Dziś pierwszy wyścig sezonu. Wszyscy kierowcy przygotowywali się do startu w swoich stajniach. Carlos wprowadził mnie do miejsca, gdzie usytuowany był jego zespół i zagospodarował miejsce pośród najwyższych oficjeli McLarena. Czułam na sobie wzrok wszystkich osób tam przebywających, a było ich sporo. Sainz wziął mnie za rękę i przedstawił szefom:
- Moi Drodzy, proszę poznajcie moją dziewczynę, Jessicę..- zaczął.
- Miło nam Cię w końcu poznać! Tyle o Tobie słyszeliśmy…- powiedział jeden z nich.
- Mam nadzieję, że same dobre rzeczy…- zawstydziłam się.
- Aż mu zazdrościmy!- zaśmiali się.
- Przepraszam bardzo, czy można Pana Sainza poprosić do wywiadu?- przerwała nam dziennikarka.
- Tak, jasne…- zgodził się Carlos- Jess, widzimy się później..- dał mi buziaka na pożegnanie.
Tak oto zostałam sama pośród kilkudziesięciu obcych mi ludzi. Zajęłam miejsce przy największym garażowym telebimie i czekałam na rozpoczęcie wyścigu. Po chwili dostałam wiadomość:
Charles, 12:50
„Komu kibicujesz? ;p”
Ja, 12:52
„Tobie i Carlosowi ;p”
Charles, 12:54
„Ehhh… No dobra ;p Spotkamy się dziś wieczorem?;)”
Ja, 12:59
„Może być ciężko, ale postaram się coś wymyśleć…”
Charles, 13:01
„😘”
Ja, 13:02
„Powodzenia ❤”
XXX
Wyścig zakończył się zwycięstwem Lewisa Hamiltona, za nim na podium stanęli Valtteri Bottas i Max Verstappen. Charles był piąty, a Carlos ósmy.
Późnym popołudniem, kiedy emocje już opadły i wracaliśmy z Carlosem do domu, zaczęłam:
- Carlos… Dzwonili do mnie z pracy, Rob się rozchorował i nie mają zastępstwa na dzisiejszą nocną zmianę…
- I rozumiem, że się zgodziłaś…?- ukrywał swoje niezadowolenie.
- Tak… Ale za to będę miała potem trzy dni wolnego, więc możemy gdzieś razem wyjechać..
- Dobry pomysł… Poszukam jakiś fajnych miejsc..- uśmiechnął się.
- Super!
Wysadził mnie pod domem i odjechał. Weszłam do siebie, pisząc wiadomość:
Ja, 17:32
„Udało się, mam wolny wieczór. Gdzie się widzimy?”
Charles, 17:40
„U mnie? O 20:00? ;)”
Ja, 17:43
„Brać sprzęt do ćwiczeń, czy odpuścić?;p”
Charles, 17:50
„Odpuść..;p Przyjadę po Ciebie chwilę przed 20:00;)”
Ja, 17:55
„Ok ;)”
***
Wsiadłam do auta czekającego na mnie przed bramą Leclerca.
- Mam dla Ciebie niespodziankę.- zakomunikował.
- Jaką?- zdziwiłam się.
- Zabieram Cię gdzieś.. Zobaczysz jak dojedziemy…
- Mam się bać?
- Ze mną nie musisz się bać..- uśmiechnął się i puścił mi oczko.
Po około piętnastu minutach jazdy dojechaliśmy na tor wyścigowy dla samochodów. Byłam przerażona. Charles poprosił swojego znajomego, aby udostępnił nam tor na kilkadziesiąt minut, chcąc przewieźć mnie i pokazać czym ten sport go urzekł. Wsiedliśmy do samochodu, zapięliśmy pasy i.. ruszyliśmy z piskiem opon. W mgnieniu oka osiągnęliśmy maksymalną prędkość pojazdu.
- Charles! Boję się, błagam, wolniej!!!- krzyknęłam.
- Spokojnie…- zaśmiał się.
- Jakie spokojnie?!
- Nie bój się…- jedną ręką trzymał kierownicę, a drugą ścisnął moją dłoń.
- Łatwo powiedzieć…
Mimo mojego strachu, z czasem, kiedy nabrałam pewności, spodobała mi się ta przejażdżka.
- I jak?- zapytał Leclerc po wyjściu z auta.
- No fajnie…- przyznałam.
- I po co Ci były te krzyki i strach?- śmiał się.
- Sama nie wiem…
- Mówiłem Ci, że ze mną nic Ci nie grozi…
- Teraz wierzę..-uśmiechnęłam się zalotnie.
***
Chwilę po 21:00 dojechaliśmy do mieszkania kierowcy. Weszliśmy i od razu skierowaliśmy się do kuchni, aby przygotować coś do jedzenia. Po wspólnym posiłku rozgościliśmy się na ogromnej kanapie, dzierżąc w rękach kieliszki wina.
- Mam nadzieję, że niespodzianka się udała…?- podgadywał mnie Leclerc.
- Tak, bardzo! Dziękuję...-uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co, ale też liczę, że to nie ostatnia nasza przejażdżka…
- Chętnie się jeszcze skuszę… To znaczy, że teraz ja powinnam Ci zrobić jakąś niespodziankę?
- Nie… - zaśmiał się.- Umówmy się, że niespodzianki Ci będę robił tylko ja…
- Coś wymyślę..- nie dałam za wygraną- W ogóle… Gratuluję piątego miejsca, świetny wyścig!
- Przestań..- powiedział zrezygnowany.
- Co..? Nie jesteś zadowolony..? Przecież nadrobiłeś sporo pozycji..
- No tak.. Ale.. Celuję trochę wyżej..
- Rozumiem, ambicja…
- Następnym razem wygram.- wzniósł toast.
Siedzieliśmy dość długo, wypiliśmy jedną butelkę, potem drugą, trzecią…Wyraźnie zaczynało nam już szumieć w głowie od wypitego alkoholu.. W pokoju panował półmrok, rozświetlony jedynie kilkoma świeczkami, które stały na stoliku przed nami.
- Zostajesz dziś..? Na noc..? Nie puszczę Cię samej do domu, więc jeśli masz ochotę wracać to jadę z Tobą..- zaśmiał się.
- Sama nie wiem… Jeśli obiecasz, że odwieziesz mnie rano, to przemyślę…- postawiłam warunek.
- No jasne, że Cię odwiozę!
- No to witaj kanapo! Tęskniłam za tym bólem pleców!- zażartowałam.
- Po pierwsze, dziś oddam Ci miejsce w sypialni, a po drugie, żeby nabyć tych samych schorzeń co poprzednio, musielibyśmy spać w tej samej pozycji…- zauważył.
- No nie było to najlepsze dla naszych kręgosłupów…
- Dla kręgosłupów może i tak…- powiedział pod nosem, zbierając kieliszki ze stołu, po czym skierował się do kuchni w celu dolania wina.
- Masz coś do dodania..?- krzyknęłam w jego stronę, podgadując z nadzieją, że powie coś więcej.
- Że chętnie bym to powtórzył.- powiedział, siadając obok mnie.
- Już nie jestem przeziębiona..
- A musisz być..?- zapytał zalotnie, sięgając po kieliszek.
- No nie..- przyznałam.
- Ehh… Fajnie, że udało Ci się dziś znaleźć dla mnie czas…- przyznał po chwili milczenia.
- Taak.. Też się cieszę, ale…
- Ale co?
- Znów okłamałam Carlosa… Wkurza mnie ta jego zazdrość… To, że nie mogę normalnie spotkać się z przyjacielem, tylko muszę się ukrywać…
- Zezłościłby się, gdyby się dowiedział?
- I to jak! Ostatnio już nie rozmawiał ze mną pół dnia za te zajęcia..
- Mam podobnie z Charlotte..
- To znaczy?
- Też jest o Ciebie zazdrosna… Już od czasu szpitala…No i oczywiście nie wie, że tutaj jesteś, bo pewnie by przybiegła z tej Hiszpanii tutaj do nas…
- Śmieszne… O co tu być zazdrosnym..?- spojrzałam na niego.
- Przecież nie robimy nic złego…- dodał odwzajemniając moje spojrzenie.
- O co tyle krzyku..? Tylko siedzimy, rozmawiamy i pijemy wino... - ciągle patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.- I wcale nie mam ochoty Cię teraz pocałować...- przełknął mocno ślinę.
- Ani ja Ciebie...- nasze twarze zaczęły powoli się do siebie zbliżać.
- Więc to się nie wydarzy...
- W ogóle...- zdążyłam wypowiedzieć te słowa i już nasze usta się dotknęły. W końcu to się stało. Pocałowaliśmy się po raz pierwszy, a kiedy po kilkudziesięciu sekundach jakimś cudem się od siebie oderwaliśmy, męczona wyrzutami, wyszeptałam:
- Charles... Jesteśmy pijani...
- Wiem... Tak się będziemy tłumaczyć jutro...- i pocałował mnie raz jeszcze.
***
Obudziłam się rano w sypialni, wtulając w Charlesa. Powoli zaczęło do mnie docierać, co wydarzyło się zeszłej nocy.
Najgorsze było to, że nie miałam poczucia winy w stosunku do Carlosa. Nie powinnam go okłamywać.. Ale przecież nie powiem mu, że przespałam się z Charlesem...- Dzień dobry..- obudził się Leclerc i od razu dał mi buziaka w policzek.
- Charles... To nie powinno się wydarzyć...- usiadłam, zakrywając kołdrą swoje ciało.
- Wiem... Jess...
- Nikt, absolutnie nikt, nie może się o tym dowiedzieć..- przerwałam mu.
- Tak, masz rację. Niech to zostanie między nami..
Pospiesznie zebrałam wszystkie swoje ciuchy, poszłam się wykąpać i nim się obejrzałam, siedziałam już w aucie, jadąc do domu.
- Jess..- chwycił mnie za rękę- Czy powinienem czuć się źle... Bo nie żałuję ani sekundy..?- powiedział po zatrzymaniu przed moim domem.
- Oboje powinniśmy...- uśmiechnęłam się, ścisnęłam jego rękę i wyszłam.