Towarzyszący blond Ślizgonowi chłopak momentalnie wybuch śmiechem. Nawet nie próbował się kryć ze swoim rozbawieniem, choć wiedział, że może to rozzłościć kumpla. I wcale się nie mylił.
- Zamknij się. - Warknął lodowatym tonem Malfoy, strzepując z twarzy resztki śniegu.
Swój wzrok od razu odwrócił w stronę gdzie powinny stać dziewczyny. Właśnie powinny. Dwie Gryfonki widząc chwilę nieuwagi uczniów ze Slytherinu dały nogę do szkoły i popędziły, na ile pozwalał stan błogosławiony jednej z nich, by nie spotkać się z gniewem potomka Lucjusza Malfoya. Miały tylko nadzieje, że nie zechce ich gonić, bo w tedy na pewno nie miałyby żadnych szans.
Dostrzegając brak pożądanych osób zaklął pod nosem i poprzysiągł sobie zemstę. Oczywiście na tej, co rzucała.
W czasie przekomarzania się dwójki chłopaków, dziewczyny dotarły do swojego Pokoju Wspólnego, a następnie rozchichotane wpadły do dormitorium.
Związku z tym, że zaklęcie rzucone przed wyjściem na błonie, by nie pomarzły, miało określenie czasowe co do działania powoli zaczęło zanikać, a chłodne powietrze na mokrej skórze doprowadzało do gęsiej skórki.
Angela w drodze do łazienki zaczęła ściągać z siebie przemoczone ubrania i nie zabierając niczego na przebranie zniknęła za drzwiami drugiego pomieszczenia, a już po chwili dało się słyszeć szum lejącej wody.
W tym czasie brązowowłosa przebrała się w suche ubrania i schowała się pod ciepłą kołdrą, by rozgrzać trochę swoje ciało. Jakoś nie uśmiechało się pić jej eliksir pieprzowy, po którym dym leci z uszów, w razie przeziębienia. To, że go nie lubiła było mało powiedziane. Ona wręcz go nie cierpiała i nawet w razie choroby szukała wymówek. Mugolskie sposoby leczenia grupy były dla niej bardziej znośne.
Po dwudziestu minutach drzwi od łazienki otworzyły się i wyszła przez nie blondynka przyodziana w ręcznik sięgający jej do połowy ud. Związku z tym, że na materiał nie było rzucone zaklęcie, brzuszek, który mimo szóstego miesiąca był dość sporych rozmiarów, był widoczny.
- Ładnie ci z nim. - Powiedziała Miona, przyglądając się koleżance.
- Z kim? - Zapytała, nie bardzo rozumiejąc, Angela.
- Z brzuchem. - Odpowiedziała z uśmiechem Hermiona.
- Oh. O to ci chodzi. - Odparła blondynka, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. - No... mi też się podoba. - Dodała z lekkim uśmiechem.
- To, po co go kryjesz? Niech zobaczy, co stracił.
Było parę minut po dwudziestej drugiej, a jego kochanemu wujaszkowi zachciało się spotkać. Marzył o gorącej kąpieli i zakopaniu się pod ciepłą kołdrą, ale na przekór swoim myślą podążał do gabinetu Snape. I robił to tylko, dlatego, że zawdzięczał mu tak wiele w swoim, co prawda krótkim, ale nędznym życiu.
Wszedł do ponurego pomieszczenia bez pukania. Wiedział, że nie dostanie za to ochrzanu, jaki otrzymaliby inni uczniowie, ale w końcu był jego ukochanym chrześniakiem. Tylko jednego nie mógł pojąć. Dlaczego Snape zgodzi zostać się jego ojcem chrzestnym skoro nie znosi Lucjusza, czego ten nawet nie dostrzega. Jednak nie narzekał. Zawsze mógł trafić na kogoś pokroju Bleatrix, a tego by chyba nie przecierpiał.
Gabinet choć ponury, był gustownie urządzony. Naprzeciwko drzwi wejściowych mieściło się biurko z czarnego drewna, za nim stało obrotowe krzesło obite w skórę, a przed zwykłe mebel przeznaczony do siedzenia dla uczniów. Po prawej stronie, pod ścianą na całej jej długości, stał regał wypełniony po brzegi książkami. Natomiast po lewej mieściła się czarna kanapa, przed którą stał szklany stolik. Po jej boku, bardziej w głąb pomieszczenia, stał szafka, która tak naprawdę była barkiem. W pomieszczeniu nie było żadnych ozdób typu kwiaty czy obrazy, ponieważ właścicielowi gabinetu nie podobały się.
- Coś taki zły? - Zapytał na powitanie czarnowłosy, podając przybyszowi szklankę wypełnioną do połowy bursztynowym płynem.
- Ta nowa z Gryffindoru, z mojego rocznika, rzuciła we mnie śnieżką. We mnie, rozumiesz to? - Warknął, siadając na skórzanej kanapie.
- Tak specjalnie? - Zapytał wuj, kryjąc śmiech kaszlem.
- Nie. - Burknął. - Celowała w jakąś blondynkę, ale ta się schyliła i trafiło we mnie.
- Nie rób niczego głupiego. - Pouczał. - Nie muszę chyba przypominać ci o twoim zadaniu.
- Nie musisz. - Syknął zły Draco.
- Spokojnie.
- Raczej nie w tej sprawie chciałeś się ze mną spotkać. - Mruknął Malfoy, biorąc łyk trunku.
- Nie. Powiedzmy, że mam takie nietypowe pytanie.
- Jakie? - Zapytał zaciekawiony młodzieniec, przyglądając się swojemu ojcu chrzestnemu.
- Chciałbyś zmienić swoje życie? - Odpowiedział pytaniem Severus, obserwując rekcje blondyna.
- Niby jak? Mam się przenieś do przeszłości, porwać się i umieścić w innej rodzinie, a następnie wrócić? - Zakpił Malfoy.
- Nie. Znam inny sposób. - Odparł czarnowłosy.
- Na pewno nie przystanę do Dumbledora. - Warknął Draco, a Mistrz Eliksirów w odpowiedzi przewrócił tylko oczyma.
Panna Granger znajdowała się w bibliotece. Lekcje minęły i wszyscy otrzymali nowe zadania domowe, a związku z tym, że nie lubiła zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę chciała te cztery prace napisać właśnie teraz, po przebytym obiedzie.
Oczywiście każdy wie, że do napisania czegokolwiek, o czym nie ma się pojęcia bądź do uzyskania większej ilości informacji potrzebne są książki. Prawda? Więc nie powinno was dziwić, że brązowowłosa Gryfonka stałą właśnie pod jednym z regałów i próbowała dosięgnąć potrzebnego przedmioty, który znajdował się na najwyższej półce. A skoro nie należała do wysokich dziewczyn miała z tym mały problem i nawet podskakiwanie nie pomagało. Rzecz jasna, że mogła by użyć magii, ale jakoś chyba to nie wpadło do głowy naszej kochanej Hermionie.
Po dłuższej chwili stania pod regałem poczuła jak ktoś za nią staje. Po chwili ujrzała rękę, przyodzianą w czarny materiał i z bladą dłonią, sięgającą na najwyższą półkę, a w następnej chwili wybrany przez nią egzemplarz znajdował się w jej posiadaniu. Powoli obróciła się w stronę osoby, która jej pomogła. Widząc kim ona jest zapomniała o takiej czynności jak oddychanie, serce zaczęło jej szybciej bić, a w czekoladowych oczach można dostrzec nutkę strachu.
CZYTASZ
Więzy krwi / Dramione
FanfictionPogrążona w smutku, przypomina sobie o zmieniaczu czasu, który w sumie cały czas miała przy sobie, postanawia zaryzykować i sprawdzić. Sprawdzić czy podjęła słuszną decyzję.