~9~

1.6K 105 63
                                    

- Chyba nie zdajesz sobie sprawy z kim masz do czynienia - wycedził - A uwierz, jestem ostatnią osobą na tej planecie, której chciałbyś podpaść...

Wade patrzył na wystraszonego i zszokowanego chłopaka, który nie mógł wydusić choćby jednego słowa.
Peter wlepiał wzrok w maskę najemnika. Był zupełnie sparaliżowany, choć chciał rwać się do ucieczki, bo sytuacja wcale mu się nie uśmiechała. Co teraz?

- Żartowałem! - prychnął śmiechem Wade, obserwując minę nastolatka - Gdybyś tylko siebie widział! Ha!

Spiderman stał jak wryty nie mogąc uwierzyć temu co się przed chwilą stało. Usiadł tylko na krawężniku i schował twarz w dłoniach. Jęknął niezadowolony gdy dotknął rannego policzka.

- Dobra, leć do domu Spidey - powiedział, ale w duchu dalej śmiał się że swojego żartu.

- Pool... Jesteś niemożliwy, ja prawie zawału dostałem! - Chłopak w końcu się odezwał.

Najemnik tylko prychnął śmiechem i poklepał Petera po głowie.

- No cóż, komu w drogę, temu czas. Ja muszę się zbierać - oznajmił po chwili.

- Taa... Cześć... - mruknął nastolatek, po czym chwycił swoją deskorolkę i odjechał.

Mógł śmiało stwierdzić, że było to najdziwniejsze spotkanie na świecie. Przy okazji teraz naprawdę zaczęło go zastanawiać dlaczego mężczyzna cały czas chodzi w kostiumie.

Wrócił do domu, a tam zastał ciocię, która musiała wrócić pod jego nieobecność.
Zobaczyła jak wchodzi do środka i zdejmuje buty.

- Matko, Peter, co ci się stało? - podeszła do niego, gdy tylko zauważyła ranę na twarzy.

- Nic mi nie jest - przewrócił oczami.

- No ty się kiedyś zabijesz dziecko!

- Bez przesady... Za tydzień nie będzie po tym śladu...

May pokręciła głową i wróciła do kuchni.

- Przyjdź później na kolację! - zawołała do wchodzącego po schodach chłopaka.

- Okej! - powiedział i zamknął drzwi.

Spiderman musiał chwilowo odpuścić swoje pajączkowanie, bo egzamin zbliżał się nieubłaganie.
Chwycił stertę książek leżących na łóżku i wziął się za naukę.
Szło mu to niezwykle opornie, ale zależało mu na dobrych wynikach.

Najgorzej wchodziła mu historia, teraz zaciął się na dziejach Kanady.
Jedyne z czym kojarzył mu się ten kraj to syrop klonowy... Co swoją drogą narobiło mu ochoty na pancake'i.

Siedział z książką, bujając się na fotelu od biurka. Czemu nie mógł mieć mocy super-szybkiej nauki?

Po około godzinie May zawołała go na kolację. Można było uznać to za zbawienie.

- Uczysz się? Chyba wiesz, że niedługo egzaminy? - zamęczała go.

- Taa... Wiem, uczę się, ale to jest nudne! Po co mi to?

- No jak to po co? Chyba ty chcesz mieć dobre wyniki? Jedz - przypomniała o stygnącym na talerzu daniu.

***

W końcu nadszedł wyczekiwany przez Petera dzień. Była sobota rano. Nawet bardzo rano, bo jeszcze nie wybiła 6.
Gdy tylko chłopak otworzył oczy, natychmiast zerwał się z łóżka. Serce podchodziło mu do gardła. Czy wszystko poszło zgodnie z planem? Czy dali radę?

Kilka minut później chłopak w swoim stroju zmierzał w kierunku Manhattan'u.
Prawdopodobnie pobił swój rekord w dostaniu się tutaj, mało nie przewrócił się zeskakując pod wejściem do wieży.
Nawet nie pomyślał o tym, że Avengers mogą jeszcze spać, bo po misji prawdopodobnie w głowach mieli jedynie odpoczynek.
Jednak ciekawość pomieszana z niepokojem nie dała czekać na odpowiedniejszą godzinę.

Bad rules [Iron Man | Spider-Man | Deadpool] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz