Rozdział 3: Cisza

379 17 2
                                    

Słońce właśnie wstało. Mieliśmy cały nasz sprzęt i mieliśmy wyruszać w nieznane.

"(T/I) czekaj! Idę z wami" powiedział Bellamy. "Miałaś rację. Musimy walczyć, ale razem."

"Cieszę się, że podjąłeś dobrą decyzję... teraz idź i zaprowadź swoich ludzi do zwycięstwa."

"Nie." Powiedział, kładąc rękę na moim ramieniu "zaprowadźmy naszych ludzi do zwycięstwa."

Uśmiechnęłam się do niego i obróciłm do reszty. "Musimy zachowywać się strategicznie. To znaczy, że nie możemy tylko biegać i krzyczeć. Musimy działać po cichu."

"Tylko w ten spospób możemy ich pokonać" dodał Bellamy. "Ruszajmy!"

Wszyscy nałożyliśmy błoto na nasze ubrania i twarze. Opuściliśmy obóz.

"Powinni gdzieś tu być" wyszeptałam.

Zobaczyłam kilka śladów stóp na ziemi. Podniosłam rękę, aby jedni poszli na prawo, a drudzy na lewo.

"Musimy się rozdzielić" powidziałam do wszystkich, którzy mogli mnie usłyszeć.

Finn, Bellamy, Jasper, Murphy i ja poszliśmy w tą samą stronę.

Zatrzymałam ich.

"Co się dzieje (T/I)?" Zapytał Finn.

Położyłam palec na swoich ustach. Wzięłam włócznię. Szybko się obróciłam i rzuciłam nią w Ziemianina. Padł na ziemię, a my podbieglismy do niego.

"Wygląda na to, że mamy wojowniczą księżniczkę w swoich rękach" powiedział Murphy z uśmiechem.

"Weźcie jego broń'' powiedziałam.

Bellamy wziął miecz, a Jasper włócznię.

"Umiesz tego używać Jasper?" Zapytałam go.

"Chyba tak?" Powiedział niepewnie.

Murphy wyrwał mu broń z rąk. "Mogę tego używać, dzięki."

Usłyszelismy, że coś za nami biegnie.

"Gotowi'' wyszeptałam.

Wszyscy przykucnęliśmy z bronią w ręku.

Jasper padł ma ziemię z włócznią w swoim ciele.

"O mój-Jasper!" Popatrzyłam na niego. Zobaczyłam Ziemiankę i rzuciłam w nią moją włócznią tak mocno, jak tylko mogłam, aby zabić ją w jednej chwili.

"Musimy zabrać go z powrotem do statku!" Krzyknął Bellamy.

Wyjęłam róg Ziemian z mojej torby i dmuchnęłam w niego, aby wszyscy Ziemianie odeszli. Szybko udaliśmy się do statku i położyliśmy Jaspera na pryczy.

"Co mamy zamiar zrobić?" Zapytał Finn.

"Mama (T/I) jest lekarzem. Ona wie co robić Finn." Powiedział Murphy, posyłając mu zirytowane spojrzenie.

Rozerwałam koszulkę Japera. Krew była wszędzie.

"Dobra, potrzebuję trochę ubrań, bandaży, sterylizowanej igły i nici. Pośpieszcie się!''

Finn i Bellamy przynieśli całe zaopatrzenie, podczas gdy Murphy obserwował rozwój zdarzeń.

"Zamierzasz to z niego wyjąć?"

"Tak Murphy!" Odpowiedziałam nerwowo.

Chwyciłam za włócznię "dobrze Japer, trochę zaboli" wyciągnęłam ją szybko z jego ciała.

"Aaaaa!" Krzyknął Jasper.

"Wszystko w porządku Jasper! Uspokój się."

Bellamy podał mi wilgotną szmatkę. Zaczęłam uciskać ranę, aby zatamować krwawienie. Krew przesiąkła całą tkaninę.

"Finn, podaj mi igłę i nić."

"Co?!" Powiedział Jasper, próbując się podnieść.

Murphy popchnął go z powrotem do pozycji leżącej "zostań tak, Jasper!"

Zszyłam jego ranę, a potem obmyłam go z krwi. Następnie owinęłam miejsce, z którym do niedawna tkwiła włócznia, bandażem.

"Teraz potrzebuje odpoczynku" powiedziałam, gdy usiadłam. Oparłam czoło o moje zakrwawione ręce.

"Ej, wszystko w porządku?" Zapytał mnie Bellamy.

Spojrzałam na niego "nie. Powinnam cię posłuchać. Powinniśmy tu zostać. Bylibyśmy bezpieczni.''

Bellamy usiadł obok mnie "o czym ty mówisz (T/I)? Dzięki tobie zabiliśmy ponad 40 Ziemian! Teraz jesteśmy bezpieczni, właśnie dzięki tobie!"

"Ale Jasper prawie przez to zginął" powiedziałam.

"Prawie. Nie obwiniaj się za kilku poległych."

Ten komentarz mnie rozzłościł. Wstałam "Bellamy nasi  ludzie nie mogą ginąć. Jest nas 94. Sześciu ludzi w tydzień! Jak może cię to nie obchodzić?"

Wstał, górując nade mną "ponieważ dzięki temu, że oni są martwi, my możemy żyć!"

"Powiedz to, gdy zginie osoba, którą kochasz. Na przykład Ovtavia."

Popchnął mnie na na ścianę i chwycił za szyję. Próbowałam poluźnić jego uścisk, ale był zbyt silny.

"Nie mów o Octavii!" Powiedział z wyraźnie emanującą od niego wściekłością.

Do statku wrócił Finn, aby zobaczyć, jak radzi sobie Jasper.

"Bellamy! Przestań!" Powiedział, gdy do nas podbiegł.

Zaczynałam już robić się fioletowa z braku powietrza.

"Bellamy! Nie rób tego! Potrzebujemy jej!"

Bellamy obrócił się w jego stronę "daj mi jeden powód, dlaczego!"

"Po pierwsze jest jedyną osobą, która wie jak dbać o rany." Powiedział szybko Finn.

Puścił mnie i rzucił na podłogę. Opadłam na ziemię, głęboko oddychając i trzymając się za szyję.

"Co jest z tobą nie tak, co?!" Finn popchnął Bellamy'iego.

"Nie... Ja-ja zasłużyłam na to" powiedziałam nadal sapiąc.

"Co?"

Wzięłam oddech i wstałam, żeby przeprosić Bellamy'iego. "Nie powinnam wciągać w to Octavii... Przepraszam." Powiedziałam, ciągle trzymająć się za szyję.

Bellamy popatrzył na mnie i ściągnął moje ręce z miejsca, za które przed chwilą mnie ściskał. Widniały na niej czerwono-fioletowe śniaki, które sam na niem zostawił.

"Przepraszasz mnie?" Zapytał.

Skinęłam głową.

"Boże. Nie (T/I). Dlaczego jesteś taka miła?!" Powiedział to bardziej jako obrazę niż komplement.

"Przepraszam?" Powiedziałam.

Roześmiał się, stanął przede mną tak, że nasze nosy niemal się ze sobą stykały "może umiesz walczyć, ale jesteś słaba." Obrócił się i wyszedł.

Usiadłam na ziemi, pocierając szyję. Podszedł do mnie Finn.

"Nie słuchaj go. Umiejętność przepraszania jest wyznacznikiem siły." Potarł moje ramię.

"Nie, ma rację." Poczułam łzy pod powiekami, które były spowodowane bólem w klatce piersiowej i szyji. "Jestem słaba."

Finn przytulił mnie "ej-ej-ej jesteś dobra, jesteś dobra."

May We Meet Again | Bellamy Blake x Reader [TŁUMACZENIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz