Właśnie sobie uprzytomniłam, że dziś 1 listopada, czyli urodziny mojego wattpadowego syna Skylera Hermana Gardenera.
HBD, sweetheart! Niech Sky wreszcie się na Tobie pozna i przestanie się wygłupiać, a Aiden dostanie alergii na chlor albo coś, tego. Pięknego życia, kochany! <333
Ponieważ napisałam już ponad 50 rozdziałów, to z okazji urodzin Shy'a jednak będzie dziś maraton, jak za "starych" dobrych czasów A Game Of Heart. Cieszycie się?! ^^ XDDD
- Nie ma jej?! - zmartwił się mój przyjaciel. - Po angielskim odprowadziłem ją przecież do biblioteki, spokój był...
Pokręciłem tylko głową, beznadziejnie. I westchnąłem.
- Co się właściwie dziś stało? Od początku - zażądał sprawozdania Kennedy.
Wyruszyliśmy truchtem z podjazdu i skierowali się w stronę otoczonego bieżną boiska w parku tuż przy moim domu. No tak, w końcu podczas lekcji przyjaciel miał tylko szczątkowy dostęp do informacji, a czasem wręcz żaden.
Opowiedziałem mu dokładnie o tym idiotycznym narażeniu Sky na niebezpieczeństwo pozostania samej na korytarzu podczas przerwy lunchowej, co błyskawicznie wykorzystał Kenn. Nie wiem, do czego by tam mogło dojść, gdybym w porę się nie pojawił?
Ian oczywiście ponownie mnie przeprosił. To przez to, że on pobiegł na stołówkę, a ja skręciłem do wc, Aiden zyskał kilka cennych minut by zaatakować moją ukochaną, przepakowującą rzeczy z szafki do plecaka.
A na tym cholernym korytarzu jak raz nie było NIKOGO! Do tej pory nie mogłem w to uwierzyć. Ani jak draniowi udało się ją tam namierzyć?! On ma jakiś radar na bezbronne kobiety, czy co?!
- Obaj nawaliliśmy - przyznałem uczciwie. - Żaden z nas nie docenił, jak bardzo się pogłębiła patologia tego zboka. Zrobił się nieobliczalny. To odbijanie dziewczyn innym facetom to już jakaś jego obsesja. I zrobił się agresywny.
- I skąd on się w ogóle tam pojawił? Dosłownie ledwo zdążyłem się od niej odwrócić - rozmyślałem gorzko.
- Dziwne, cholernie dziwne - przyznał Ian. - A co się zadziało u dyra?
- Srajden próbował mnie wrobić w pobicie - poinformowałem go. - Jako niewinna ofiara mojej rzekomej agresji. Bo oczywiście słowem się nie zająknął, że była tam moja dziewczyna i że startował do niej z łapami.
- Twoja dziewczyna - mimo zmartwienia Kennedy zachichotał.
- Spadaj - zaproponowałem mu z przekonaniem. - Całe szczęście, że dyr też to kupił. Bez tego moja historyjka by raczej nie przeszła.
- Jaka historyjka?
- Że go nie pobiłem, tylko się bardzo zdenerwowałem widząc go narzucającego się mojej dziewczynie. I popchnąłem, NIECHCĄCY - wyjaśniłem z satysfakcją.
- Kiedy się spieszyłem, żeby do niej wrócić. Bo mi się nie spodobało, jak go przy niej zobaczyłem, heheh. Co zresztą było absolutnie prawdą - dodałem.
Ian parsknął śmiechem.
- Dyr to łyknął?!
- Niechętnie. Było słowo przeciw słowu, dopóki nie odpytał Skylar - przyznałem. - Nie wiem, co mu dokładnie powiedziała, bo rozmawiali sam na sam. Ale kiedy wezwał nas z powrotem do gabinetu, już było pozamiatane.
- Aż tak? - Kennedy wyglądał na zaintrygowanego.
- Totalnie. Powiedziałbym, że osobiście nie widziałem go nigdy aż tak podkurwionego. Na koniec się totalnie zagotował. Aż Kenn opuścił gabinet, właściwie bez pozwolenia. Prawie wyrwał drzwi razem z futryną, wychodząc!
Życzyłbym sobie, żebyś opuścił i szkołę, typie. Na zawsze.
W mediach jak widać, cheers! I sto lat, Shy! <333
CZYTASZ
II. A Game of Skies | WYDANA
Teen Fiction"- Nawet nie wiesz, ile twoje pojawienie się zmieniło w moim życiu na lepsze!". Kiedy król szkoły zakochuje się nieprzytomnie w outsiderce z traumatyczną przeszłością, zrazu łączy ich tylko takie samo imię: Sky. Jednak chłopak podejmuje grę o serce...