5

218 14 0
                                    

Idąc szpitalnym korytarzem, usłyszałam wołający mnie głos zza pleców:

- Jessica!

Odwróciłam się. To Carlos.

- Hej...- uśmiechnęłam się.

- Miałaś zadzwonić...

- Przepraszam... Ostatnio jestem strasznie zawalona pracą...- zrobiło mi się głupio.

- Wybaczam.. Pod warunkiem, że dasz się porwać dziś wieczorem..

- Dziś... Muszę zostać do późna w szpitalu... Ale co Ty na to, żebyśmy za jakąś godzinę zjedli razem obiad?

- Super! Będę u Charlesa w takim razie. Daj mi znać jak będziesz gotowa..

***

- Cześć! Jak się czujesz?- zapytał Carlos, wchodząc do sali Leclerca.

- Hej.. Nadzwyczaj dobrze, niedługo w końcu wychodzę...- mówił ucieszony.

- No nareszcie!

- A jak u Ciebie?

- Nieźle... Byłem ostatnio na randce z Jess.. Widziałem ją przed chwilą swoja drogą.. Umówiliśmy się na obiad za godzinę... Chciałem ja wyciągnąć gdzieś wieczorem, ale podobno ma sporo pracy...

- Fajnie.. I jak? Będzie coś z tego?- Charles sam nie wierzył, jakie emocje mu towarzyszą, zadając to pytanie. Czyżby był.. zazdrosny? Nie dopuszczał tej myśli do siebie.

- Mam nadzieję, że tak... Ona jest świetna! Przegadaliśmy cały wieczór, nie brakowało nam tematów do rozmów i.. Ta aura, którą wokół siebie wytwarza... Sprawia, że chcesz z nią przebywać więcej i więcej...

Wiem o tym."- pomyślał Charles.

-... Jest trochę zamknięta, ale pracuję nad tym, żeby ją rozszyfrować... - kontynuował Sainz.

- Trzymam kciuki...- powiedział z udawanym uśmiechem Leclerc, po czym zaczęli rozmawiać na tematy kompletnie nie związane ze mną.

***

Czekam w szpitalnej restauracji :)"- napisałam SMSa do Carlosa. Po chwili pojawił się w umówionym miejscu.

- W końcu!- dał mi buziaka w policzek.

- Co w końcu?

- Nie mogłem się doczekać..- powiedział uśmiechając się.

- Co u Ciebie?- zapytałam.

- Rutyna... Trening- dom, dom- szpital- obiad z piękną kobietą- trening...

- Jeszcze raz przepraszam... Głupio wyszło, że nie zadzwoniłam... Nie chcę, żebyś pomyślał, że Cię olałam, albo coś w tym stylu....

- Rozumiem, masz czasochłonną pracę... Mogło Ci wypaść z głowy...- chwycił moją dłoń, która leżała na blacie stołu.

- Cieszę się, że to rozumiesz...-uśmiechnęłam się, powoli oswobadzając rękę z uścisku.

- Za tydzień w sobotę mamy imprezę inaugurującą sezon... Miałabyś ochotę wybrać się tam ze mną...?-

- O ile dobrze pamiętam, to nie mam zaplanowanych żadnych zajęć na ten dzień, więc... czemu nie...

- Ekstra!!

***

Chwilę przed 19:00 pojawiłam się u Leclerca.

- Gotowy?- zapytałam.

- Tak!

- Bierz kule i idziemy na salkę.

Jessica&Charles Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz