Niestety po dopełnieniu wszelkich formalności nie miałam czasu na poznanie całej ekipy, z którą mam pracować i będę musiała się odnaleźć sama jutro na wyjeździe.
Dziś śpię w hotelu niedaleko BiG HIT. Wszyscy z zespołu Jina już tam są, ale ja nie mogę zbytnio się przemieszczać bezpośrednio z nimi, więc musiałam zajść tam sama. Normalnie podczas pracy lub w ich czasie wolnym kiedy nie będą mieć włączonej kamery nie ma problemu, abym z nimi siedziała tylko na forum publicznym ze względu na fanów lepiej zachować ostrożność i pozostać w cieniu.
Kiedy dotarłam do hotelu dostałam klucz do całkiem ładnego i dość dużego pokoju. No tak w końcu jest pięciogwiazdkowy. Na samej górze mieszczą się dwa ogromne apartamenty, a w jednym z nich są chłopaki. Zapewne to ostatni raz kiedy doświadczam luksusu bycia samej w pokoju. W trasie na pewno będę go dzielić z jedną lub kilkoma osobami. Zadzwoniłam do cioci, żeby zdać jej relacje z dzisiejszego dnia. Po odświeżeniu się delikatnie w toalecie postanowiłam napisać do Jina, a on odpisał w zaskakująco ekspresowym tempie, żebym wpadała, bo już dziś nie będą nic kręcić.
Udałam się windą na ostatnie piętro. Chciałam zapukać, ale drzwi były uchylone, więc po prosu weszłam.
-Tae! Weź spierdalaj, nawet kot potrafi bardziej uszanować prywatność!- Usłyszałam dwa łupnięcia, a następnie jak ktoś przebiega przez korytarz. Zrobiłam parę niepewnych koków do przodu i spojrzałam niefortunnie w lewo. Niefortunnie, bo zaraz na rogu znajdowała się łazienka z otwartymi na oścież drzwiami, a na wprost siedział na toalecie Hoseok. Odruchowo ze wstydu odwróciłam w prawo, a wtedy dostałam lecącym butem od V prosto w nos. Pisnęłam głośno sama nie wiem czy bardziej z bólu czy z zaskoczenia. W końcu buty to nie ptaki, nie latają na co dzień w powietrzu.
-No i co zrobiłeś! - Krzyknął Hobi, a ja oparłam się o ścianę, bo trochę mi się zakręciło w głowie. - W mgnieniu oka przyleciał Jin. Z impetem trzasnął drzwiami od łazienki i odwrócił mnie w swoją stronę. Prawą dłoń przyłożył do policzka, a lewą odgarniał moje włosy
-Nic Ci nie jest.- Zapytał. Z troską przypatrywał się każdemu centymetrowi mojej twarzy.
-Spokojnie, chyba się bardziej wystraszyłam niż boli. Ciekawie tu macie ał...- Syknęłam, wciąż czując pulsujący ból nosa, na całe szczęcie nie krwawiłam.
- Kto tym rzucił? - Wskazał palcem na leżącego obok prawego buta.
-Kosmita!- Zakablował go zza drzwi Hobi. Jin spojrzał na niego surowym wzrokiem, a V się tylko schował za blatem w kuchni, do której pobiegł.
-Co ty masz osiem lat? Może byś chociaż przeprosił.. wypadałoby. - Westchnął podirytowany, sytuacją.
-Nie zrobił tego przecież specjalnie, znalazłam się w niewłaściwym miejscu i czasie. - Chciałam załagodzić sprawę. Nie róbmy burzy z niczego, albo z igieł wideł, tak powiadała moja babcia.
-Jakby moja twarz zetknęła się z butem, to bym jeszcze dostał na dokładkę przy twoim napadzie śmiechu. - Słusznie zauważył wszystkiemu przyglądający się Namjoon. Też mi się wydaje, że Jin za bardzo się o mnie martwi, w końcu jesteśmy kumplami, powinien mieć, większy dystans, nie?
-Nie musisz mnie traktować jak jajko, ale faktycznie, następnym razem jak macie we mnie czymś rzucić to może poduszką. - Poprosiłam grzecznie, a wtedy wyszedł Hobi w piżamie i przeprosił mnie za zaistniałą sytuację. Właściwie wszyscy oprócz V byli już w piżamach.
-Szykujecie się do spania? - Zapytałam. Dopiero co wpadłam i miałam nadzieję z nimi jeszcze trochę posiedzieć.
-Właściwie jeszcze nie, mamy obejrzeć film, ale chciałem żebyś wpadła przynajmniej na chwilę. Chciałbym zawsze mieć dla Ciebie chociaż trochę czasu podczas naszej wspólnej przygody. - Wyznał przez co zrobiło mi się naprawdę ciepło na sercu, bo też chciałam spędzić z nim możliwie jak najwięcej czasu, taki był mój główny cel. Te wszystkie miejsca na świecie, które uda mi się zwiedzić są tylko miłym dodatkiem.
CZYTASZ
Life is Dynamite Jin BTS (Fanfiction)
FanfictionReaderXJin Ty i Jin znacie się od dzieciństwa. Zawsze kiedy przyjeżdżałaś na wakacje do Korei, spędzaliście ze sobą mile czas, Jin był dla Ciebie jak najlepszy przyjaciel i troszczył się o Ciebie jak dobry starszy brat. Po czterech latach nieobec...