Rozdział 2

63 4 0
                                    

Culver City, godzina 7:53

- Nie rozumie Pan, że nie obchodzi mnie, że tu nie ma drogi? Ja za 7 minut muszę być na miejscu. - powiedziała, panicznie przerażona. 

- Myślę, że w ciągu 5 minut dobiegnie tam pani. - odpowiedział cynicznie, wypakowując torbę Hope. 

Nie miała wyjścia, chwyciła torbę i rzuciła się biegiem po leśnej drodze, aby móc być na czas. Widząc willę czuła jak krew odpływa jej z nóg, a płuca przestają współpracować z całym organizmem. Będąc około stu metrów od bramy, poczuła jak robi się wiotka, a przed jej oczami pojawiła się jedna wielka, czarna plama. 

Michael, wstał tego poranka wyjątkowo wcześnie, aby móc osobiście sprawdzić czy Hope zjawi się na czas. Ubrał się w czarną koszulę, spodnie z garnituru i punkt 8, wyszedł przed swoją posesję. Rozejrzał się dookoła i pomyślał, że Hope nie byłaby taka głupia aby się nie pojawić. Zmarszczył brwi, ale coś tknęło go, aby wyjść przed bramę. Naprawdę nie był przygotowany na to, że dziewczyna, która miała stawić się u niego na odpłatę długu, będzie leżała nieprzytomna kilka metrów od jego bramy wjazdowej. 

Pokręcił głową i szybki krokiem podszedł do dziewczyny, kucnął i stwierdził, że o własnych nogach do domu nie dojdzie. Chwycił dziewczynę i poderwał ją do góry. Dziewczyna była totalnie wiotka, a po chwili Michael zauważył, że ze skroni Hope leci krew. - Nie wiedziałem, że będą z tobą problemy na samym starcie. - skomentował, wchodząc z nią do domu. 

- Ledwo przyjechała, a ty już zrobiłeś jej krzywdę? - zapytał, stając w progu Gabriel, widząc jak mężczyzna przechodzi z nieprzytomną Hope przez hol. 

- Znalazłem ją nieprzytomną przed bramą, mógłbyś powstrzymać się od tych komentarzy. - mruknął. 

Położył dziewczynę w jednej ze swoich sypialni, a torbę rzucił w kąt pokoju. Przykrył dziewczynę narzutą i spojrzał na jej rozciętą skroń. Ku jego zaskoczeniu poczuł  smutek, na myśl, że mogło ją to boleć i wcale nie był zadowolony z tego uczucia. 

- Gabriel, opatrz ją proszę. - polecił przyjacielowi. - Nie mam do tego nerwów, to ty tu masz kurs małego medyka. - rzucił i pośpiesznie opuścił pomieszczenie. 

Gabriel usiadł na łóżku, przedtem wyciągając apteczkę z łazienki. Musiał zaszyć ranę nieprzytomnej dziewczynie i zaczął się obawiać, że mogą być potrzebne badania lekarskie. Wiedział, że Michael będzie kręcił nosem i już zaczął kombinować jak wyciągnąć ją z domu podczas praktycznie całodniowym pobycie przyjaciela na miejscu. 

Po kilkunastu minutach Hope zaczynała odzyskiwać przytomność. Gabriel cały czas siedział w pokoju, w którym leżała dziewczyna w obawie o pojawienie się źle wróżących objawów. - Nie, nie, nie. - usłyszał niewyraźny pomruk. - On teraz zrobi krzywdę Jamesowi. - jęknęła, nie będąc świadoma co do końca się dzieje. 

- Nie zrobi nikomu krzywdy. - powiedział i stanął obok jej łóżka. - Co się stało przed bramą? - zapytał, przysiadając się obok dziewczyny.

- Kim jesteś? - mruknęła, chwytając się za skroń. 

- Jestem Gabriel, przyjaciel Michaela. - poinformował. - Co stało się przed bramą? - powtórzył. 

- Taksówkarz wysadził mnie na końcu drogi asfaltowej, musiałam biec. Przed końcem nie umiałam już nabrać wdechu i musiałam odlecieć. - wyjaśniła. - Chyba powinnam w końcu stawić się przed panem Michaelem. 

- Powinnaś. - powiedział Diabeł, stając u progu sypialni. - Mam dla ciebie listę moich tygodniowych wymagań, zaczniesz od jutra. - powiedział oschle. - Masz szczęście, byłaś na czas, a już planowałem jak cię ukarać. - zaśmiał się cynicznie i wyszedł z pokoju. 

- Przepraszam. - powiedziała krótko. - Pani Gabrielu, panują tu jakieś zasady o których muszę pamiętać? 

- Nie wchodź Michaelowi w drogę, wypełniaj jego polecenia, reszta nie ma chyba znaczenia. - poinformował. - Możesz mówić do mnie Gabriel, nie mam nic przeciwko. Gdybyś czegoś potrzebowała też możesz dać znać. Jestem taką dobrą stroną Michaela. - zapewnił. 

- Powinnam chyba pójść po te wymagania i dziękuję Gabrielu - powiedziała smutno. Czuła się okropnie, była przerażona, obolała i chciało jej się wyć na samą myśl, że będzie spędzała tutaj najbliższe tygodnie. 

Hope wpadła Gabrielowi w oko i naprawdę chciał, żeby była dobrze traktowana. Wiedział też, że Michael nie popuści i będzie się starał dopiec młodej dziewczynie.

Nabrała powietrza i wstała z łóżka, lekko się przy tym zachwiała. Gabriel przytrzymał ją w pasie, ale dziewczyna zaraz odsunęła się od razu. Udała się holem w stronę pomieszczenia, w którym przebywała ostatnio. Odnalazła gabinet i zapukała w ogromne drewniane drzwi. 

- Wejść. - powiedział donośny głos. 

- Proszę pana ja przyszłam, po wykaz tych wymagań. - powiedziała w sposób na jaki stać ją było przez brak odwagi. Ramiona jej się trzęsły i miała ogromną ochotę z stamtąd uciec w popłochu. 

- Proszę. - położył na biurku kartkę. - Oczywiście nie wymagam aby wszystko było zrobione w jeden dzień. - wyjaśnił. - Wykonasz to, a resztę dni w tygodniu masz wolne. Gwarantuję ci jedzenie, miejsce do spania i media. - rzucił oschle. - Aha i żebym miał pewność, że nie zwiejesz z rodzinką, chociaż i tak bym was znalazł, codziennie wracasz tu na noc, brama jest zamykana o 22. 


***


Culver City godzina 14:34

Hope siedziała w pokoju, do którego ją zaniesiono i rozpakowywała swoje rzeczy do szafy, znajdującej się w pomieszczeniu. Odetchnęła z ulgą jak okazało się, że ma łazienkę zaraz obok. Dalej była przerażona i bała się tego co ma przynieść jutrzejszy dzień. Spojrzała na kartkę i wszystkie wymienione tam polecenia. Umyć okna, posprzątać pokoje, kuchnie oraz łazienki i hol. Codziennie gotować obiad dla pana Michaela i Gabriela. 

Z oczu poleciały jej łzy, okropnie się czuła z myślą, że wszystko co mogła robić właśnie się skończyło, nie będzie kiedy miała wyjść z koleżankami, nie skończy studiów w terminie jaki sobie zaplanowała i co najważniejsze nie będzie mogła tyle pomagać mamie. 

Usłyszała pukanie do pokoju, otarła łzy i poszła otworzyć drzwi, które zakluczyła w obawie wtargnięcia Michaela. - Jak się czujesz? - zapytał Gabriel. 

- A jak mam się czuć? - prychnęła lekko pod nosem. - Przepraszam, ale odebrano mi wszystko za coś o czym nawet nie miałam pojęcia 

- Wiem Hope, nie mam jednak wpływu na decyzje Michaela, udało mi się tylko wyjaśnić mu, że nie nadasz się do Hadesu. - westchnął. 

- Chciał oddać mnie do burdelu? - spojrzała bezradnie, na co Gabriel pokiwał głową. - Dziękuję, że udało mu się ciebie mu przekonać. Wolałabym odebrać sobie życie niż komuś się oddać. - zapłakała znowu. 

- Nie mów tego głośno, bo Michael będzie starał się ci dopiec. - siadł obok niej i chciał potrzeć jej ramię, ale dziewczyna ponownie się odsunęła. 

- Przepraszam, ale wolę, żebyś mnie nie dotykał. Może ci się za to dostać u pana Michaela. 

- Nie bój się o mnie. On jest bezwzględny. - przyznał. - Ale mi kompletnie nieszkodliwy, we mnie zawsze masz przyjaciela Hope. Przyniosę ci coś do jedzenia, bo wiem, sama nie zejdziesz. 

- Tak, masz rację. - uśmiechnęła się smutno. - Dziękuję ci Gabriel. 

Culver City || DevilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz