~Kobiety~

124 10 5
                                    


Biorąc pod uwagę protesty kobiet w całej Polsce naszła mnie pewna refleksja. Spokojnie, nie wkurza mnie ten zamysł, czy protesty, ale reakcje i podejście ludzi. Ponieważ zapomina się, że kobiety mają prawdę mówiąc prawa wyborcze od około stu lat, a lata te nie są wcale jakieś dalekie.

Prawa jakiekolwiek mają w zasadzie od naprawdę nie dawna, a mimo to mamy takie zakazy wewnętrzne, określiłabym to jakie takie kulturowe. Takie typu ''zostaw to, to nie dla dziewczynek'', ''nie dramatyzuj, bo to nie przystoi'', ''damy nie przeklinają''. I inne takie. Mnie osobiście wkurza podejście moich dziadków, który powtarzają, że gdybym była chłopcem, to by mi na to pozwolili nawet się nad tym nie zastanawiając. Albo zrobię cokolwiek, co wykracza za poziom kobiecości i od razu idą komentarze w stylu ''szkoda, że nie jesteś chłopcem'', ''chyba chuj ci odpadł w czasie porodu''.  I to tylko jest w zakresie mojego zachowania, bo wyglądam jak najbardziej jak kobieta, nawet lubię się ubrać elegancko, jak dama. Jednak co z tymi, które nie wyglądają, jak kanon, tymi co tylko się jak kobieta zachowują, a nie wyglądają, albo jedno i drugie. To dopiero musi być nieprzyjemne.

Ale co to w ogóle znaczy być kobietą? To też mnie w jakiś sposób zastanawia. Kobieta jest piękną? Malują się? Ma długie włosy? Chodzi w sukienkach? Jej ulubionym kolorem jest różowy? Jest cichutka?

Tak trochę nie tędy droga, moim zdaniem kobieta się powinna czuć kobietą, a nie wyglądać jak nakazuję to kanon.

(Nie będę się rozpisywać na temat trans-kobiet, ponieważ naprawdę nie rozumiem tego zjawiska, dla mnie jest to dziwne, ale toleruję to bez nienawiści, bo według mnie każdego powinno się szanować. Tak po ludzku, ponieważ jak się nierozumie czyiś uczuć, to powinno się to po prostu szanować.)

Wracając. Niektórzy ludzie mają ból dupy, o to, że kobiety wychodzą na ulicę, aby bronić swoich praw. Mnie osobiście przeszły ciarki, gdy pomyślałam o tym, że mogłabym nosić pod sercem martwe dziecko, albo urodzić je w bólu, aby patrzeć jak w bólu umiera po kilku godzinach. Albo aby heroicznie umrzeć razem z nim. Tylko po to, by po Bożemu je ochrzcić. I wszyscy zdziwieni. Czemu kobiety tego nie chcą?

Starałam się postawić po stronie rządu, nawet tej Kai. Najprawdopodobniej z jej perspektywy macierzyństwo jest czymś cudownym. Kocha swoje chore dziecko i może była przerażona z fakty, że setki chorych dzieci niepełnoprawnym jest zabijane. Tylko, nie wszyscy rodzice mają na to psychę, pieniądze, aby zajmować się chorym dzieckiem. Pomyślałam sobie też o tym, że mogą obwiniać się za jego cierpienia, że coś jest z nimi nie tak, skoro ich dziecko jest inne. Albo odwrotnie. Nienawidzić swoje dziecko i się na nim wyżywać, czy po prostu porzucić w lesie. Takie przypadki też były.

Także. Głownie kobiety walczyły o opiekę zdrowotną, aby lekarz mógł je ratować.

I inni są wkurzeni, że walczymy o prawo, bo w sumie sto lat praw to za długo, nie? My od początku byliśmy marginesem społeczeństwo, nie mieliśmy głosu w polityce, mieliśmy zadania typu; poświęcenie się dla męża, dzieci, gotować i sprzątać. Bez rozrywek, hobby, bez lekarzy. Takie średniowiecze.

To mocny przykład, ale gdy były zamieszki w Ameryce, to wszyscy ich wsparli, bo mieli niewolniczą przeszłości. Ale w zasadzie, kobiety też taką miały. Bo to w zasadzie życie przez kilka tysięcy lat pod butem męża. Od zawsze, ale rzadko kto jest po ich stronie. Nawet rodzina tych, co protestowali, czy kościół.

Dlatego mnie wkurwiają ci, co mówią, że ''po co te kobiety chcą tych praw''.

Chodzę do szkoły katolickiej, prawie wszyscy mają na profilowym naklejkę ''wygrało życie''. choć w rzeczywistości przegrało.



(Mężczyźni też są pod jakimś tam kątem poszkodowali, ale tu się skupiam na kobietach)

Wszystko to, co denerwująceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz