Razem z Carlosem zdecydowaliśmy się wyjechać na kilka dni w jego rodzinne strony. Poznałam wszystkich jego bliskich: mamę, tatę, rodzeństwo. Przyjęli mnie bardzo ciepło i miło. Czułam się tam bardzo dobrze. Udało mi się nawet na jakiś czas zapomnieć o tym, co wydarzyło się pomiędzy mną a Charlesem. Niestety, wolne dni bardzo szybko minęły i trzeba było wracać do domu i związanej z tym codzienności. Podczas wyjazdu, ja i Leclerc w ogóle nie kontaktowaliśmy się ze sobą. Obawiałam się tego, jak to będzie po moim powrocie. Czy urwie nam się kontakt? Czy będziemy potrafili normalnie żyć z tą tajemnicą?
Wróciłam do pracy, wypełniałam swoje obowiązki, a czas płynął i płynął. Minęło kilka dni, a my dalej się do siebie nie odezwaliśmy. Tak było łatwiej i dla mnie i dla niego, ale nie mogło to trwać wiecznie. Jakiś czas temu zostaliśmy zaproszeni z Carlosem na dzisiejszą imprezę urodzinową Daniela, na której miało być kilku innych kierowców z partnerkami, w tym Charles i Charlotte.
Przygotowaliśmy się do wyjścia, ubrałam się w czarną krótką sukienkę, szpilki i rozpuściłam włosy. Zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy do lokalu, w którym miała odbywać się impreza. Byliśmy jednymi z ostatnich, którzy dotarli na miejsce. Kiedy weszliśmy do środka i witaliśmy się z solenizantem, lekko rozejrzałam się po sali i od razu dostrzegłam zerkającego na mnie ukradkiem Leclerca. Zajęliśmy miejsca przy stoliku, gdzie siedział Lando Norris z koleżanką. Charles i Charlotte siedzieli stolik dalej, razem z Pierrem Gaslym i jego dziewczyną.
Zjedliśmy, zamówiliśmy drinki i rozmawialiśmy w swoim gronie, a dusza towarzystwa- Daniel, wędrował od stolika do stolika. Impreza zdawała się powoli rozkręcać i pierwsze pary, w tym ja i Carlos, wyszliśmy na parkiet. Po przetańczeniu kilku piosenek wróciliśmy na swoje miejsce, a chwilę po tym podeszli do nas Charles z Charlotte.
- Hej..!- przywitała się ze mną radośnie Charlotte buziakiem w policzek.
- Cześć…- powiedział niepewnie Charles i zrobił to samo. Czułam się bardzo niekomfortowo.
- Hej…- odpowiedzieliśmy, po czym Carlos zaproponował, aby się do nas dosiedli.
- Chętnie!- zawtórowała dziewczyna.- Co tam u Was? Słyszałam, że ostatnio wyjechaliście gdzieś razem…
- Taak… Byliśmy u rodziców Carlosa…- odpowiedziałam.
- Jess poznała moich bliskich..- dodał Carlos.
- Czyli można powiedzieć, że Wasza relacja wkroczyła na wyższy poziom?- zaśmiała się Charlotte- Jak było?- zwróciła się do mnie.
- Tak.. Dobrze… Bardzo miło mnie tam przyjęto.. W ogóle to piękne miejsce… Ciche, spokojne, można sobie trochę oczyścić głowę.. Aż nie chciałam stamtąd wyjeżdżać..- unikałam kontaktu wzrokowego z Charlesem.
- Pamiętam jak my przedstawialiśmy się swoim rodzicom…- wspominała Charlotte- Charles spóźnił się prawie godzinę na spotkanie z moim tatą! Byłam taka zła! Ale okazało się, że pojechał pod wskazany adres, ale do miasta obok!- śmiała się.
- Nie sprecyzowałaś czy ta kolacja jest w mieście zamieszkania, czy pracy Twojego ojca…- tłumaczył się nieśmiało Leclerc.
- Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, wparował z ogromnym bukietem róż, kiedy mieliśmy już wychodzić i… kolacja uratowana!- kontynuowała.
- U nas w sumie wszystko się zaczęło od bukietu róż…- przyznał Sainz.
- Jak to?- pytała zaciekawiona Charlotte.
- Odwiedzałem Charlesa w szpitalu i wpadła mi w oko ta oto lekarka…- wskazał na mnie- Długo zastanawiałem się jak zacząć, bo słyszałem, że nie łatwo ją poderwać…
- Więc Carlos wymyślił, że zacznie mi wysyłać kwiaty z dopiskiem na bileciku „Tajemniczy Nieznajomy”…- dokończyłam za niego.
- Co?! Wow!! I jak się dowiedziałaś, że to Carlos?
- Charles mnie wydał! Na któryś z zajęć!- krzyknął Sainz.
- Apropo… Dawno nie mieliście ćwiczeń.. To znaczy, że Charles już w pełni wyzdrowiał?- zapytała.
- Tak.- powiedziałam równocześnie z Leclerciem.
- Jaka zgodność!- krzyknął Carlos.
- Z nogą już wszystko w porządku. Zostałem wyleczony..- uśmiechnął się Charles.
- Przepraszam Was bardzo, pójdę do toalety.- wtrąciłam.
Po wejściu do WC chwyciłam telefon i napisałam szybko wiadomość:
Ja, 23:06
„Czy możesz się, do jasnej cholery, zachowywać normalnie?!”
Wróciłam po kilku minutach do stolika i zastałam samego Charlesa. Charlotte i Carlos tańczyli razem.
- Jasne, mogę.- powiedział Leclerc, wstając i wyciągając rękę w geście zaproszenia mnie do tańca.
Wyszliśmy na parkiet, kierowca położył swoją rękę na mojej talii, a drugą trzymał moją dłoń. Na nieszczęście trafiła nam się dość wolna piosenka.
- Tego się obawiałem najbardziej. Że to wszystko odbije się na naszej przyjaźni.- powiedział w trakcie tańca.
- Sami jesteśmy sobie winni..- odpowiedziałam.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj, nie powinnam była wtedy okłamywać Carlosa i przyjeżdżać do Ciebie, to moja wina.
- Zapominamy i zaczynamy od nowa. Zgoda??- zapytał.
- Koniecznie.
Piosenka się skończyła i cała nasza czwórka wróciła do stolika. Porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę i po kilkudziesięciu minutach wszyscy zbieraliśmy się do domów.
***
Minęło kilka dni. Carlos wyjechał na kilka dni do Japonii w celu nagrywania jakiejś reklamy sponsorskiej. Zmęczona, po całym dniu w pracy, wróciłam do domu. Już zaczynałam przysypiać na kanapie, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Przestraszyłam się, bo nikogo się nie spodziewałam. Zerknęłam przez ‘oczko’, to był Charles.
- Co Ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona.
- Pokłóciłem się z Charlotte.- wszedł.
- Jak to? O co?
- Zaczęło się od tego, że podobno poświęcam jej za mało czasu. I poszło dalej: jej wyjazdy z pracy, to, że nie chcę z nią chodzić na ścianki, jak traktuję jej rodziców, aż finalnie wykrzyczała, że oczekuje ode mnie poważnych deklaracji, inaczej koniec.
- Nieźle… Zaręczyny..? Dobrze rozumiem?- zapytałam.
- Tak. Doszliśmy do wniosku, że czas jej wyjazdu do Włoch, dwa tygodnie, będzie dla nas czasem na przemyślenie tego, czego tak naprawdę chcemy. A kiedy wróci, podejmiemy decyzję co dalej z nami.
- I co dalej z Wami?- podałam mu szklankę wody.
- Nie wiem… Nie mam zielonego pojęcia… W ogóle, przepraszam, że Ci zawracam głowę.. Ale pomyślałem, że jesteś jedyną osobą, która będzie w stanie mnie zrozumieć…
- Wiesz.. Kobiety po pewnym czasie trwania w związku potrzebują takiej jakby deklaracji… Czy to jeszcze szczeniacki nic nieznaczący związek, czy poważny i przyszłościowy…
- Ehh… Czemu to wszystko jest takie trudne?!- westchnął.
- Czasem Cię nie rozumiem..- powiedziałam pod nosem.- Oświadcz się jej, na co czekasz?
- Mam powody do wątpliwości…
- Nie wnikam.
***
Minęło kilka dni. Kontakt z Charlesem miałam znikomy, więc siłą rzeczy nie wiedziałam jakie były dalsze losy ich związku. Tego dnia siedziałam w pracy, w swoim gabinecie na popołudniowym dyżurze. Ktoś zapukał do moich drzwi, a kiedy wyłonił się zza nich Charles, nie byłam przesadnie zdziwiona.
- Hej.- przywitał się.
- Cześć… Jak tam?
- Miałem chwilę wolnego, więc pomyślałem, że Cię odwiedzę…
- Miło z Twojej strony… Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki.. Ja tylko na chwilę...- staliśmy naprzeciwko siebie.- A więc co Cię do mnie sprowadza?- uśmiechnęłam się.
Chwycił moją rękę, przyciągnął do siebie i pocałował. Nie opierałam się, po prostu... Pozwoliłam trwać chwili.
- Co robisz?!- powiedziałam z udawanym oburzeniem.
- Próbuję rozwiać swoje wątpliwości.
- Już Ci to kiedyś mówiłam- jesteś bezczelny.- po czym znienacka oddałam mu pocałunek.
- Jess.. Nie mogę przestać o Tobie myśleć.. - wyszeptał- Wiem, obiecywałem Ci, że nigdy do tego nie dojdzie, ale... Chyba coś do Ciebie czuję...
- Charles! Nie tak miało być! Nie, nie, nie! Nie mów mi takich rzeczy! Nie teraz! Nie teraz, kiedy zaczynam układać sobie życie!- krzyczałam jednocześnie szepcząc z łzami w oczach.- Miałeś tego nie robić! A jeśli już, to czemu tego nie zrobiłeś jak byłam sama?! Tylko dopiero teraz! Byłoby trochę łatwiej ! Co, miałam cały czas czekać!? Aż Charles mnie w końcu zauważy?! Że szaleję na jego punkcie?! Mogłeś. Się. Zakochać. Wcześniej!- uderzałam go lekko w klatkę piersiową, nie mogąc powstrzymać łez.