Rozdział 1

146 6 1
                                    

Długowłosa brunetka siedziała przy stoliku, trzymając w swoich dłoniach kubek po kawie. Czuła się dosłownie, jakby ktoś ją przeżuł i wypluł. Było jej nie dobrze, a wszystko za sprawą odbytego przed chwilą kolokwium z filologi. Naciągnęła na siebie rękawy ciepłego swetra i przetarła twarz dłońmi.  Ciche "Boże" wydobyło się jej z ust.

- Boga już dawno nie ma w tym mieście. - powiedział Michael. Usiadł naprzeciwko niej. Zabrakło jej tchu, był okropny i jednocześnie piekielnie przystojny. 

- Powinnam już iść. - rzuciła pośpiesznie, chcąc wstać, jednak coś ciążyło jej u kostek. Wzięła głęboki oddech, poderwała się i chciała wychodzić. Została jednak zatrzymana silnym uciskiem na swoim barku. 

- Powinnaś, to pójść ze mną i to właśnie zrobisz. - powiedział chłodno. 

- Niech pan mnie puści. - mruknęła słabo. - Naprawdę muszę już iść. 

- Głupiutka, my się chyba nie zrozumieliśmy. - zaczął wyjaśniać zimnym tonem. - Mamy sprawy do wyjaśnienia Hope. - jeszcze bardziej zmroziło ją na dźwięk jej imienia. Po policzkach popłynęły jej słone łzy. Wiedziała, że jeśli zacznie krzyczeć sprawa pogorszy się jeszcze bardziej. 


Wsiadła z samym diabłem do samochodu, cierpko przełykając ślinę. - Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że umowa obowiązuje cię w każdym momencie.

- Ja naprawdę nie wiem o czym Pan do mnie mówi. - wydukała, będąc cholernie przerażona. - Jaka umowa? Przecież ja nic nie podpisywałam. 

- Twój brat podpisał. - Hope już wiedziała, że nie będzie to nic dobrego. - Cyrograf*. - wyszczególnił. 

- Z panem? - zapłakała. - Co ja mam zrobić? 

- Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie. - mruknął, kiwając palcem, aby samochód ruszył. - Nie płacz, na ten moment nie masz powodu. 

***

Zaparkowali pod posiadłością samego diabła, drzwi piekieł powoli się otwierały, a Hope wiedziała, że nie dzieje się teraz nic dobrego. 

Weszli do domu, a Hope poczuła jakby znalazła się w kotle smoły. Cały czas dłoń Michaela ściskała jej ramię, zmuszając ją, aby udała się z nim. - Siadaj. - powiedział chłodnym tonem, puszczając ją i wskazując czarny skórzany fotel, stojący  w jego gabinecie. Podsunął jej pod nos kartkę papieru, na której wyraźnie było napisane, że jej brat James zapożyczył się u samego Diabła na sto tysięcy dolarów. W zamian, gdyby Michael nie dostał zapłaty, jego siostra miała odpracować wszystko co do centa na stanowisku wskazanym przez pożyczkodawcę. 

- Ja naprawę nie wiem... - zaczęła z nadzieją, że może uda się jej jeszcze jakoś z tego wykaraskać. - Nic panu po mojej pracy. - wydusiła. 

- Milcz, Hope i uważnie mnie posłuchaj. Nierozsądne było ze strony Jamesa przychodzić do mnie i prosić o pomoc. Wszyscy w tym mieście doskonale wiedzą, że ja wymagam zapłaty. Jak widać twoje życie leży teraz w moich rękach, a i jeszcze jedno.- nachylił się nad nią, aby wydusić z niej jeszcze większe przerażenie. Poczuła jak przez jej całe ciało przebiega dreszcz. - To nie ja zaproponowałem cenę. - dokończył, a dziewczyna zerwała się z fotela chcąc jak najszybciej opuścić rezydencję. - Masz się stawić jutro, o godzinie ósmej ze swoimi rzeczami pod moją bramą. Inaczej załatwię to siłą. - powiedział za nią, tym samym pozwalając jej opuścić swoją posiadłość. 

***

- I po co ci taka dziewczyna? - zapytał przyjaciel Michaela. - Powiedz mi, bo nie do końca rozumiem. 

- Nie wiem po co, ale jest moją ceną, a je się płaci. - skończył. - Jest ładna, może w Hadesie** się nam taka przyda. - zacmokał i zaśmiał się cynicznie. 

- W burdelu? - zdziwił się. - Na dziwkę mi ona nie wyglądała. - skomentował. - Skrzywdzisz tylko dziewczynę, która nie jest winna występkom swojego brata. Lepiej poszukaj jej czegoś co mogła by robić tutaj, może mogła by być twoją gosposią? - posunął z lekkim uśmiechem. - Jest tutaj całkiem dużo pracy. Kuchnia, trzy salony, osiem pokoi i olbrzymie korytarze? Spisze się, ja ci to mówię. - powiedział i odszedł. 

- Gabriel ma jednak całkiem dobry pomysł. - westchnął i odpalił papierosa.  

***

- Mamo, ja naprawdę się boję, że jeśli tam nie pójdę on zrobi coś Jamesowi, lub tobie. - zapłakała w ramiona mamy. - Odpracuję to wszystko, obiecuję. Będę tu wracać, przynajmniej raz w tygodniu u ciebie będę, daje słowo. 

- Kochanie, nie powinnaś w ogóle podejmować się pracy za twojego brata. - powiedziała zdenerwowana. - To diabeł w ludzkiej skórze, a ty właśnie zostałaś wepchana do jego piekła. Hope, jesteś silną dziewczyną, ale obawiam się, że nie dasz rady pogodzić z tym studiów. 

- Pójdę na urlop dziekański. - zdecydowała. - Muszę się spakować, nie wiem co zostanie mi przydzielone. - okłamała mamę, że będzie pracować w jednej z firm Michaela, w głowie miała kocioł myśli. Nie umiała się skupić na pakowaniu swoich ubrań do torby. Miała ogromną nadzieję, że jej kłamstwo przerodzi się w prawdę i że właśnie taką pracę dostanie. 

Culver City || DevilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz