Minęło kilka dni od czasu opuszczenia szpitala przez Charlesa. Każde z nas wróciło do swojego życia. Leclerc trenował ciężko i prawie cały wolny czas poświęcał swojej dziewczynie. Ja natomiast dalej spotykałam się z Carlosem, a nasza relacja zdawała się być coraz to poważniejsza.
W dzień umówionych zajęć, postanowiłam odezwać się do Charlesa:
Ja, 14:17
"Dziś o 17:00 aktualne?:)"
Charles, 14:20
"Tak, znasz adres:)"
Ja, 14:33
"To do zobaczenia.."
Punktualnie o 17:00 zadzwoniłam dzwonkiem do apartamentu Leclerca. Kierowca otworzył mi drzwi i zrobił kawę, podczas gdy ja powoli rozpakowywałam sprzęt treningowy.
- Ładne mieszkanie..- zagaiłam.
- Dzięki, sam urządzałem.. A co tam u Ciebie? Już za kilka dni impreza integracyjna...
- Taak.. Ale nie jestem pewna czy powinnam tam być...
- Dlaczego?
- Tam będzie tyle ludzi.. W ogóle nie wiem na czym polega ten sport, nie znam nikogo poza Carlosem, Danielem i Tobą...
- Jess... Co to zmienia? Charlotte też nie jest na bieżąco z formułą 1, a jednak nie ma takich problemów..
- W sumie racja... A Ty jak się czujesz?
- Dobrze... Już nie miewam nocnych bólów nogi, przestałem brać leki przeciwbólowe... Chyba wyzdrowiałem..- zaśmiał się.
- To co ja tu robię?!- odpowiedziałam podobnym tonem.
- Mówiłem Ci, że będę wymyślał preteksty, żeby się spotkać...
- Dość gadania. Kładź się na macie i ćwicz.
- Nie odpuścisz mi, co?
- Nie.
- To opowiadaj..
- O czym?
- Jak życie, jak z chłopakiem?
- Nie jesteśmy parą z Carlosem.
- Na treningach mówi, że owszem.
- To po co pytasz, skoro wiesz?
- Bo Ty mi nic nie mówisz..
- A dlaczego Cię to interesuje?
- Zazwyczaj, moja droga, interesuje mnie to co dzieje się z moimi przyjaciółmi..- rzucił we mnie lekko piłką gumową.
- Zaraz Ci oddam i znów wylądujesz w szpitalu..- zagroziłam żartobliwie.
- To chodź..- usiadł podpierając się rękami.
- Nie prowokuj mnie..- śmiałam się.
- Kto tu kogo prowokuje..- powiedział pod nosem.
- Słucham?!
- Nic. Po prostu... Będę pierwszym, który zawnioskuje, aby lekarki nosiły po szpitalu takie legginsy jak Ty dziś.
- Co Ci się nie podoba?!
- No właśnie podoba!
- Eh, faceci... Wszyscy jesteście tacy sami...
- Dobra, już nic nie mówię, bo poskarżysz się chłopakowi..- wstał napić się wody i usiadł obok mnie.