007

6K 479 508
                                    

Ron kierował się właśnie do kuchni na kolejną randkę z Hermioną. Był podekscytowany, bo miał dla niej specjalny prezent, który planował dać jej od miesiąca. Naprawdę się starał, chociaż był to jego drugi prawdziwy związek.

Gdy był już na poziomie lochów, usłyszał znajome głosy kłócące się ze sobą podniesionym głosem. Nie chciał być wścibski, jednak wyjrzał zza rogu i dostrzegł przedziwny widok.

Neville stał naprzeciwko Theodore'a Notta – jednego ze Ślizgonów, z którymi często się kłócili. Blondyn często miał z nimi problemy, a potem źle się czuł, a Ron jako dobry przyjaciel chciał temu zapobiec, więc od razu postanowił interweniować.

— Hej! Zostaw go — powiedział, wchodząc na korytarz. Theo spojrzał na niego zaskoczony, a Neville miał minę jakby właśnie zobaczył ducha.

— Co? — zapytał głupio Nott a Gryfon stojący obok niego miał ochotę zapaść się pod ziemię.

— Ron, spokojnie, nic się nie dzieje — powiedział w końcu blondyn, gdy jego przyjaciel patrzył się na Ślizgona z coraz większą nienawiścią. — Theo nic mi nie robi, mieliśmy tylko małą sprzeczkę.

— Theo? — zdziwił się rudowłosy a Longbottom uświadomił sobie, że popełnił kolejną wpadkę przy Weasley'u.

— Ja- znaczy- no bo — zaczął się tłumaczyć, machając nerwowo rękami. Nott westchnął i przetarł twarz dłonią, w końcu postanawiając się odezwać.

— Tak, Theo, mówimy sobie po imieniu — powiedział spokojnie.

— Co? Od kiedy? I dlaczego? — Ron coraz bardziej nie rozumiał sytuacji, w której się znajdował. Chciał obronić Neville'a przed Ślizgonem, jednak wyglądało na to, że oni całkiem dobrze się dogadywali.

— To... to raczej tajemnica-

— Chodzimy ze sobą — wyznał brunet i wzruszył ramionami.

— Theo! — krzyknął Neville, czując jakby został właśnie zdradzony. — Podobno mieliśmy na razie im tego nie mówić?

— Zmieniłem zdanie — mruknął i spojrzał na Rona w oczekiwaniu na jego reakcje.

— Niech zgadnę, X jest jednym z jego przyjaciół. Malfoy czy Zabini, hm? — zapytał, przypominając sobie ich ostatnią rozmowę.

— Od kiedy ty jesteś taki mądry, Weasley? — prychnął Theodore. — Właśnie kłóciliśmy się przez twoją ciekawość.

— Ale Ron... nie masz nic przeciwko nam? — zapytał niepewnie Longbottom, zmieniając temat.

— Czemu miałbym? Jesteś moim przyjacielem Neville i żaden Ślizgoński dupek w postaci twojego chłopaka tego nie zmieni — powiedział, uśmiechając się do brązowookiego. — To co? Malfoy czy Zabini?

— Powiemy mu? — zapytał nieśmiało Neville i spojrzał na wyraz twarzy swojego chłopaka, który wyrażał niezdecydowanie i lekki niepokój.

— Dobra — zgodził się w końcu. — Ale nikomu ani słowa, a zwłaszcza Potterowi... To Draco.

— Nie mogę się doczekać aż Harry się o tym dowie — zaśmiał się Ron. — Ale sam mu tego nie powiem, obiecuję.

— Myślisz, że... nie będzie mu się to podobać? — zmartwił się Neville.

— Gdyby teraz Malfoy mu to powiedział, prawdopodobnie uderzyłby go w twarz. Ale za siedemnaście dni? Kto wie? — stwierdził i odszedł, przypinając sobie o swojej randce.

***

Harry wszedł do dormitorium z przyzwyczajenia podchodząc do swojego łóżka, gdzie jak się spodziewał – leżał kolejny prezent. Nie cieszył go sam fakt paczki, a raczej listu do niego dołączonego.

Pudełko było tym razem cięższe i Harry'emu trochę trudno było je przenieść na ziemię, gdzie zajął się rozpakowywaniem. W środku zauważył kilka butelek jednego z lepszych soków dyniowych, więc uśmiechnął się lekko i postanowił zająć listem.

Drogi Harry,

wczoraj wieczorem zauważyłem skarpetki ode mnie, wystające z Twoich butów, które są dość dziwne. Pewnie mugolskie, ale to i tak nie zmienia faktu, że zrobiło mi się bardzo miło.

Nie mogę ukrywać, że obserwowałem Cię na tym posiłku. Zresztą – zawsze to robię. Mam nadzieję, że tego nie zauważyłeś, bo łatwo zdradziłbym swoją tożsamość.

Na posiłkach zauważyłem również, że często pijesz sok dyniowy, dlatego założyłem, że to Twój ulubiony napój i kupiłem Ci najlepszy jaki można dostać na rynku.

Mam nadzieję, że spodoba Ci się ten prezent, bo będąc szczerym, coraz bardziej zbliżam się do paczek, które będą bardziej ujawniały moją osobę a chcę jak najbardziej odłożyć ten moment.

Spragniony,
X

Brunet uśmiechnął się, widząc śmieszne porównanie na końcu listu. Chłopak często robił takie rzeczy, które nadawały słodkiej nuty jego wiadomości.

Pochylił się i wyjął z pudełka jedną butelkę soku, a resztę wsunął pod łóżko, gdzie nadal stały czekoladowe żaby i wszystkie listy, do których dołączył i ten.

Otworzył kapsel i wziął duży łyk. To zdecydowanie był smak, który uwielbiał. Bardzo chciał się również dowiedzieć, jaki smak mają usta tajemniczego X, chociaż nawet nie wiedział kim jest.

Szczerze – coraz mniej go to interesowało, bo ktoś, kto pisze takie rzeczy – nie może być zły. Prawda?

kalendarz adwentowy  ও・drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz