015

5.8K 466 190
                                    

Była już dość późna pora. Bibliotekę oświetlał tylko delikatny blask świeczek oraz ewentualnie zaklęcie Lumos, które rzuciłby jakiś inteligentny uczeń.

Harry nie był jednym z nich i siedział przy naturalnym świetle ognia, praktycznie zasypiając. Transmutacja, choć wydawała się ciekawa, była trudna do nauczenia, jeśli chodzi o samą teorię. Praktyka też nie była najłatwiejsza, ale Potter opanował ją już na dzisiejszej lekcji. Teraz zostało mu do napisania długie wypracowanie, na temat, dlaczego niektóre przedmioty mają większą predyspozycje do transmutacji niż inne.

Nie radził sobie z tym kompletnie. Przeczytał już z pięć rozdziałów o tym, a wszystkie literki zlewały się ze sobą, skutecznie mu to utrudniając.

Prawie już zasypiał, gdy usłyszał kroki obok siebie, a następnie osoba, która weszła do biblioteki, usiadła przy tym samym stoliku. Harry spojrzał na nią leniwie i ze zdziwienie zauważył, że był to Malfoy.

— Problemy z nauką, co Potter? — zapytał, kładąc swoje książki przed nimi.

— Czego chcesz Malfoy — warknął cicho, nie mając już siły na jakąkolwiek kłótnie.

— Co tak ostro? Tylko zapytałem — odpowiedział mu i zaczął wyciągać pergamin i pióro ze swojej torby.

— Co robisz? — zapytał go, lekko się ożywiając – przecież nie zaśnie przy Malfoyu, a nie mógł odejść bo jeszcze nie skończył wypracowania.

— Zadanie z Transmutacji — wytłumaczył spokojnie.

— Tak, widzę, ale czemu przy mnie? — kontynuował brunet.

— Ponieważ ty też się tym zajmujesz? Przynajmniej zauważyłem po podręcznikach. — Blondyn kiwnął głową w stronę książek. — Jak sobie nie radzisz to mogę ci pomóc.

— Daj spokój Malfoy. Ty? Pomóc mi? — zaśmiał się żałośnie.

— Tak. Może się nie lubimy, ale tak, chciałem ci pomóc, bo przecież i tak uczymy się tego samego. Ale skoro nie chcesz — powiedział blondyn zrezygnowany i zaczął zbierać swoje rzeczy z powrotem.

— Nie! Nie, jest okej, pomóż mi — poprosił Harry, nie patrząc na niego. Nie mógł zrobić tego w tej chwili. Ta sytuacja wydawała mu się tak żałosna i dziwna, że nie mógł tego znieść.

— Skoro tak — mruknął Malfoy, wracając na swoje miejsce. — Na czym skończyłeś? — zapytał i otworzył swoją książkę.

— Um, na tytule? — odpowiedział nieśmiało Harry, czując jak się rumieni. To było zawstydzające, że siedział tu przez tyle czasu, a i tak nic nie miał.

— Więc czeka nas długi wieczór — powiedział Draco i skrzywił się lekko. — Lepiej zacznijmy.

— Dobra, ale jeśli twoja pomoc nic nie da, to ja się poddaje — ostrzegł to i ponownie wrócił wzrokiem do swoich podręczników.

— Oj uwierz, pomoże.

***

Brunet szedł... właściwie to biegł do swojego dormitorium, czując, że już jest długo po ciszy nocnej. Nie miał nawet czasu tego sprawdzić, jednak takie miał przeczucie.

Nie chcieli z Malfoyem siedzieć do momentu, w którym pani Pince wywali ich za drzwi biblioteki, więc zdecydowali się przenieść do Pokoju Życzeń po jakiś trzydziestu minutach.

O dziwo, chłopak bardzo mu pomógł bez żadnych większych kłótni. Oczywiście, kilka wyzwisk poleciało, ale było wyjątkowo... miło.

Jego wypracowanie zostało zakończone w dość szybkim czasie a później ich rozmowa przeszła na inny temat. Sam nie wiedział jak to się stało, ale zaczęli opowiadać o swoim dniu, o tym, co lubią w świętach i to dziwnie podobało się Harry'emu.

W końcu dotarł do swojego pokoju i odetchnął z ulgą, że po drodze nie natknął się na żadnego nauczyciela lub prefekta. Starał się być cicho, bo jak zauważył, reszta jego współlokatorów już spała.

Podszedł do swojego łóżka, prawie że na palcach i dostrzegł na nim coś, o czym kompletnie zapomniał przez naukę. List oraz dużą paczkę.

Pudło z zawartością postanowił zostawić na jutro – w końcu i tak dowie się z listu co tam jest, a dzisiaj już nie miał siły na takie rzeczy. Ta cała Transmutacja trochę go wykończyła.

Drogi Harry,

dzisiejszy prezent również będzie związany z Quidditchem, tak jak jeden z tych pierwszych. Trochę tęsknie za oglądaniem Cię na meczach, więc mam nadzieję, że zima szybko się skończy. Jednak z drugiej strony we wiosnę będziesz wiedział kim jestem, co może mi utrudnić dyskretne obserwowanie.

Daję Ci kilka fantów z twojej ulubionej drużyny. Wiem, że to nie dużo i sam mógłbyś sobie to kupić, ale z pewnych źródeł wiem, że jeszcze tego nie zrobiłeś.

Mam nadzieję, że Ci się spodobają, a kiedyś możemy razem iść na ich mecz. Ludzie dziwiliby się, widząc tam nas razem, ale byłby to przyjemny widok. To były świetny pomysł na randkę.

Niemogący doczekać się sezonu Quidditcha,
X

Harry uśmiechnął się sennie, chowając list do swojego pudełka, a referat z Transmutacji do torby. Przytulił się do koca, który był jego wczorajszym prezentem i niewiele myśląc zasnął.

kalendarz adwentowy  ও・drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz