Shy's maniac mode on, żeby nie było, że nie ostrzegałam! ^^ :P
Kiedy zobaczyłem dziś Kenna przypierającego Sky do szafek, wstąpiła we mnie atawistyczna, gwałtowna żądza zamordowania tego mega dupka. Nie dość, że ohydny, to śmiał marzyć o położeniu swoich parszywych, brudnych łap na mojej ukochanej.
Skończyło się to dla niego rozbitym nosem i podbitym okiem, a dla mnie wezwaniem na dywanik do dyra. Ale także mega wściekłością i pragnieniem zemsty, które łatwo było wyczytać z niestety przystojnej, choć paskudnie wykrzywionej twarzy Aidena.
Nie tylko bowiem przegrał właśnie rywalizację o względy Skylar (do której nikt go nie zapraszał), ale jeszcze jego zachowanie zostało przez dyrektora Greentown High potraktowane jako mające znamiona molestowania seksualnego.
To dlatego głównie został zawieszony, choć przy okazji na jaw wyszły jego kłamstwa i próby manipulowania panem Wu, co mu też nie pomogło. I bardzo dobrze.
Rozstając się dziś ze Sky pod klasą do angielskiego, miałem nadzieję, że Kenn już liże rany w - nie takim znowu zaciszu - luksusowej, przeszklonej willi rodziców, w najbardziej szpanerskiej dzielnicy naszego miasteczka.
Liczyłem na to, że po upadku na twarz, w którym mu odrobinę pomogłem, na razie wciąż nie może oddychać przez nos i ma cholernie silną migrenę, więc przynajmniej na chwilę mamy go z głowy.
Ale to zdrowy i silny bydlak, najdalej za dzień czy dwa dojdzie do siebie i wtedy jego zdegenerowane komórki mózgowe zaczną generować ideę czegoś bardzo niefajnego. Zemstę. Tak mi podpowiadało serce. Oraz doświadczenie i intuicja.
Jednak godziny bez znaku życia od Gardiner mijały i zacząłem się bardzo poważnie martwić, że Aiden jednak nie potrzebował całego dnia, żeby na tyle wydobrzeć, by móc zacząć zatruwać nam życie. Bo oto w dziwnie nagły sposób przestałem mieć kontakt z moją ukochaną i prawie dziewczyną. Co mnie po prostu zabijało.
Już sam nie wiedziałem, co było gorsze: niewiedza czy bezradność. Oto nie mogłem zrobić dosłownie nic, żeby się skontaktować ze Sky, która nawet w normalnych warunkach bardzo mi reglamentowała dostęp do siebie i wymianę wiadomości. A teraz nagle zrobiło się jeszcze gorzej. Beznadziejnie po prostu.
Wszystkie moje smsy do Skylar, wysłane po zakończeniu lekcji, nie dochodziły do niej. Podejrzewałem - ba, miałem nadzieję - że miała tylko wyłączony telefon.
Ale nie mogłem być pewien, przez co zaczynałem chodzić po ścianach. Literalnie. Od tygodnia, kiedy miałem jej numer, nigdy jeszcze tak się nie zdarzyło...
Coraz bardziej na poważnie bałem się, że jej się coś stało i że przyłożyła do tego śmierdzącą łapę ta dzika świnia Kenn. Zacząłem mieć bardzo niedobre przeczucia, z gatunku takich zaciskających się lodowatą obręczą na sercu.
Tak naprawdę to strasznie chciałem do ukochanej chociaż zadzwonić. I nie mogłem. Bo nawet gdybym w ogóle miał szansę się dodzwonić (a jak widać nie miałem), to starałem się to sobie wyperswadować z dwóch czy trzech względów.
Po pierwsze, to uczciwie się sam przed sobą przyznałem, że nie mogłem być pewien, czy ten telefon byłby bardziej ze względu na Sky, czy mnie samego? W końcu to ja umierałem bez niej, bez jej głosu w słuchawce. Nie ona beze mnie.
A skoro to była tylko moja potrzeba, to przecież nie miałem prawa obarczać nią ukochanej. Może jednak nic się z nią złego nie działo? Może Kenn jej jeszcze nie dopadł i to tylko ja świruję?!
Zwłaszcza że - i to drugi powód, który mnie powstrzymywał - nie chciałem jej martwić czy straszyć. A obawiałem się, że mogłoby mi się nawet przez telefon nie udać ukryć własnego niepokoju. Wszystkich tych podejrzeń i obaw o to, co dalej z Kennem, z nią i nami wszystkimi. Więc nie, dzwonienie do niej, choć wymarzone, nie było tego warte. Niech śpi spokojnie najdłużej, jak to możliwe...
Po trzecie wreszcie, nie chciałem dawać jej poczucia, że jest stalkowana. I to przeze mnie. No nie, to też odpadało. Już i tak zostanie zasypana moimi smsami, kiedy wreszcie włączy telefon, ekhm. OBY włączyła!
Jednak jak na razie dziewczyna nie odpisywała ciągle na moje wiadomości, więc coraz bardziej bliski byłem paniki, choć starałem się sobie tłumaczyć, że może na przykład odpoczywa czy śpi? Przecież uprzedzała mnie, że leci z nóg.
No ale... Boże, jej milczenie już trwało tak długo. Było to dla mnie kilka godzin prawdziwego piekła!
Znam cię tylko kilka tygodni, ale stałaś się dla mnie wszystkim, Sky.
Osobiście go rozumiem. Też piszę dopiero od paru tygodni, a już stało się to dla mnie wszystkim. To i czekolada! <333
A jakie są Wasze manie i świrki?! :*
![](https://img.wattpad.com/cover/245658269-288-k220919.jpg)
CZYTASZ
II. A Game of Skies | WYDANA
Teen Fiction"- Nawet nie wiesz, ile twoje pojawienie się zmieniło w moim życiu na lepsze!". Kiedy król szkoły zakochuje się nieprzytomnie w outsiderce z traumatyczną przeszłością, zrazu łączy ich tylko takie samo imię: Sky. Jednak chłopak podejmuje grę o serce...