4. Moja dziewczyna

1.1K 63 79
                                    

Właśnie sobie uprzytomniłam, że dziś 1 listopada, czyli urodziny mojego wattpadowego syna Skylera Hermana Gardenera.

HBD, sweetheart! Niech Sky wreszcie się na Tobie pozna i przestanie się wygłupiać, a Aiden dostanie alergii na chlor albo coś, tego. Pięknego życia, kochany! <333

Ponieważ napisałam już ponad 50 rozdziałów, to z okazji urodzin Shy'a jednak będzie dziś maraton, jak za "starych" dobrych czasów A Game Of Heart. Cieszycie się?! ^^ XDDD


- Nie ma jej?! - zmartwił się mój przyjaciel. - Po angielskim odprowadziłem ją przecież do biblioteki, spokój był...

Pokręciłem tylko głową, beznadziejnie. I westchnąłem.

- Co się właściwie dziś stało? Od początku - zażądał sprawozdania Kennedy.

Wyruszyliśmy truchtem z podjazdu i skierowali się w stronę otoczonego bieżną boiska w parku tuż przy moim domu. No tak, w końcu podczas lekcji przyjaciel miał tylko szczątkowy dostęp do informacji, a czasem wręcz żaden.

Opowiedziałem mu dokładnie o tym idiotycznym narażeniu Sky na niebezpieczeństwo pozostania samej na korytarzu podczas przerwy lunchowej, co błyskawicznie wykorzystał Kenn. Nie wiem, do czego by tam mogło dojść, gdybym w porę się nie pojawił?

Ian oczywiście ponownie mnie przeprosił. To przez to, że on pobiegł na stołówkę, a ja skręciłem do wc, Aiden zyskał kilka cennych minut by zaatakować moją ukochaną, przepakowującą rzeczy z szafki do plecaka.

A na tym cholernym korytarzu jak raz nie było NIKOGO! Do tej pory nie mogłem w to uwierzyć. Ani jak draniowi udało się ją tam namierzyć?! On ma jakiś radar na bezbronne kobiety, czy co?!

- Obaj nawaliliśmy - przyznałem uczciwie. - Żaden z nas nie docenił, jak bardzo się pogłębiła patologia tego zboka. Zrobił się nieobliczalny. To odbijanie dziewczyn innym facetom to już jakaś jego obsesja. I zrobił się agresywny.

- I skąd on się w ogóle tam pojawił? Dosłownie ledwo zdążyłem się od niej odwrócić - rozmyślałem gorzko.

- Dziwne, cholernie dziwne - przyznał Ian. - A co się zadziało u dyra?

- Srajden próbował mnie wrobić w pobicie - poinformowałem go. - Jako niewinna ofiara mojej rzekomej agresji. Bo oczywiście słowem się nie zająknął, że była tam moja dziewczyna i że startował do niej z łapami.

- Twoja dziewczyna - mimo zmartwienia Kennedy zachichotał.

- Spadaj - zaproponowałem mu z przekonaniem. - Całe szczęście, że dyr też to kupił. Bez tego moja historyjka by raczej nie przeszła.

- Jaka historyjka?

- Że go nie pobiłem, tylko się bardzo zdenerwowałem widząc go narzucającego się mojej dziewczynie. I popchnąłem, NIECHCĄCY - wyjaśniłem z satysfakcją.

- Kiedy się spieszyłem, żeby do niej wrócić. Bo mi się nie spodobało, jak go przy niej zobaczyłem, heheh. Co zresztą było absolutnie prawdą - dodałem.

Ian parsknął śmiechem.

- Dyr to łyknął?!

- Niechętnie. Było słowo przeciw słowu, dopóki nie odpytał Skylar - przyznałem. - Nie wiem, co mu dokładnie powiedziała, bo rozmawiali sam na sam. Ale kiedy wezwał nas z powrotem do gabinetu, już było pozamiatane.

- Aż tak? - Kennedy wyglądał na zaintrygowanego.

- Totalnie. Powiedziałbym, że osobiście nie widziałem go nigdy aż tak podkurwionego. Na koniec się totalnie zagotował. Aż Kenn opuścił gabinet, właściwie bez pozwolenia. Prawie wyrwał drzwi razem z futryną, wychodząc!

Życzyłbym sobie, żebyś opuścił i szkołę, typie. Na zawsze.


W mediach jak widać, cheers! I sto lat, Shy! <333

II. A Game of Skies | WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz