5

435 13 2
                                    

- Nie chciałabyś go poznać? Dowiedzieć się czegoś o nim, czegoś czego nie spostrzeżesz przez te swoje obserwacje? - Zapytał, uważnie przyglądając się zmieniającej mimice twarzy towarzyszki.

Przerwa świąteczna zaczęła się dwa dni temu i do domów pojechała ponad połowa i jeszcze trochę uczniów, ale nie ona. Nie miała, po co wracać do Londynu, bo w końcu rodzinny nie posiadała. A samotnie w wynajętym pokoju hotelowym nie chciała przebywać. Wolała już zostać w szkolę i spędzić sporo czasu z przyjacielem ze swoich szkolnych lat.

- Po co? - Burknęła pod nosem.

- Może to pomoże ci w zmienieniu zdania. - Mruknął, biorąc łyk bursztynowego trunku.

- Nie zamierzam niczego zmieniać. Gdy wrócę pozostanie tak jak teraz jest. No z małym wyjątkiem. - Fuknęła oburzona tym, że nadal próbuje na nią wpłynąć.

- Przecież wiesz, że mam racje. Jego zachowanie cię już tak nie odrzuca, a nawet uśmiechasz się, gdy go widzisz. Oddajesz się myślą jakby to było gdyby. Nie zaprzeczaj. - Powiedział.

- Nikt nie pozwolił czytać ci moich myśli. - Syknęła zła.

- Ale one aż błagały o to by to zrobić, więc nie mogłem się powstrzymać. - Odparł rozbawiany.

- Pajac. - Mruknęła pod nosem.

Osoby, należące do Gryffindoru, które pozostały w szkole można było zliczyć na palcach jednej ręki. I były to same dziewczyny.

Jakaś drugo i trzecioklasistka, Angelina i Hermiona z szóstego roku.

Wprawdzie tym ostatnim Ginny proponowałaby pojechały do niej, ale odmówiły. Nie chciały robić większego zamieszania w Norze. W końcu Harry miał do nich jechać, a po za tym miała zjechać się także rodzina żony Billa. I bez nich będzie panować tam wielki tłok.

Ze Slytherinu pozostali jacyś trzej czwartoklasiści i Malfoy z Zabinim, z Hufflepuffu sześć piątoklasistek, a z Ravenclawu dwóch siódmoklasistów.

Tak, więc w szkole było mniej niż dwadzieścia uczniów, ale kadrze szkoły to nie przeszkadzałoby pozostać w całości.

Wigilia odbyła się dzień po wyjeździe uczniów. Choć na śniadaniu Wielka Sala wyglądała jak zawsze, z tą różnicą, że po prawej stronie od stołu nauczycielskiego stała choinka sięgająca sufitu, ozdobiona milionami światełek, nadal stały cztery stoły, to gdy uczniowie przybyli o godzinie siedemnastej trochę się rozczarowali.

Biorąc pod uwagę, że między domami, niekoniecznie wszyscy z wszystkimi, panował konflikt nikomu nie uśmiechało się siąść przy jednym stole. I to w dodatku z nauczycielami.

Tak, więc siedemnaście osób zajęło miejsce przy jednym stole starając się zachować odstępy między domami, bądź nie siadać naprzeciwko tych, z którymi się prowadziło "wojnę".

Kilka srogich spojrzeć profesor McGonagall i wszyscy znajdujący się przy ławie wiedzieli, że jeśli palną coś głupiego będzie czekać ich szlaban, a biorąc pod uwagę, że była przerwa świąteczna nie za bardzo chciało im się cokolwiek czyścić wiec postanowili, wszyscy, bez wyjątku, zachować się przy stole i nie robić durnych kawałów uczniom nielubionego domu.

Dwie Gryfonki, z tego samego rocznika, wesoło dyskutowały, nie przejmując się innymi, spożywając świąteczny posiłek. Mimo tego, że dużo czasu spędzały razem, na rozmowie, odrabianiu lekcji, tematy im się nie kończyły, nawet jeśli dyskutowały na taki błahy temat jak kolor płatków maku.

Pogrążone w rozmowie uczennice nie dostrzegły jak pewien osobnik siedzący po przeciwnej stronie i cztery miejsca w prawo, co jakiś czas ukradkiem spogląda w ich kierunku.

Dni mijały spokojnie. Każdy był zajęty swoimi sprawami i rzadko zdarzało się by ktoś komuś wchodził w drogę. Szkoła była zbyt wielka by taka garstka osób mogła nieustannie sobie przeszkadzać, tak więc nie zdarzyły się żadnych poważnych potyczek.

Był piątek, sześć dni po wigilii, uczniowie już dawno byli po obiedzie. Brązowowłosa i blondynka siedziały w dormitorium i plotkowały jednocześnie malując paznokcie, każdy na inny kolor.

- Chodźmy na dwór. - Zaproponowała Miona, podnosząc wzrok na przyjaciółkę.

- Teraz? Przecież zimno jest. - Odpowiedziała Angela, nie kryjąc zaskoczenia.

- Możemy rzucić odpowiednie zaklęcie. No.. będzie fajnie. - Przekonywała dalej.

- Dobra. - Odparła blondynka podnosząc się ze swojego posłania.

Jeden ruch różdżki panny Granger sprawił, że lakier wyschnął i nie przejmując się tym, że są ubrane tylko w jeansy, bluzkę z krótkim rękawkiem, a na to zarzuconą bluzą opuściły dormitorium, ubierając najpierw kozaki.

Na kilka minut przed opuszczeniem murów Hogwartu Hermiona rzuciła na siebie i blondynkę zaklęcie, które sprawiło, że od razu zrobiło się im cieplej. Po wejściu na błonie nawet nie odczuły chłodu powietrza, które w nie uderzyło. Wyszczerzyły się do siebie i ruszyły naprzód wymyślając coraz to nowsze sposoby na zabawie w śniegu. W końcu zrezygnowana Miona ulepiła kulkę i rzuciła w Angel uśmiechając się słodko. I tak rozpętała się bitwa na śnieżki.

Po półgodzinnej zabawie były przemoknięte do ostatniej suchej nitki, ale dzięki zaklęciu nie było im zimno, gdyż chroniło ono przed chłodnym powietrzem. Wręcz ono nie miało z nimi styku. Na szczęście, bo przeziębienie mogłoby źle wpłynąć na ciężarną, a by to już szósty miesiąc.

Nic niespodziewająca się Hermiona rzuciła kulą w Angel, jednak ta w ostatniej chwili się zrobiła unik i śnieg wylądował na twarzy Dracona Malfoya.

Więzy krwi / DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz