Pov. Stark
W mgnieniu oka dotarliśmy do wierzy, wjeżdżając na podziemny parking. Przez cały ten czas razem z Friday starałem się złamać zabezpieczenia poprzez zdalne połączenie z tym telefonem. AI podsuwała mi różne pomysły, ale także i ja kierowałem ją na różne tropy, których zazwyczaj używałem, gdy łamałem zabezpieczenia. I co? I to wszystko na próżno. Nic więc dziwnego, że gdy tylko stanęliśmy, to gwałtownie wyszedłem i dając upust swojej wręcz nieziemskiej irytacji, trzasnąłem z całej siły drzwiami. Głośny, rzekłbym że ogłuszający huk rozległ się na całym parkingu.
-Uspokój się Tony.
Podniosłem rozgoryczony wzrok na Buckiego, starając się go zgładzić nieistniejącymi laserami w oczach, po czym w geście bezradności wyrzuciłem rękę do góry. No ja pierdole!
-Uspokój się, Tony. -przedrzeźniałem go, warcząc pod nosem. -Czy ty w ogóle rozumiesz powagę tej sytuacji?! Przecież mamy trop! Pierwszy od jebanego miesiąca trop! I co? I kto może nam pomóc?! No ja kurwa! Więc nie każ mi się uspokoić, kiedy to nie od ciebie zależy zlokalizowanie tego.. skurwysyna.
Nie chciałem wypowiadać tego słowa, nie chciałem go tak nazywać ale musiałem. Już raz wyśmiali moją teorię na temat Petera, jednak ja.. chcę w nią wierzyć. Dzięki temu mam chociaż minimalne poczucie, że moje życie nie runęło, jak budowany przez lata domek z kart. Bo tak naprawdę to wolałbym, aby to on zabijał tych ludzi, aniżeli był martwy. W końcu naprawić ludzką psychikę jest łatwiej, niż przywrócić martwych do życia..
Nie czekając na jego odpowiedź ruszyłem w stronę windy, wściekle wciskając guzik, który miał zawieźć mnie do warsztatu. Dawno.. bardzo dawno tam nie byłem, ale teraz odnoszę wrażenie.. że w końcu coś się dzieje. Że ta sprawa rusza na przód, a ja jestem jedynym elementem, który może pomóc to rozwiązać. Niczym niezbędny element układanki, bez którego nie zobaczy się całego obrazu. Ja.. czułem się pierwszy raz od dawna potrzebny. Tak naprawdę naprawdę potrzebny, bo tylko dla tego dzieciaka potrafiłem być lepszy. Okazywać ludzkie emocje i.. troszczyć się choć w minimalnym stopniu o niego. Jednak w tym momencie jak na złość grająca w windzie muzyka podsycała jeszcze bardziej moją irytację, przez co zacząłem tupać lewą stopą jak opętany. Chciałem znaleźć jakiś sposób, który pomoże mi się uspokoić, ale niestety, to nie pomagało. Nie wiem czy w ogóle coś pomoże, dopóki nie uda mi się złamać tego cholernego zabezpieczenia! Tuż przed wybuchem agresji wiążącym się z uderzeniem o ścianę windy uratował mnie dźwięk oznajmiający, że jestem już na docelowym piętrze. Jak poparzony wyleciałem z tej wręcz klaustrofobicznej kabiny i pobiegłem w stronę swojego biurka. Jednego, zajmującego praktycznie całe dostępne miejsce pod ścianą biurka, na którym było wszystko i nic. Tym razem jednak nie chciałem niczego budować, bo..
Nagle przypomniał mi się mój drugi pomysł, o którym nie mówiłem pozostałym. Połączenie technologii z medycyną i ratunek mojej ręki. W sumie.. i tak AI będzie się zajmować hakowaniem, więc mogę sobie na to pozwolić.
-Friday! Uruchom program hakujący i pozbądź się tych zabezpieczeń. Chcę mieć całkowity dostęp do jego telefonu oraz dokładną lokalizację.
-Uruchamiam program "Fuck you". -usłyszałem w odpowiedzi bezuczuciowy ton mojej AI.
Uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie, jak raz Fury poprosił mnie o złamanie zabezpieczeń Hydry, ale niestety nie potrafiłem tego zrobić. Znaczy, nie że nie potrafiłem, po prostu szkoda mi było dziesięciu godzin przy komputerze, kiedy mogłem się w spokoju przed telewizorem lub w warsztacie najebać.. ah te pamiętne czasy alkoholika. Wracając, dlatego w nerwach stworzyłem program o pięknej i jakże dźwięcznej nazwie "Fuck you", który zrobił to za mnie. Co prawda zajęło mu to lekko ponad dwanaście godzin, ale to już nie moja wina. Tak samo jak to, że nie zdążyłem nic pobrać, bo zaraz po włamaniu wykryli intruza i w błyskawicznym tempie przerzucili pliki i wysadzili serwer. No cóż, błędy są w tej pracy nieuniknione, jednak ważne jest to, że nie straciłem bezpowrotnie tych godzin. Westchnąłem mając przed oczami zdenerwowanego Furego, który nie wiedział już, co zrobić. Nie pamiętam tego spotkania za dobrze, bo byłem nawalony i połowę czasu spałem, a drugą połowę siedziałem w internecie, ale chyba niczego ważnego nie straciłem. Bynajmniej nie odbiło się to na teraźniejszości.
![](https://img.wattpad.com/cover/230830231-288-k174811.jpg)
CZYTASZ
Na skraju
Fanfic"Podniosłem się z mokrej ziemi i nie zważając na piach, kurz oraz gruz, z bezczelnym uśmiechem spojrzałem prosto w oczy bruneta. Czaił się w nich strach, którego nigdy dotąd nie przejawiał podczas naszych walk. Przerażenie, które wiązało się z moim...