Rozdział 11

308 32 23
                                    

Pov. Stark

Moje uszy zostały przeszyte na wskroś mrożącym krew w żyłam krzykiem. Nie byłem pewny do kogo on dokładnie należał, do kobiety czy mężczyzny, ale naprawdę, nie chciałbym być teraz w jego skórze. To brzmiało jak.. zarzynane na żywca zwierzę, które ostatkiem siły błaga o litość swojego kata. Albo rozjechany, na wpół przytomny człowiek na drodze, który drze się wniebogłosy bo nie czuje nogi. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tych ran, wyrazu cierpienia i.. wiotczejącego ciała. Co ten człowiek ma w głowie?! Przecież.. to barbarzyństwo!

Następnie ku naszemu zdziwieniu zapadła głucha cisza, którą co rusz przerywał płacz. Dziecięcy płacz.

Spojrzałem na Natashę, której wyraz twarzy był jawnie zdeterminowany, o czym mówiły te charakterystycznie ściągnięte brwi i zmrużone oczy. Wiedziałem już, że chce dorwać tego mężczyznę za wszelką cenę i nie cofnie się przed niczym, aby odkupił swoje winy. A znając ją, to najlepszym sposobem będą powolne tortury, które rudowłosa już w głowie już układa. Nie dziwię się jej reakcji, bo sam poczułem jeszcze większa nienawiść to tego człowieka, a to wszystko za sprawą faktu, że tak naprawdę do tej pory nie widzieliśmy ani nie słyszeliśmy cierpienia tych osób. Mogliśmy tylko oglądać trupy i ewentualnie wyobrażać sobie, jakie męki musiała przejść dana osoba.. a teraz? Wszystko słyszeliśmy, a wyobraźnia podsuwała krwawe, niemalże wyjęte z horroru sceny. Chociaż jak tak pomyślę przez chwilę logicznie to przyznam, że głupotą jest zabijać kogoś, gdy się jednocześnie rozmawia.

Nagle rudowłosa wyrwała mi telefon z ręki i z gniewnymi ognikami w oczach przejęła pałeczkę.

-Co tam się kurwa dzieje?! -warknęła wściekle, nawet nie myśląc o tym, że osoba z którą rozmawiamy może nabrać jakichkolwiek podejrzeń.

Chciałem podejść do niej i zabrać telefon, ratując tym samym jakoś tą i tak nie za ciekawą już sytuację, ale nie. Kobieta była o wiele zwinniejsza niż ja, więc nic dziwnego, że po chwili była na drugim końcu salonu, dumnie wytykając mi język, gdy ja walczyłem o oddech. Jebana kondycja.. jak mogłem się tak zaniedbać?!

-Przestać zgrywać cwaniarę i niszczyć cały plan. -warknąłem, koślawo ruszając w jej stronę.

Pomimo, że dźwięk szedł przez system, dzięki czemu był doskonale słyszalny w całym salonie, to aby cokolwiek powiedzieć, trzeba było niestety trzymać telefon w dłoni.

-Spier.. -zaczęła, jednak niespodziewanie nasz morderca odezwał się wręcz załamanym głosem.

-Moja herunia.. rozsypała się na podłodze.. -rozpaczał, co rusz pociągając nosem.

O kurwa, tego to ja bym się za żadne skarby nie spodziewał. Worek musiał być naprawdę ciężki, bo brzmiał jak ludzie ciało, które opadło bezwładnie na podłogę, a krzyk musiał należeć do.. niego. Dziecięcy krzyk.. do dorosłego faceta? Coraz bardziej wydaje mi się, że moja teoria z nastolatkiem bądź nawet i Peterem jest jak najbardziej trafna. Mimo wszystko spojrzałem z lekkim rozbawieniem, ale także i ulgą na zamyśloną Natashę, po czym odetchnąłem. Nikogo nie zabił, ludzie są bezpieczni, a mój plan nadal ma szanse wypalić.

-Słuchaj Stark. -szepnęła do mnie rudowłosa, zakrywając dłonią mikrofon i odsuwając go jak najdalej od źródła dźwięku, jakim aktualnie byliśmy. -Możemy mu zaproponować jeszcze dzisiaj herę.

Spojrzałem na nią, jak na wariatkę. Z całym szacunkiem, ale jeszcze jestem w stanie zrozumieć impulsowe działanie czy niezbyt przemyślane pomysły.. ale dilerka? Co ona chce go pojmać na heroinę? Nie sądzę, aby to się sprawdziło nawet u najbardziej zaćpanego człowieka.

Na skrajuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz