•••••
Całkiem sam; właśnie taki był Yamaguchi, gdy przyglądał się odcieniom osnutej nocą ulicy. Żółte światło latarni rozdzierało mrok, tak jak szept rozdziera tajemnicę, przez co oświetlone fragmenty były widocznie nierówne i szpetne. Jednak już po paru metrach zatapiały się na nowo w czerń. Świat chętnie ukrywał to, co było nieoświetlone sztucznym światłem.
Osamotnienie uderzało nagle, trochę jak sztylet wbity w klatkę piersiową podczas snu, tyle że Tadashi nie spał. Był zbudzony, lecz jakoś nie spodziewał się tego strzału prosto w serce. Zakradło się do niego, jak gdyby widziało, że chandra nie opuszcza go na krok; że przywarła jak wyżuta guma do podeszwy albo drugi cień. W ostatnim czasie brunet sam stał się cieniem; cieniem samego siebie, choć nawet nie pamiętał, co to zwyczajne "ja" miałoby oznaczać. Rozmywał się pod wpływem rzucanego nań światła, by odnajdywać się w mroku nocy, podczas nagłych uderzeń samotności.
Czasami przeszywał go ten nagły chłód. Zamrażał serce i wszystko, co się dookoła znajdowało. Świat zamierał, a Yamaguchi mógł w tym skostnieniu przyglądać się wszystkiemu, czego w świetle dnia nie potrafił albo może nie chciał dostrzec.
Był sam. Zawsze był sam. Może nie fizycznie, bo przecież od lat trwał przy nim Tsukishima, bo miał kolegów z drużyny, bo pożyczał sobie książki z Yachi, ale emocjonalnie zawsze stał w mroku. Jak cień, który pod wpływem światła latarni umiera.
Bezsilność; to ona napadała Yamaguchiego, nie smutek. Poczucie, że nic nie może zrobić, że utknął i już się nie uwolni, że trwa jak liść zerwany i rzucony na trawę ręką znudzonego dziecka, przez co tylko patrzy, jak inne dojrzewają i więdną, podczas gdy sam gnije już na ziemi. Było mu z tym wszystkim podle, ale wiedział, że nic nie zmieni. Bo co tu zmieniać? Czy cokolwiek w ogóle da się zmienić?
Oderwał dłoń od parapetu, do którego jakby przymarzła. Czyli jednak wciąż mógł się ruszać. Czyli jednak to był tylko paraliż duszy.
Dwa lata wcześniej w pewną podobnie chłodną i podobnie jesienną noc wybiegł z tego mieszkania, w którym nie potrafił wytrzymać, znużony tym wszystkim, co się wokół niego działo. Tą całą niezależną od niego, ale afektującą go beznadzieją. Szedł prędko, nerwowo; można rzec, że po swojemu. Po paruset metrach usiadł w końcu na ławce, nie wiedząc, w którą ulicę skręcić. Dokąd ucieka się z domu, gdy wie się, że się wróci?
Do najbliższego domu kolegi z drużyny? Wolałby dać się spopielić żywcem, niż zrobić coś podobnego. To byłoby stawianie jednej latarni koło drugiej, jak gdyby światło tej samotnej nie wprowadzało go w wystarczającą konsternację. Zaczęłyby się pytające spojrzenia, uprzejma wyrozumiałość dotycząca nie wiadomo czego, ale czegoś na pewno, bo przecież takie sytuacje nie dzieją się na co dzień. O Yachi nie było co myśleć, choć ją samą może jeszcze by przebolał. Niestety jej matka raczej nie okazałaby się tak wyrozumiała. Żadnej innej rodziny w Miyagi nie miał, więc nie mógłby bez słowa wpaść do nich. Gdyby babcia wciąż żyła, po prostu poszedłby do niej i powiedział, że zostanie na parę dni. Nic by to nie zmieniło, nie musiałby tłumaczyć.
Mógł iść do Tsukishimy. Znali go, nie wyrzuciliby go z całą pewnością, a jednocześnie nikt by się jego przybyciem zbyt nie interesował. Rodzice Keia nie byli zbyt zaangażowani w jego i Akiteru życia, więc raczej nie byłoby niezręcznych pytań. Starszy brat jego przyjaciela był w akademiku, dzięki czemu nie byłby świadkiem tej niecodziennej sytuacji. Jedyną przeszkodę stanowił sam Tsukishima. Nawet siedząc dobry kilometr od niego i czując, jak serce mu galopuje od truchtu i emocji, Yamaguchi zdawał się widzieć przenikliwe spojrzenie bursztynowych oczu i lekko pretensjonalne poprawienie okularów, jakim z całą pewnością na wstępie uraczyłby go chłopak. Nie zapytałby, po prostu gapiłby się na niego, a Tadashi widziałby w jego tęczówkach, że on wie. Wie, że coś jest nie tak, jak w teorii było.
Yamaguchi wrócił do domu, mając wrażenie, że zlewa się ze swoim cieniem w jedną nierozerwalną formę.
4:47
YamaGUCCI
śpisz?Wystukał z wahaniem, nie wiedząc w jakim celu. Nawet jeżeli nie, to co za różnica? Co za różnica, jeżeli Tsukishima też nie śpi i wpatruje w niewidoczne gwiazdy tak jak on? Co to niby zmienia?
Odpowiedź przez chwilę nie nadchodziła, po czym ikonka parę razy podskoczyła. Kei nic nie napisał, po prostu wysłał zrzut ekranu uwieczniający album Mala Waldrona.
Yamaguchi powoli pokiwał głową, widząc znajomy schemat. Niczego więcej nie oczekiwał i raczej nie chciał.
Powoli wstawał nowy dzień; jak na komendę wszystkie latarnie zgasły.
CZYTASZ
składam się z ciągłych powtórzeń |•| tsukiyama √
Hayran KurguPrzyglądając się słodkiej agonii magnolii, Tsukishima czuł spokój, a Yamaguchi miał po prostu nadzieję, że ta płyta będzie kręcić się w nieskończoność. lipiec 2020 - maj 2021