Siedziała przy stole Gryffindoru w towarzystwie szeptów i zaciekawionych spojrzeń. Wszyscy z zaciekawieniem przyglądali się jej osobie, gdyż widzieli ją po raz pierwszy w życiu. Co prawda nieliczni mogli się przekonać o niesłuszności tego stwierdzeni, jednak nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek ją rozpoznał. Co bardzo podnosiło ją na duchu. Ceremonia Przydziału powoli dochodziła do końca, a ona miała nieodporne wrażenie, że ktoś obserwuje ją od samego początku jej pobytu w Wielkiej Sali. Rozglądała się dyskretnie po uczniach, jednak nie dostrzegła osoby, która by nachalnie wpatrywała się w nią. Wręcz ku swojemu zadowoleniu wszyscy, pod koniec uczty, powoli zapomnieli o jej osobie i tylko siedzący obok niej ludzi zerkali na nią ukradkiem.
- Cześć. Jestem Ginny. - Zagadała rudowłosa dziewczyna, siedząca naprzeciwko, która wyglądała na osobę z jej rocznika.
- Cześć. Hermiona. - Powiedziała niepewnie zagadana.
- Doszłaś w tym roku? Nie widziałam ciebie wcześniej. - Zapytała, nie kryjąc swojej ciekawości.
- Tak, wcześniej uczyłam się w szkole na wybrzeżach Meksyku, ale tata dostał przeniesienie i musiałam zmienić szkołę. Tiara przydzieliła mnie dzień przed przybyciem reszty uczniów by nie wywołać zamieszania. - Wyjaśniła, starając się by jej ton głosy był spokojny, wyprzedzając następne pytania zaciekawionej Gryfonki.
- Na którym roku jesteś?
- Szóstym, a ty?
- Niestety na piątym. Szkoda. - Powiedziała rudowłosa, a w jej oczach przez chwile można dostrzec było nikły blask smutku. - Ale za to będziesz z moim bratem i Harrym. - Dodała wesoło, ruchem głowy wskazując dwójkę osób, które jawnie przysłuchiwali się ich rozmowie.
Zwróciła swój wzrok ku wskazanym chłopcom.
Rudowłosy, z piegami na twarzy i niebieski oczyma był bardzo podobny do rozmówczyni, więc od razu domyśliła się, że to jej brat. Po za tym kolor jego włosów sam za siebie mówił.
Czarnowłosy chłopak, w okularach, spod których dostrzegała zielone oczy przypominał jej przyjaciela, z którym straciła kontakt i nie wiedziała, co u niego się dzieje.
- Ron Weasley. - Burknął, rudowłosy chłopak, czerwieniąc się.
- Harry Potter. - Mruknął lekko zażenowany, towarzysz tego pierwszego.
- Milo mi. - Powiedziała, z uśmiechem, brązowowłosa.
- Wiesz, kim on jest? - Zapytała zaciekawiona Ginny, mrużąc swoje oczęta.
- Niee..., a powinnam? - Zapytała, przeciągając samogłoskę.
- Poważnie? - Zapytał, wyraźnie zaciekawiony, Harry, z wyczuwalną nutą niedowierzenia w głosie.
- Poważnie, poważnie. Powiedzmy, że u nas, w Meksyku, nie za bardzo interesujemy się tym, co dzieje się w innych krajach. Nawet nasze Ministerstwa ze sobą nie współpracują. Szczerze to jedynym krajek, z którym jako tak się dogadujemy to USA. - Wyjaśniła, delikatnie się rumieniąc.
- To, dlaczego musieliście się przenieś? - Zapytał Ron.
- Tatko pracuje w mugolskiej firmie, która prosperuje na całym świecie. Gdybym tam została nie mogłabym się z nim zobaczyć nawet we ferie. Wprawdzie są samoloty, ale mam lęk wysokości i za żadne skarby nie wsiądę do nich. - Odpowiedziała, z uśmiechem.
Reszta uczty minęła im na wesołych rozmowach, co nie spodobało się osobie, która tak zawzięci obserwowała nową uczennicę.
Gdy posiłek dobiegł do końca została odprowadzona przez nowych przyjaciół do wieży, a następnie z pomocą Ginny trafiła do swojego dormitorium, gdzie padła zmęczona po całym dniu. Zasnęła niemal w locie ku poduszce.
Następnego ranka udali się na śniadanie w czwórkę, podczas którego otrzymali plany swoich lekcji. Gdy tylko rozkład zajęć został przeczytany dało się usłyszeć jęki niezadowolenie stołach należących do dwóch domów: Slytherinu i Gryffindoru. Zdziwionej Gryfonce szybko wyjaśniono reakcje wszystkich, a jej wzrok automatycznie spoczął na wrogim domu. Niemal natychmiast jej wzrok odnalazł osobę, dla której przybyła do szkoły.
Powstrzymała cisnący się na usta uśmiech, gdyż mogło to wyglądać idiotycznie, i wróciła do konsumowania posiłku.
Gdy wszyscy zjedli, Ginny pożegnała się z pozostałą trójką i udała się na zielarstwo, a nowa Gryfonka wraz z chłopakami udała się ku lochom gdzie mieli mieć pierwszą lekcje: eliksiry. Lochy jak zwykle były nieprzyjemnie dla uczniów. Bijący od nich chłód i panująca w powietrzu wilgoć nie przeszkadzała tylko Ślizgonom, gdyż ich dom znajdował się w tym, że umiejscowieniu. Im te wszystkie negatywne aspekty wręcz się podobały.
Wraz z wybiciem godziny dziewiątej drzwi od klasy otworzyły się niemal z hukiem ukazując postać profesora.
Był nim wysoki mężczyzna, przyodziany w czarne szaty. Jego czarne włosy, nie widziały chyba szampony z miesiąc, sięgały mu do ramion. Lodowatym spojrzeniem prześledził wszystkich uczniów i nakazał im wejść do klasy, a nowa Gryfonka miała dziwne wrażenie, że jej przyglądał się znacznie dłużej.
Severus Snape nie byłby sobą gdyby podczas lekcji z Gryfonami nie odjąłby im parę punktów i przy okazji trochę powytykał, jakim głąbami są. Wszystkich to nie dziwiło i nie brali słów profesora tak do siebie jak to bywało w pierwszej klasie. Tylko Hermione trochę dziwiła niechęć nauczyciela do jej domu, ale szybko o tym zapomniała przy ważeniu eliksiru.
Lekcja minęła przy akompaniamencie docinków Snape. Więc można powiedzieć, że nic się nadzwyczajnego nie dział, gdyż przebieg zajęć był niemalże taki sam, co w poprzednich latach. Inny był tylko ważony eliksir i kolejność wypowiadanych obelg.
Gryfonie odetchnęli z ulgą, gdy lekcja dobiegła końca. Ogarnęła ich nawet lekka radość, gdyż mieli mieć teraz czterdzieści osiem godzin bez nauczania Nietoperza. Następna zajęcia z "ukochanym" profesorem mieli mieć w środę popołudniu. Widok jego osoby na posiłkach się nie liczył, a na korytarzu zawsze można go unikać, prawdaż?
CZYTASZ
Więzy krwi / Dramione
FanfictionPogrążona w smutku, przypomina sobie o zmieniaczu czasu, który w sumie cały czas miała przy sobie, postanawia zaryzykować i sprawdzić. Sprawdzić czy podjęła słuszną decyzję.