IV Selem Rudy

209 18 6
                                    

Chłodny i wilgotny poranek powitał Hermionę nad kubkiem mocnej kawy. Wstała znacznie wcześniej, buszowaniem po ich małym mieszkanku budząc Neville'a i ich dwa bure koty: Biszkopta i Krakersa. Zwierzaki łaziły teraz za nią po mieszkaniu domagając się niezwłocznego nakarmienia. Żarłoki ocierały się o jej nogi, gdy chodziła w emocjach, tak i sam po posadzce kuchni. Za każdym razem, gdy stawiała stopę na kafelkach, miała wrażenie, że skóra podeszew przymarza jej do podłogi: w pomieszczeniu było przeraźliwie zimno, gdyż starali się oszczędzać na ogrzewaniu.

W roztargnieniu zaczęła szukać kociej karmy w piekarniku. Swój błąd zauważyła dopiero, gdy zamiast puszek wyciągnęła foremki do babeczek. Sklęła głośno swoje nieogarnięcie i podeszła do szafki. Jedna ręka zakładając botki, wrzuciła w przelocie karmę do misek. Nie pożegnała się z mężem. Nadal nie miała ochoty z nim rozmawiać.

Hermiona była niesamowicie podekscytowana. Tego dnia miała spotkać się z przedstawicielem rodu Gringottów ‒ Selemem Rudym. Całą noc przesiedziała na kanapie, wciąż i wciąż przeglądając sporządzoną umowę, skomplikowane nazwy w języku goblinów oraz dziwaczną etykietę, która obowiązywała wśród tych stworzeń. O ile zwyczaje goblinów zawsze ją interesowały, to w dobie obecnego kryzysu i związanego z nim nawału pracy, zwyczajnie nie miała czasu czerpać przyjemności z poszerzania wiedzy. Jej życie było ciągłą gonitwą i walką o dopięcie budżetu fundacji oraz własnego w taki sposób, by nie wychodzić na minusie. Każde dodatkowe wyzwanie powodowało, że Hermiona musiała zarywać noce nad książkami, pergaminami lub internetem. Tak ‒ z sieci też korzystała.

Wyszła z budynku i już chciała teleportować się w okolice Dziurawego kotła, by dostać się na Pokątną a następnie do banku, gdy jej wzrok przykuła witryna pobliskiej kawiarni. Była głodna i zmęczona, w domu lodówka świeciła pustkami, bo żadne z nich nie zdążyło poprzedniego dnia zrobić zakupów. Przetrząsnąwszy uważnie zawartość torebki stwierdziła, że ma przy sobie wystarczająca ilość mugolskiej gotówki, by kupić sobie kolejną kawę i ciastko. Zerknęła na zegarek. Do spotkania z Selemem zostały jeszcze jakieś trzy kwadranse, pracowała całą noc, więc chyba należała jej się odrobina relaksu? Poza tym... Skoro Neville pozwalał sobie na takie luksusy, jak spotkania z kobietami, czy ona nie mogła zaszaleć przez kilka minut nad croissantem?

Obiecując sobie, że podczas śniadania przejrzy po raz kolejny zrobione przez siebie notatki, przebiegła przez ulicę pomiędzy trąbiącymi samochodami.

Chociaż mieszkali w tej okolicy prawie piętnaście lat, Hermiona jeszcze nigdy nie odwiedziła kawiarni Pięć Ziaren ‒ kwestia trudnej sytuacji finansowej. Nie była pewna, do czego nawiązywała nazwa lokalu, jednak domyślała się, że do gatunków kawy. Kiedyś zapewne zasypałaby bogu ducha winną ekspedientkę milionem pytań na ten temat zyskując sobie co najmniej jej nieprzychylność, jeśli nie dozgonną nienawiść. Teraz wymieniła tylko uśmiechy z drobną szatynką za kontuarem zamawiając najsłodszą i zarazem najdroższą kawę z repertuaru. To była jej zemsta na mężu V zdradzał ją, czy nie, jej od lat nie zabrał na spacer, do kina czy chociażby właśnie do takiego lokalu, jak ten. Neville parzył wspaniałą herbatę, robił tez dobrą kawę, pyszne kakao, ale w ich życiu zbyt dużo było pragmatyzmu, a zbyt mało spontaniczności. Właściwie, to spontaniczność wcale nie istniała w ich prywatnym języku. Ona ‒ metodyczna do bólu, poukładana od czubka nosa, aż po koniuszki palców u stóp. On ‒ wiecznie zdenerwowany, zestresowany, przytłoczony dominującą osobowością żony nigdy nie wychodził z żadną inicjatywą. Hermiona, dmuchając na parujący napój, zdała sobie sprawę, że jest potwornie zmęczona samotnym wleczeniem za sobą tego smętnego wozu, jakim było ich życie i fundacja. Zawsze sądziła, że jest to ich wspólne marzenie, ich dziecko ich cel, ale teraz nie była już tego taka pewna. Neville nie narzekał, nigdy nie sprzeciwiał się jej planom i pomysłom, zawsze starał się zadowolić jej oczekiwania. Jednak był bierny, denerwująco bierny, jeśli miała być szczera i dotarło do niej, że on tak naprawdę wlecze się za nią tylko dlatego, że jest to najwygodniejsza i najbezpieczniejsza opcja.

Mistrz - szpiegowski, polityczny, SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz