Idąc szpitalnym korytarzem, usłyszałam wołający mnie głos zza pleców:
- Jessica!
Odwróciłam się. To Carlos.
- Hej...- uśmiechnęłam się.
- Miałaś zadzwonić...
- Przepraszam... Ostatnio jestem strasznie zawalona pracą...- zrobiło mi się głupio.
- Wybaczam.. Pod warunkiem, że dasz się porwać dziś wieczorem..
- Dziś... Muszę zostać do późna w szpitalu... Ale co Ty na to, żebyśmy za jakąś godzinę zjedli razem obiad?
- Super! Będę u Charlesa w takim razie. Daj mi znać jak będziesz gotowa..
***
- Cześć! Jak się czujesz?- zapytał Carlos, wchodząc do sali Leclerca.
- Hej.. Nadzwyczaj dobrze, niedługo w końcu wychodzę...- mówił ucieszony.
- No nareszcie!
- A jak u Ciebie?
- Nieźle... Byłem ostatnio na randce z Jess.. Widziałem ją przed chwilą swoja drogą.. Umówiliśmy się na obiad za godzinę... Chciałem ja wyciągnąć gdzieś wieczorem, ale podobno ma sporo pracy...
- Fajnie.. I jak? Będzie coś z tego?- Charles sam nie wierzył, jakie emocje mu towarzyszą, zadając to pytanie. Czyżby był.. zazdrosny? Nie dopuszczał tej myśli do siebie.
- Mam nadzieję, że tak... Ona jest świetna! Przegadaliśmy cały wieczór, nie brakowało nam tematów do rozmów i.. Ta aura, którą wokół siebie wytwarza... Sprawia, że chcesz z nią przebywać więcej i więcej...
„Wiem o tym."- pomyślał Charles.
-... Jest trochę zamknięta, ale pracuję nad tym, żeby ją rozszyfrować... - kontynuował Sainz.
- Trzymam kciuki...- powiedział z udawanym uśmiechem Leclerc, po czym zaczęli rozmawiać na tematy kompletnie nie związane ze mną.
***
„Czekam w szpitalnej restauracji :)"- napisałam SMSa do Carlosa. Po chwili pojawił się w umówionym miejscu.
- W końcu!- dał mi buziaka w policzek.
- Co w końcu?
- Nie mogłem się doczekać..- powiedział uśmiechając się.
- Co u Ciebie?- zapytałam.
- Rutyna... Trening- dom, dom- szpital- obiad z piękną kobietą- trening...
- Jeszcze raz przepraszam... Głupio wyszło, że nie zadzwoniłam... Nie chcę, żebyś pomyślał, że Cię olałam, albo coś w tym stylu....
- Rozumiem, masz czasochłonną pracę... Mogło Ci wypaść z głowy...- chwycił moją dłoń, która leżała na blacie stołu.
- Cieszę się, że to rozumiesz...-uśmiechnęłam się, powoli oswobadzając rękę z uścisku.
- Za tydzień w sobotę mamy imprezę inaugurującą sezon... Miałabyś ochotę wybrać się tam ze mną...?-
- O ile dobrze pamiętam, to nie mam zaplanowanych żadnych zajęć na ten dzień, więc... czemu nie...
- Ekstra!!
***
Chwilę przed 19:00 pojawiłam się u Leclerca.
- Gotowy?- zapytałam.
- Tak!
- Bierz kule i idziemy na salkę.