacje radiowe, a nawet francuskie prasy. Dostawanie kolejnych nagród i wyróżnień już nawet mnie nie dziwiło. Wiedziałem, że jestem cholernie dobry, a moja płyta to moje osobiste arcydzieło.
Jednak nie wiem czy wszystko to miałoby miejsce, gdyby nie Lena. Dziewczyna, którą poznałem zupełnie przypadkowo, a która miałam niewyobrażalny wpływ na moją osobę. I tak jak bardzo nie lubię i wręcz nie potrafię wyrażać uczuć, tak wobec niej robię to przy każdej możliwej okazji. W nikim nie miałem jeszcze tak wiele wsparcia i miłości, chociaż poprzeczka była wysoko postawiona przez moich rodziców. Lena po prostu jakby zbudowała moją osobę od początku, jakkolwiek patetycznie to brzmi.
Nasze drobne, pierwsze nieśmiałe spotkania z każdym dniem zamieniały się w coraz bliższe kontakty. Była moją najlepszą przyjaciółką, aż w końcu stała się kimś więcej. I ponad wszelką wątpliwość nie uświadomiłem sobie tego dopiero, gdy znaleźliśmy się w łóżku. Myślę, że dużo wcześniej wiedziałem, że traktuję ją inaczej niż inne, ale jeśli chodzi o kobiety, nigdy nie byłem odważny. Tamta noc była jednak przełamaniem chyba ostatniej będącej między nami bariery.
Pamiętam jak dziś, gdy leżeliśmy na łóżku, patrząc sobie w oczy i wtedy z moich ust wypłynęły słowa „kocham cię", które również powtórzyła Lena. I być może nie był to najlepszy czas na wyznawanie sobie uczuć, gdy moi znajomi nadal świętowali moje urodziny piętro niżej, ale gdy byliśmy ze sobą to nawet najgorszy moment stawał się tym odpowiednim.
Poczułem jak palce, które mocno zaciskałem na mikrofonie, rozluźniają się za jej sprawą. Spojrzałem na Lenę, która ze swoim spokojnym uśmiechem, złączyła nasze ręce, na chwilę przejmując mikrofon. Nieważne jak bardzo byłem zestresowany, cokolwiek robiła, by mnie uspokoić – działało. Momentalnie rozluźniłem się dzięki jej dotykowi i ciepłym słowom.
- Hej, przecież to nie twój pierwszy koncert. Będzie dobrze, jak zawsze. – zagryzłem wargę kiwają głową.
Miała rację, miałem już za sobą całą trasę i kilka festiwalowych występów. Jednak ten koncert był prawdopodobnie największym wydarzeniem w historii hiphopu w Polsce. Nie wiem dokładnie jak wiele ludzi czekało na mnie pod sceną, ale ta liczba robiła wrażenie na każdym wokoło.
Stwierdziłem, że po wydaniu mojej drugiej płyty zagram tylko jeden koncert – taki który rozniesie całą Polskę. Taki, który będzie zapamiętany. Taki, po którym moja ksywa będzie najczęściej wyszukiwanym słowem. I to się właśnie działo. Zaraz miałem przejść do historii, więc chcąc nie chcąc czułem ten cholerny stres.
Wiem jak wielkie oczekiwania mieli co do mnie fani. W końcu to wszystko i fakt, że moja druga płyta właśnie dzisiaj otrzymała status diamentowej, do czegoś zobowiązuje.
- Michał, musisz wychodzić. – pokiwałem głową na słowa Magdy i ostatni raz przyciągnąłem Lenę do pocałunku. Widziałem jak oddala się, by dotrzeć do strefy za barierkami, skąd będzie miała dobry widok i dostęp na scenę oraz będzie po prostu bezpieczna, gdyż niektóre moje fanki... nie o nich dzisiaj.
Lena. Ona jeszcze nie wie.
Zebrałem się w sobie i wbiegłem na podest, w akompaniamencie głośnych braw i krzyków.
Skakałem po scenie, dając z siebie nawet więcej niż mogłem, a fani odwalili kawał dobrej roboty. Dodatkowo scena i wizualizacja tego show przeszła moje najśmielsze oczekiwania. SBM stanęło na wysokości zdania. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Na scenie byłem po prostu w swoim żywiole, a niesamowitą atmosferą podkręcali dodatkowo moi przyjaciele po fachu, którzy co jakiś czas pojawiali się na scenie i lecieli z kawałkami razem ze mną. Takim sposobem fani mogli nacieszyć się też obecnością Quebonafide, Taco czy Janka. Widziałem, że im się podobało. Mam wrażenie, że absolutnie wszyscy w tym dniu przeżyli niezapomniane emocje.
- Kurwa, tracę głos, mordy. – powiedziałem mocno zachrypniętym głosem, a co również zostało skomentowane brawami. Pociągnąłem spory łyk wody i przetarłem twarz koszulką, którą wcześniej z siebie zrzuciłem. – Dziękuję wam za ten cudowny koncert! Byliście kurwa zajebiści! Kocham was, serio, wow! – krzyczałem do mikrofonu. – Wiem, że czeka nas teraz to wręczanie diamentowej płyty, ale pieprzmy to. – zbliżyłem się do zdziwionego Solara, który trzymał w ręku wyróżnienie. Wziąłem je, nie mogąc ukryć dumy.
Byłem z siebie naprawdę cholernie dumny.
- To jest dzięki wam, ale... - nie zdążyłem dokończyć, bo znów ludzie zagłuszyli mnie piskami i brawami. Trwały one dobre kilka minut, bo jeszcze później ktoś zaczął skandować moją ksywę. – Ale, serio, teraz chwila ciszy, bo chce coś powiedzieć. Myślę, że to wszystko nie wydarzyłoby się tak szybko, albo w ogóle nie miałoby sensu, gdy nie moja dziewczyna, Lena. – i znów oklaski.
Spojrzałem na Lenę, która miała dosyć zmieszany wyraz twarz. Niedziwne, nigdy nie wspominałem o niej wprost. Bardzo dbałem o jej prywatność, bo jak sama wiele razy mówiła nie chce czerpać czegokolwiek kosztem mojej osoby. Ale to musiało się kiedyś stać, nie mogłem wiecznie ukrywać osoby, z którą spędzę reszte życia.
- Chodź tutaj, mała. Pomóżcie jej. – skinąłem na ochroniarzy, którzy pomogli jej pokonać wysoki próg i wejść na scenę. Widziałam jak bardzo się trzęsie i patrzy w podłogę. Nie chciałem wprawiać ją w dyskomfort, ale to był ten moment.
Na widowni znów panował chaos, jednak wszyscy uciszyli się, gdy znów zabrałem głos.
- Znacie taki utwór „nobocotel"? – fani pisnęli potwierdzająco. Złapałem Lenę za rękę, patrząc jej w oczy. – Pada tam taki ładny wers... „Jak będę prosił o rękę dam jej drugie LP, bo gówno będzie diamentowe". – odłożyłem mikrofon na ziemie i uklęknąłem przed moją dziewczyną, wystawiając w jej stronę nagrodę.
Lena momentalnie zakryła usta rękami, a fani piszczeli wniebogłosy. Powiedziałem już tylko do niej „zostaniesz moją narzeczoną?", ignorując całkowicie wszystko co działo się teraz wokół nas, a domyślam się, że działo się naprawdę wiele. Czułem jakby cały świat stanął na parę sekund. W końcu nie wiedział o tym nikt oprócz mnie, nawet ekipa z SBM. Oni też byli zdziwieni, ale nikt nie był tak bardzo z szokowany jak Lena.
Jej oczy momentalnie zaszły łzami, a ja czekałem tylko na jakiekolwiek potwierdzenie, że nie robię z siebie w tej chwili debila. Tłum zniecierpliwiony decyzją dziewczyny, zaczął krzyczeć jej imię i wtedy po prostu pokiwała głową, rzucając się w moje ramiona. Nie wiem ile trwaliśmy w uścisku, co chwilę łącząc nasze usta, ale pamiętam, że mówiliśmy sobie wtedy do ucha wiele ważnych słów, które teraz ciężko mi przytoczyć.
Wyznaliśmy sobie miłość chyba w każdym języku, na wieczność. Właśnie wtedy.
Na scenie, przed prawie osiemdziesięcioma tysiącami osób.
KONIEC
Dzięki za aktywność pod tą książką! Zachęcam do sprawdzenia moich pozostałych rapowych książek i obserwacji, bo może jeszcze jakieś się pojawią x
CZYTASZ
aspartam • mata ✔
Fanfictionmam czerwone gały, no bo wpadłaś mi do oka #1 w 'mata' #6 w 'fanfiction'