#9 Król

104 12 0
                                    


Wyjazd do New Jersey był udany. Nie da się popaść w monotonię jeżdżąc po całych Stanach, ale człowiek definitywnie potrafi się przyzwyczaić do wszystkiego. Z początku coś niesamowitego i nie tylko niecodziennego, wręcz niewyobrażalnego po pewnym czasie potrafi wpasować się w życie nawet przeciętnego szarego człowieka, nieco bardziej je ubarwiając.

Dla mnie nie było to lekkie ubarwienie.. Moje wcześniejsze życie przypominało bardziej szkic.. Który nagle po ponownym spotkaniu Jina został wyrwany ze szkicownika i obdarowany milionem barw i przynależnych do nich cieni, czyniąc go arcydziełem najwyższych lotów.

Jak już wspomniałam sam wyjazd, koncert, wywiady, wszystko było udane poza jego końcem.. Definitywnie poszło coś nie tak z organizacją przez co między innymi mój dział miał duże, wręcz jednodniowe późnienie. Ja na szczęście nie musiałam się rozdzielać z chłopakami, ponieważ dostałam opcje by pojechać wraz z kamerzystami za vanem chłopaków. Tak się cieszę, że z niej skorzystałam.. Wierzę, że doświadczona Dami i reszta, mogą wykonywać makijaż nawet przez sen, ale ja definitywnie potrzebuję dużej ilości snu aby w ogóle działać, a co dopiero pod taką presją.

Szczerze.. zaczęłam się już powoli niepokoić.. co jeśli nie zdążą na czas? Dami zadzwoniła do mnie rano, że powinni być jeszcze przed południem, ale co jeśli wpadną w korek.. O matko.. NIE, NIE, NIE TO NIE MOŻE SIĘ ZDAŻYĆ.. NA PEWNO ZDĄŻĄ PRAWDA? Ze stresu zaczęłam obgryzać własne paznokcie.. Normalnie tego nie robię, gardzę tego typu nawykiem, ale w tej sytuacji ciężko było mi się powstrzymać.

-Przeszłaś na nową dietę i zjadasz sama siebie?- Jin chwycił moją wciąż zabandażowaną dłoń, u której obgryzałam paznokcie z lakierem o różowym odcieniu. - Długo będziesz jeszcze nosić ten bandaż? Zwykłe zacięcie powinno już się zagoić.. to na pewno nic poważnego?- Przez chwilę wpatrywałam się w tkaninę owijającą centralną część dłoni. Rana się dawno zasklepiła, ale widać naprawdę okropnego strupa.. Raczej będzie schodził przez najbliższy miesiąc.. Pokiwałam przecząco głową i wstałam aby przejść się kilka razy po pokoju Jina i Namjoona. Jin jako jedyny po ostatnich zdarzeniach zgodził się dzielić z nim pokój.

-Przestań się tak martwić.. Zdążą.. a jak nie..

-Jak nie to co? Nie będzie koncertu, bo nie ma was kto przygotować? - Znów usiadłam na łóżku Jina.

-Zawsze ty możesz nas pomalować, jesteś w tym dużo lepsza niż wcześniej, na pewno dałabyś radę.- Powiedział bez najmniejszych zmartwień w głosie, jakby to było oczywiste, że nie są wcale w złej sytuacji ponieważ zostałam im jeszcze ja.

-Powiedz, że to jeden z twoich żartów.. Żebym mogła powiedzieć, że nie jest śmieszny..- Chwyciłam się za głowę. Czułam jak przeszywają minie dreszcze i miałam wrażenie jakby temperatura wzrosła, aż musiałam dotknąć czoła czy przypadkiem nie mam gorączki. Dami ani razu nie zostawiła mnie bez nadzoru.. Potrzebuje jej aby być pewna, że wszystko będzie dobrze.. nie mówiąc o tym, że nie współpracowałam z każdym taką samą ilość razy..

-Lubię żarty, ale to było na serio. Nic Ci nie da zamartwianie się. A teraz musimy się już zbierać Króliczku. - Ma rację, jeśli nie ogarniemy wszystkiego, to nawet gdy przyjadą na czas, nie wyrobią się.

Miały sekundy, minuty, te przeradzały się w godziny, a przyjazd ekipy wciąż nie był pewny. Menager kręcił się w koło czekając na telefon, a gdy ten zadzwonił odebrał dosłownie po sekundzie. Słyszałam tylko pojedyncze słowa, ale wnioskując po nich oraz po jego zachowaniu, nie dostawał dobrych wieści. Chwycił włosy między pace jakby miał je sobie zaraz wyrwać i spojrzał w moją stronę. Zaczął do mnie iść.. To nie wróży nic dobrego..

Life is Dynamite Jin BTS (Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz