[Rozdział 11]

49 4 28
                                    

Selena Gomez, Marshmello - Wolves

       – Powinnaś odpoczywać, a nie chodzić na aukcje – oznajmił poważnie Jaebum, kiedy Sohyun zdjęła ogromny, biały kapelusz i weszła do auta. – Poza tym... Czy ty wybierasz się do cyrku?

      Zjechali spojrzeniami na jej biały ubiór. Składał się on z butów na obcasie, które miały sprawiać, że była o kilka centymetrów wyższa, ale nadal niższa od sekretarza; długiej, prostej spódnicy; żakietu i koszuli z pięknie wykończonym kołnierzem – obydwie części stylizacji z długim rękawkiem. Wisienką na torcie w tej zjawiskowej kreacji były koronkowe rękawiczki na dłoniach, w jakich trzymała niewielką torebkę oraz kapelusz, jaki położyła chwilę wcześniej na tylnych siedzeniach.

      Wykrzywiła, pomalowane na czerwono usta na jego słowa, robiąc tak zabawną minę. Tym samym Jaebum zrozumiał, że uwielbia droczyć się Sohyun, której mimikę z każdym dniem coraz bardziej uwielbiał.

      – Szykowałam to od rana! – Odfuknęła, wskazując na siebie ręką, po czym na chłopaka, by podkreślić kolejne słowa. – Ale jeśli uważasz, że ja idę do cyrku... To ty musisz na pogrzeb.

      Ich spojrzenia padły teraz na galowy ubiór sekretarza, w którym wyglądał atrakcyjnie. Czarny garnitur z białą koszulą niezmiernie dobrze na nim wyglądał, ale Kim wolała zachować tę myśl dla siebie.

      Natomiast Jaebum uśmiechnął się pod nosem, dostając to, czego tak od niej oczekiwał. Wiedział, że skoro potrafiła mu powiedzieć ripostę, była w dobrym stanie po ciężkim dniu oraz wszystko było w porządku.

      Nie odpowiadając się, uruchomił samochód i wyjechali z podziemnego parkingu budynku, w którym mieszkała Sohyun. Następnie, kiedy ich oczom ukazała się ciepła, kwietniowa pogoda uznali we własnych myślach, że dzień aukcji na dworze zapowiada się idealnie.

      Po chwili wjechali na ruchliwą drogę, opuszczając osiedle mieszkaniowe. Ich cała, trwająca dwadzieścia minut, droga minęła spokojnie, pomimo wielkich korków, jakie denerwowały spadkobierczynię oraz pojedynczych, informujących o sytuacji w willi, telefonów panny Hong Eunji, która wraz z innymi przyjmowała już przybywających gości.

      Wreszcie, gdy udało im się dojechać i zaparkować auto w wyznaczonym wcześniej miejscu, weszli na teren wielkiej posiadłości. Cieszyła się ogromnie, że Taeyang dostał szansę od właścicieli na wynajęcie na ten dzień posiadłości, gdyż atmosfera, jak zaplanowała, była oszałamiająca.

      Jedni goście, jakich specjalnie zaprosiła, już stali w eleganckich ubraniach przy wysokich stolikach, ustawionych na powierzchni niebieskiego basenu. W dłoniach trzymali szampana, którego popijali przy głośnych dyskusjach. Drudzy, czyli ci, którzy zajęli miejsca pod parasolami, rozkoszowali się pysznym jedzeniem

      W tle leciała najróżniejsza muzyka, którą zajmowali się specjalnie zatrudnieni na tę wielką okazję DJ-e. Stali oni z głośnikami, niedaleko basenu na pięknej, dużej scenie, jaką ostatnio nadzorował Jaebum. Również tam, za jakiś czas, miał odbyć się najważniejszy punkt tego ważnego dnia, czyli niezwykła licytacja.

     – Mówiłaś, że to ma być aukcja charytatywna, a nie głośna impreza – skomentował, nachylając się do jej ucha, aby podkreślić ostatnie słowo.

      Podniosła natychmiast głowę w górę, na której już królował biały kapelusz oraz odwróciła się, stając do niego przodem. Przyjrzała się uważnie zaskoczonej minie Jaebuma, jakiej z wielkim upragnieniem oczekiwała i zadowolona, uśmiechnęła się.

Boss LadyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz