4

499 14 0
                                    

Pogoda z dnia na dzień coraz bardzie się psuła. Zamiast deszczu zaczął sypać śnieg, który pokrywał białym puchem otoczenie szkoły dla czarodziejów. Zresztą nie było, co się dziwić. Z listopada stał się grudzień, a uczniowie nie mogli nadziwić się temu jak ten czas szybko leci. Świąteczną atmosferę, które miały się odbyć już za dwa tygodnie, można było dostrzec niemalże wszędzie. Szkole skrzaty zaczęły ozdabiać Hogwart różnymi przedmiotami, takimi jak jemioła, lampki czy też bombkami w towarzystwie listków. Zmiana otoczenia wpływała na każdego ucznia. W różnych stopniach, ale jednak nikt nie został obojętny.

Po za tym święta równały się z powrotem do domów, spotkaniem rodzinnym, uroczystej kolacji, prezentów i powitaniem nowego roku. Kto by się nie cieszył prawie dwoma tygodniami przerwy od nauki i z błogiego lenistwa. Nikt. No chyba, że zaliczało się do osób pozostających w Hogwarcie. Z różnych powodów.

W trójkę siedziały w dormitorium Hermiony i Angeliny i plotkowały zawzięcie nie zwracając uwagi na brak reszty lokatorek mimo tego, że było grubo po dwudziestej drugiej, a cisza nocna już obowiązywała. I szczerze powiedziawszy miały gdzieś, co się stanie z Brown i Patil, gdy przyłapie ich nauczyciel na szwendaniu się po szkole o później porze czy też sam fakt gdzie one są. Jak były to były, a jak nie to nie. Ich sprawa.

Dzięki nowym przyjaciółką blondynka nie zadręczała się ojcem swojego dziecka, a wręcz nawet cieszyła się z faktu, że będzie je miała. Nawet przysięgła sobie nie oddać go za żadne skarby choćby nie wiadomo co. A Ginny i Miona zadeklarowały się jej pomóc przejść razem przez ten trudny dla niej okres życia.

W końcu rozmowa pań zeszła na bardzo interesujący temat: a mianowicie szkoły. I nie chodziło im o obgadywanie uczniów czy też nauczycieli, a nawet o poszerzanie wiedzy.

Rudowłosa osóbka sama nawet nie wiedziała jak to się stało, że zaczęła opowiadać o tym, co przydarzyło się jej, Ronowi i Harremu w poprzednich latach nauki.

Z zawzięciem opowiadała wszystko: począwszy do spotkaniu trójgłowego psa, o znalezieniu kamienia filozoficznego, latającym samochodzie na drugim roku, pamiętniku Toma Riddla, który dostała od seniora Malfoya choć nie przyznawał się do tego, przygodzie z eliksirem wielosokowym, bazyliszku, wydarzeniach w komnacie tajemnic, o ucieczce Syriusza Blacka z Azkabanu, jak zaciągnął ich do Wrzeszczącej Chaty i okazało się, że Parszywek, szczur Rona, tak naprawdę to Peter Pettigrew, o turnieju trój magicznym, w którym brał udział Potter mimo braku odpowiedniego wieku, balu, zadaniach i wyprawie do Ministerstwa Magii na piątym roku po tym jak Harry miał wizję, a skoczywszy na utracie przepowiedni.

Mimo drastyczności i powagi w niektórych momentach opowieści dziewczyny i tak, co chwile wybuchały śmiechem. No, ale cóż trochę rozrywki przyda się nawet w tak nieodpowiednich chwilach.

Dziewczyny padły kilka minut po północy i nie przejmując się niczym spały tam gdzie zasnęły. Korzystając z chwili ich towarzyszka wymknęła się z wieży i udała do lochów, do gabinetu profesora Snape.

Szła z głową w chmurach i z dłonią położoną na brzuchu, który dla widza wydawał się być płaski. Tak naprawdę to był wybrzuszony. Była w końcu już w piątym miesiącu ciąży i dziwne byłby gdyby było inaczej. Jednak dzięki magii, którą doceniała jeszcze bardziej, nikt nic nie widział. Odpowiednie zaklęcia sprawiły, że ubrania wyglądały jakby przylegały do jej szczupłej sylwetki. A umysł tworzył to coraz nowsze obrazy jej z dzieckiem. Szczęśliwi, mimo sprzeczności losu.

- Co z trym zrobisz? - Padło w końcu pytanie, którego tak się obawiała. - Z czym? - Mruknęła udając, że nie wie, o co chodzi.

- Chyba nie chcesz powiedzieć, że wrócisz i nic nie zmienisz. - Fuknął, oburzony odpowiedzią.

- Niby, co mam zmienić? Nic nie mam mu do zaoferowania. - Wyszeptała ledwo słyszalnie, ale i tak zrozumiał jej przekaz.

- Miłość, to nic? Po za tym na pewno znajdzie się ktoś, kto pomoże ci oprócz mnie. - Mówił spokojnie.

- Kto zechce ciężarną? - Zapytała z przekąsem.

- Na pewno taki jeden się znajdzie. - Powiedział złośliwie się uśmiechając, a gdy do dziewczyny dotarło, o kim mówi rumieniec zagościł na jej twarz.

Z trójki smacznie śpiących dziewczyn pierwsza obudziła się Ginny. Z ociągnięciem siadła do pozycji siedzącej. Zamrugała kilkakrotnie by przywrócić ostrość widzenia, po czym poszukała wzrokiem zegarka. Widząc godzinę aż pisnęła z zaskoczenia. Zresztą, co się dziwić. Za godzinę zaczynał się obiad, co oznaczało, że przegapiły śniadanie i gdyby nie jej pobudka to najprawdopodobniej drugi posiłek też, a w końcu Angel musi się prawidłowo odżywiać.

Godzina trzynasta była chyba czarodziejska, a może to okrągła tarcza zegara, gdyż rudowłosa w ciągu sekundy się rozbudziła i poderwała z łóżka. Już po chwili budziła swoje towarzyszki, które niechętnie chciały z nią współpracować. Ale w końcu się jej udało, w końcu nie byłaby Ginny Weasley gdyby coś się jej nie wyszło, i zaczęły się szykować do opuszczenia dormitorium.

Choć wyszły zaspane i niechętne to funkcjonowania, drogę do Wielkiej Sali pokonały niemalże w milczeniu, do sypialni wróciły w wyśmienitym humorze. Biorąc pierwsze kęsy posiłku odczuły jak bardzo są głodne i wraz z kolejnymi kawałkami połykanego pokarmu energia do nich wracała, a niewyspanie poszło w niepamięć. Więc nic dziwnego, że droga powrotna minęła w towarzystwie chichotu.

- Właśnie! - Krzyknęła nagle Ruda, klaszcząc w dłonie. - Musimy pogadać. - Dodała poważnie, a leżące, na posłaniu blondynki, dziewczyny spojrzały na nią zaciekawione.

Więzy krwi / DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz