Wiecie jak to jest, gdy się jesteś zauroczona i tkwisz w tym, nie sobie z tym poradzić. Rozmyślasz jakby to było, gdybyście byli razem.
Nie jestem za młoda, ale za stara też nie, chodź czuję się już dojrzale z myślą, że nade mną wisi cyfra siedemnaście.
Moim największym marzeniem było posiadanie osoby, która by mnie kochała. Otoczyła swoją opieką oraz ciepłem. Rozumiała moją wrażliwość.
Ja ogółem bardzo łatwo się zakochuję, ale jeszcze nigdy nie było tak, że ktoś mi się podobał, a nagle pojawił się ktoś nowy i automatycznie odrzucałam tą pierwszą.
Aby to zauroczenie umarło, to ta osoba musiał to uczucie we mnie zabić.
Moja pierwsza miłość miała kogoś innego, a gdy się o tym dowiedziałam to pocierpiałam trochę, ale się z tym pogodziłam. Chciałam jedynie szczęścia tej osoby, a mój egoistyczny ruch mógł zasiać żal w obu sercach. Także bez słowa schodziłam ze sceny.
Tak było również następnym razem, płakałam, lecz się podniosłam.
Następnym razem odważyłam się powiedzieć o swoim uczuciach, lecz...
„Podoba mi się ktoś inny.”
Wtedy dość długo czułam pustkę, lecz wtedy pojawił się ktoś, kto mnie zniszczył do tego stopnia, że zbierałam się po tym ponad pół roku.
Mój pierwszy chłopak, co prawda nigdy nie miałam okazji go zobaczyć. Był kuzynem mojej przyjaciółki, miał przyjechać na wakacje...
Lecz nigdy to się nie wydarzyło. Okłamał mnie, że jest śmiertelnie chory i zrywa, ponieważ musi się skupić na leczeniu. Byłam tym załamała, lecz to był dopiero początek. Jego siostra wysłała mi jego zdjęcie z jakąś inną dziewczyną.
Zerwał ze mną w taki sposób dla niej.
Jakoś chyba nie mam szczęścia do miłości, chodź to zawsze było moje marzenie. Nawet w przedszkolu marzyłam o dobrym mężu.
I ostatnia osoba, która moje uczucie zabiła ciszą.
Podobał mi się chłopak, który był bardzo miłym i uprzejmym człowiekiem, w zasadzie właśnie dlatego się zauroczyłam. Miałam wrażenie, że mógłby mnie ochronić przez tym całym złem tego świata, że mógłby mnie bronić, bo ja nie radzę sobie w życiu.
Wszystko mnie przytłacza, problemy która na mnie spadają wręcz gniotą. Nie tylko w sferze uczuciowej.
Ja tylko pragnę tego, aby ktoś mnie obronił i dał nadzieję. Aby dał mi iskrę w moim zimnym sercu.
Lecz jak już mówiłam, on zabił moje uczucie ciszą.
Przed wakacjami dowiedziałam się, że kogoś ma. Wtedy to zaczynało kruszeć, lecz wtedy okazało się, że to już nieaktualne.
Miałam nadzieję, a znajome stwierdziły, że muszę działać. Także napisały do niego o moim uczuciu.
On stwierdził, że mnie nie zna, a nie chce się wplątywać w takie związki. W pełni to rozumiałam. Obiecał jednak, że pogada ze mną.
Ta rozmowa to było tylko krótkie pytanie o salę.
Gadał z innymi dziewczynami, a ze mną nie. Udawał, jakby o niczym nie wiedział.
Myśli, że ja nic nie wiem, a ja wiem, że wie.
Oboje udajemy, a to zabiło moje uczucie.
Moja mama mówi mi, że poznam kogoś na studiach, a ja mam tylko nadzieję, że tak się stanie.
Jak na razie mam dość miłości. Chodź to moje marzenie, bo boję się zostać sama.
CZYTASZ
Wszystko to, co denerwujące
NonfiksiZbiór tego wszystkiego co mnie najbardziej w świecie WKURWIA! :3