001

10.6K 559 566
                                    

Harry otrzepał swoje włosy z pierwszego, zimowego śniegu, który spadł w tym roku. Razem z Ronem i Hermioną wyszli na zewnątrz, aby obejrzeć to cudowne zjawisko, które przypomniało mu, że już za dwadzieścia cztery dni będą święta.

Od kiedy Syriusz został uniewinniony rok temu, podczas bitwy w Ministerstwie Magii, nie mógł doczekać się tego cudownego, rodzinnego okresu. W tym roku chciał spędzić je właśnie z nim oraz Remusem, którzy po części zastąpili mu rodziców.

Płatki śniegu wirowały w powietrzu i parzyły lekko swoim zimnem, powodując, że uczniów (o ile się dobrze nie ubrali) przechodziły dreszcze.

Hermiona, Ron i Harry rzucali się śnieżkami i budowali bałwany, jakby wcale nie mieli po szesnaście lat, a co najwyżej sześć. Wcale im to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Potter w dzieciństwie nie miał czasu i pozwolenia na takie rzeczy, dlatego teraz korzystał z tego jak mógł.

Gdy w końcu po godzinie na świeżym powietrzu, byli już całkiem przemęczeni i zmarznięci, Granger postanowiła zawrócić ich do środka.

— Wracajmy już do zamku — zaproponowała Hermiona, której włosy zakręciły się jeszcze bardziej od wilgoci pochodzącej z śniegu.

— Oj Miona, daj spokój. Jest tak cudownie — jęknął Ron z wielkimi rumieńcami na policzkach, prawdopodobnie spowodowanymi zimnem panującym wokół nich.

— Będziemy chorzy — zganiła go. — A jeśli będziemy chorzy, nie będziemy mogli chodzić na lekcje.

Chłopcy przewrócili jednocześnie oczami na słowa szatynki.

— Dobrze Hermiono, skoro aż tak się o nas martwisz — zgodził się w końcu Harry. Otrzepali się z śniegu i skierowali w stronę zamku.

— Oczywiście, że się o was martwię – jesteście moimi przyjaciółmi — odpowiedziała Hermiona oburzonym tonem.

Gdy weszli do zamku, skierowali się w stronę kuchni, w której postanowili wypić gorące kakao na rozgrzanie. Oczywiście, Hermiona marudziła, że nie powinni wykorzystywać skrzatów, ale chłopcy byli już przyzwyczajeni do jej narzekania.

— Wracasz do domu na święta? — zapytała Hermiona, patrząc na Rona, który ubrudził usta w rozpuszczonych piankach, pływających w jego kakao.

— Jak zawsze, ale też jesteś zaproszona. A ty Harry? Przyjeżdżasz do nas?

— Myślałem żeby spędzić te święta z Syriuszem i Remusem — wyznał.

— O właśnie, jak u nich? — zapytała szatynka.

— Całkiem dobrze, teraz planują wyprowadzić się z Kwatery Głównej, sami wiecie jak Syriusz nienawidzi tego miejsca — powiedział Harry i wrócił do picia swojego napoju.

Po około pół godzinnej rozmowie w kuchni, postanowili wrócić do Pokoju Wspólnego i popracować trochę nad wypracowaniami na jutrzejszy dzień. Pomimo tego, że zbliżały się święta, żaden nauczyciel nie dawał im wytchnienia od zadań.

— Pójdę tylko po pergamin — poinformował ich Harry, gdy tylko doszli na miejsce, jednak w jego dormitorium czekała już niespodzianka.

Na jego łóżku leżała czerwona róża, przewiązana złotą wstążką i list w ozdobnej kopercie.

Lekko dotknął kwiatka, nie chcąc zniszczyć jego delikatnych płatków i obejrzał go dokładnie. Był naprawdę piękny, chociaż ci którzy spojrzeli by na niego tylko z daleka, powiedzieli by, że to tylko zwykła róża.

Później postanowił obejrzeć kopertę, zakładając, że wyjaśnia w jaki sposób znalazł się tu ten "prezent".

Drogi Harry,

pisze do Ciebie, by przekazać, że ta róża jest pierwszym prezentem, który przekaże Ci w ciągu dwudziestu czterech dni. Potraktuj to jako pewien rodzaj kalendarza adwentowego – codziennie dostaniesz coś, co będzie symbolizować moją miłość do Ciebie. Będę dawać Ci również małe podpowiedzi co do tego, kim jestem. Ale nie kieruj się tym – nasza znajomość jest dosyć skomplikowana, ale musisz wiedzieć, że moje uczucia są szczere.

Pierwszym prezentem jest róża. Delikatna, romantyczna, znak miłości. Wybrałem ją, bo to ona symbolizuje moje uczucie do Ciebie.

X

— Co tak dłu- o co czytasz? — zapytał Ron wchodzący do pokoju. Najprawdopodobniej to Hermiona kazała mu sprawdzić co zajmuje mu tyle czasu.

— Dostałem... prezent. Wiesz może od kogo?

— Prezent? Święta są dopiero za niecały miesiąc. A poza tym, dlaczego róża? — Ron podszedł do niego zaciekawiony i przyjrzał się roślinie.

— Tutaj pisze, że dostanę prezenty codziennie, aż do świąt. Przynajmniej tak to rozumiem — wytłumaczył mu brunet i odłożył list na szafkę nocną. — Widziałeś kogoś żeby się tu kręcił?

— Przepraszam stary, ale byłem cały dzień z tobą i Hermioną — mruknął. — Ale może reszta coś wie?

— Zapytam ich jak wrócą. A teraz wracajmy do Hermiony, musimy dokończyć te pracę — powiedział Harry i tak jak postanowili – tak zrobili.

Zeszli po schodkach do Pokoju Wspólnego i zostali zganieni przez szatynkę, że tylko stracili czas, po czym wzięli się do pracy. Ale chociaż zielonooki starał się skupić na wypracowaniu z Transmutacji, wciąż wracał myślami do listu i róży, które zostały w jego dormitorium.

***

witam w nowej książce!
powstała ona z okazji zbliżających się świąt, dlatego codziennie, aż do 24 grudnia będą pojawiały się rozdziały ❤

kalendarz adwentowy  ও・drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz