Rozdział 6

55 2 0
                                    

Hope POV's

Michael zachowywał się co najmniej  dziwnie. Tak jakby nie tylko mnie tego wieczoru coś podano. Kiedy na niego patrzyłam, w jego oczach nie było już tej samej pogardy, złości ale spokój i obawa. 

W myślach odliczałam minuty do momentu kiedy będę mogła w końcu dostać się do własnego łóżka i zapomnieć o tym, że musiałam być częścią zamachu na Micheala. Za każdym razem gdy zamykałam oczy owiewał mnie zimny i przerażający prąd nie dający zasnąć. 

Leżałam plecami do mężczyzny, ale wyraźnie czułam jego palący na sobie wzrok. Nie byłam pewna czy powinnam zaczynać z nim rozmowę na jakikolwiek temat, zbyt bardzo targały mną emocje. Jego zachowanie zmieniało się tak nagle, z wulgarnego, nieznoszącego sprzeciwu diabła w potulnego jak baranek chłopca, który tak bardzo o ciebie dba. 

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i dopiero wtedy zebrałam się na odwagę, by się odwrócić. - Idę tylko po herbatę dla ciebie. - powiedział dziwnie i zniknął za drzwiami. Pozwoliło mi to choć na moment przymknąć powieki i poczuć się odrobine spokojniej. 


*** 

Kiedy otworzyłam oczy okazało się, że moje przymknięcie powiek tylko na chwile, przerodziło się w całonocny sen. W pokoju nie było nikogo, dlatego chwyciłam rzeczy, które leżały na miejscu gdzie wcześniej siedział Michael i chciałam się przebrać. Na moje nieszczęście do pomieszczenia wszedł ów wspomniany mężczyzna i przyjrzał mi się z konsternacją. - Potrzebujesz pomocy? - zapytał. 

- Nie, poradzę sobie. - mruknęłam szybko i powoli zebrałam się do łazienki, która była dołączona do mojego szpitalnego pokoju. Pośpiesznie zdjęłam sukienkę i ubrałam na siebie mój dres, który najwyraźniej ktoś musiał przywieść do kliniki. Przemyłam jeszcze twarz chłodną wodą, a kiedy spojrzałam w lustro wiszące nad umywalką potwornie się przeraziłam. Byłam blada jakby ktoś przypudrował mnie kredą a moje oczy były tak podkrążone jakbym nie spała cały tydzień. 

- Hope. - usłyszałam głos Gabriela, który stłumiło głośne pukanie. - Wszystko w środku w porządku? 

- Tak! - powiedziałam nieco głośniej. - Już wychodzę. - otworzyłam drzwi i natychmiast znalazłam potrzebę wtulenia się w ciało Gabriela, był kimś kogo mogłam nazwać przyjacielem jakiego praktycznie nigdy nie miałam. Z oczu wypłynęły niechciane łzy, które w końcu dały upust moim zszarganym emocjom. Poczułam błogi spokój kiedy mężczyzna mocno mnie obejmował, naprawdę potrzebowałam chwili troski i to takiej kiedy nie muszę się zastanawiać czy ta osoba nie wybuchnie gniewem z byle wypowiedzianego słowa. - Zabierzesz mnie do domu? - zapytałam z nadzieją, że w końcu będę mogła zamknąć się we własnym świecie. 

- Tak, Michael właśnie wyszedł i kazał mi bezpiecznie zapakować cię do łóżka. - uśmiechnął się lekko. - Myślę, że powinnaś odpocząć, po tym wszystkim. Najpierw ten upadek i strata przytomności, potem nerwy ze względu na Michaela, a teraz jeszcze ten atak. - westchnął. - Próbowałem przekonać Michaela do zerwania umowy, niestety mi się nie udało. - mruknął smutno. - Przepraszam.

- Wiem, ale to nic. - odpowiedziałam. - Jednak umowa to umowa, prawda? Po za tym kiedy już raz próbowano mnie zaatakować przez wzgląd na to, że miałam udawać jego kobietę, to zrobią to kolejny raz. Nie powinnam narażać mamy na niepotrzebny strach.

- Hope, dołożę wszelkich starań abyś jednak była całkowicie bezpieczna. - zaśmiał się ponuro. - Dasz radę iść sama? - zapytał, a ja dopier teraz zorientowałam się, że dalej jestem w jego ramionach i stoimy koło łazienki. Pokiwałam głową lekko speszona i ruszyłam do drzwi sali. 

Culver City || DevilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz