~10~

1.6K 94 58
                                    

Peter przez kilka następnych dni przychodził do wieży, aby towarzyszyć Tony'emu, który zdawał się wcale nie czuć lepiej. Nikt jednak nie chciał powiedzieć mu, co się wydarzyło. Gdzie byli? Co robili? Jak to się skończyło? Było tyle pytań, a żadnych odpowiedzi.

Chłopak jednak siedział przy łóżku swojego mentora, opowiadając o tym co działo się w szkole i co robił. Wiedział, że nie dostanie odpowiedzi, prawdopodobnie nawet nie był słuchany, bo Stark cały czas spał. Przynajmniej tak założył Spiderman, bo mogła być to też zasługa magii doktora.

Stephen powtarzał, że nie ma się czym martwić. Skoro tak mówił, to chyba była to prawda?
Pozostała część drużyny miała się całkiem dobrze. Musieli wrócić do swoich codziennych obowiązków, bo jednak w ich świecie nie było miejsca na odpoczynek.

Zdarzyło się, że w tym zabieganiu ktoś spojrzał z politowaniem na Petera, który w oczach miał łzy. Nawet Strange żałował, że nie może nic więcej zdziałać.
Widok dziecka siedzącego godzinami przy zupełnie odciętym od rzeczywistości człowieku nie należał do szczęśliwych.
Tym bardziej, że ten dzieciak zupełnie nic nie wiedział. Mimo, że czekał tydzień na jakikolwiek znak życia, był pierwszy, który w ogóle pomyślał żeby upewnić się, że z nimi okej... Jest pomijany.
Jednak wyboru Tony'ego nikt nie śmiał kwestionować, nawet jeśli wydawał się on niesprawiedliwy.

***

Przez ten czas nastolatek ani razu nie spotkał deadpool'a. Zresztą nie miał jak go spotkać skoro nie wychodził na patrole. Dni trwały dla niego wieczność, zwłaszcza gdy był w szkole. Nie wiedział czego może się spodziewać skoro nikt nie chce powiedzieć mu prawdy. Co jeśli że Stark'iem wcale nie było w porządku? Chciał wierzyć w to co słyszał, ale nie potrafił. Za bardzo się martwił.

Bał się o drużynę i o Tony'ego, bo właściwie jedynie ich miał oprócz ciotki May. Nikogo innego. Milioner był jedyną osobą, której tak naprawdę ufał.

Tego popołudnia siedząc przy łóżku właśnie to powiedział. Domyślał się, że mężczyzna go nie słyszy. Tym razem nawet by tego nie chciał.

- Musi się Pan obudzić, Panie Stark. Proszę - szeptał przez zaciśnięte gardło - Ja nie poradzę sobie... Sam. Świat Pana potrzebuje, Avengers Pana potrzebują... I ja - dodał jeszcze ciszej.

Oparł głowę o rękę spoczywającą bezwiednie na materacu.
Zamknął oczy, do których mimowolnie cisnęły się łzy. W myślach błagał żeby wszystko było dobrze. Dlaczego Tony nie chciał jego pomocy? Przecież na pewno by się przydał.
Może by przeszkał? Czyżby Iron Man uznał, że taki dzieciak jak on będzie tylko plątał się pod nogami? Ale on potrafił walczyć...
Chłopak szybko porzucił te scenariusze. Na pewno był inny powód.

Po jakimś czasie ocknął się z zamyślenia i podniósł głowę do góry. Obserwował jak klatka piersiowa bohatera unosi się i opada w spokojnym rytmie.
Siedział tak do późnego wieczora, co jakiś czas odzywając się żeby opowiadać właściwie samemu sobie różne historie. Niektóre nie miały sensu, ale to go uspokajało.

***

Pod koniec kolejnego tygodnia nastolatek jak codzień udał się w odwiedziny do Avengers. Wpuściła go Natasha, która wyglądała na całkiem zadowoloną, jednak nie chciała zdradzić powodu.

Kobieta zaprowadziła chłopaka do salonu.

- Panie Stark! - Spiderman wręcz pisnął wchodząc do środka.

Iron Man siedział na kanapie, co prawda cały w opatrunkach i poobijany, ale przynajmniej wyszedł z sypialni.

Młody superbohater w mgnieniu oka znalazł się przy mężczyźnie z niedowierzaniem i szczęściem na twarzy. Naprawdę mu ulżyło.

- Cześć Peter - przywitał się jak gdyby nigdy nic, milioner - Siadaj - wskazał na miejsce obok siebie - Coś ty narozrabiał, że masz bliznę na twarzy? Ciebie się nie da na kilka dni zostawić żebyś był w jednym kawałku... - powiedział z nie smakiem, przyglądając się twarzy chłopca.

- Ja? To Pan leżał kilka dni w łóżku! - chciał sprostować.

- Czyli jakbym cię zabrał, to byś chyba już nie wrócił jak ty w domu potrafisz się tak urządzić - zaśmiał się.

Peter pokręcił głową, nawet nie próbował już wygrać tej dyskusji.

- Gdzie doktor Strange? - zapytał po chwili nastolatek.

- Musiał gdzieś iść. Ja czuję się lepiej, a on ma też inne sprawy na głowie. Będzie tu wpadał co jakiś czas, a czemu pytasz?

- Nic ważnego... Tylko zastanawiałem się czy on też był z wami na tej misji...

- Tak, był, ale nie licz, że się od niego czegoś dowiesz.

- Czemu nie chce mi Pan powiedzieć o co chodziło?

- Dowiesz się w swoim czasie, nie możesz wiedzieć wszystkiego Peter - zaznaczył ostro - Eh... Pomożesz mi przejść do pracowni? Może coś razem porobimy, a dawno mnie tam nie było - zaproponował już łagodniej.

- Chyba powinien Pan odpoczywać...

- Odpoczywałem dobry tydzień albo i więcej, nienawidzę nic nie robić. Zresztą raczej musisz powiedzieć coś May, chyba nie pilnujesz mnie jak śpię na stażu u Avengers - zaśmiał się, a Peter tylko wywrócił oczami.

Chłopak wziął Tony'ego pod ramię i razem zeszli do pracowni, czyli miejsca gdzie milioner czuł się jak ryba w wodzie.
Spiderman też lubił spędzać tam czas, to wszystko wydawało mu się naprawdę interesujące. Chciał kiedyś być taki jak Iron Man, który był jego autorytetem od najmłodszych lat. Teraz miał okazję pobierać u niego nauki, a w przyszłości stać się jednym z Avengers...
Takie przynajmniej było założenie. Oczywiście wiedziała o tym tylko drużyna i milioner. Przecież przyjazny spiderman z sąsiedztwa był anonimowy...
Choć teraz ktoś już znał jego tożsamość. Ktoś kto nie powinien.

***

5 lat wcześniej, Europa

Tony wraz w Wade'em dotarli do tymczasowej bazy operacyjnej, gdzie czekała już na nich reszta drużyny. Większość była raczej sceptycznie nastawiona do nowego sojusznika. Zwłaszcza, że od jakiegoś czasu było dość głośno o najemniku i to w bardzo nie bohaterski sposób. Wszyscy jednak wiedzieli, że ta pomoc im się przyda. Moc Deadpool'a w tym momencie była bezcenna, tak samo jak każda dodatkowa para rąk.

- W końcu jesteś Tony, wszystko okej? - zaczął Rogers, siadając na jednym z krzeseł.

- Jasne... No dobra, jak wiecie - mówił mężczyzna, wychodząc na środek pomieszczenia - przyprowadziłem ze sobą kogoś, kto zadeklarował się pomóc - Wilson podszedł w tym momencie do milionera - Oto Deadpool.

- To akurat już wiemy... Nawet za dobrze - mruknęła Nat - Słuchaj Pool, jeśli coś Ci odbije, to wiedz, że będziesz miał z nami do czynienia.

- Ta, dobra, skończcie pierdolić, lepiej powiedzcie jaki jest plan - mówił z denerwującą obojętnością najemnik.

Wade dobrze wiedział, że Avengers nawet gdyby chcieli, nic mu nie zrobią. Ciężko unicestwić kogoś nieśmiertelnego. Jednak zamierzał naprawdę współpracować, bo relacja z drużyną, a tym bardziej Stark'iem była mu bardzo na rękę.
Teraz szczerze nie wiedział, czego oczekuje w zamian. Mógł zarzyczyć sobie cokolwiek materialnego, a milioner spełniłby jego zachciankę.
Jednak to nie było takie proste. Nie tego chciał. On sam miał pieniądze. Cenił się, a ludzie płacili.

Wiedział, że kiedyś znajdzie się sprawa, w której Tony okaże się przydatny. Lubił gdy ktoś miał u niego dług.
Często tak jak i w tej sytuacji proponował swoją pomoc, czasem celowo ukrywając przy tym nieludzkie zdolności.
To pozwalało mu na zmuszenie ludzi do rzeczy, których normalnie nie zgodziliby się zrobić, a tak... Musieli jakoś się spłacić.

1157 słów.
Ja wiem, że rozdział nie za długi i przede wszystkim późno, ale czasu mi brakuje. Spóźniony prezent na Mikołajki, okej?

Bad rules [Iron Man | Spider-Man | Deadpool] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz