Rozdział 5

42 3 0
                                    

Michael POV's

Mówiąc szczerze nie byłem zły na dziewczynę, że musiała wyjść do toalety. Sam chciałem skorzystać a odejście od stołu w trakcie negocjacji było raczej kiepskim pomysłem.  

- Nie chciałam ci przeszkadzać, ale naprawdę potrzebuję. - powiedziała szybko, chyba w obawie, że mogłem zrobić się zły. Dziewczyna mocno się mnie złapała co sygnalizowało mi, że dzieje się coś złego, a sekundę później osunęła się na ziemię. Ani przez chwilę nie wyglądała mi na słabą czy bladą, więc powiązałem wątki i byłem prawie pewien, że ktoś musiał jej czegoś dosypać. 

Od razu przypomniałem sobie obietnicę, złożoną jej w samochodzie. Tak więc poderwałem dziewczynę do góry i sięgnąłem jedną ręką za pasek moich spodni wyciągając z nich broń. Przytuliłem dziewczynę mocniej, a Gabriel stał tuż za mną. Widziałem ogromne zamieszanie, ale moi ludzie już wkraczali do środka budynku. Miałem pewne podejrzenie i mogłem się dalej domyślać kto to zrobił. 

- Ktoś jej czegoś dosypał. - mruknąłem przyjacielowi, widząc jak stoimy w samym centrum zainteresowania. - Załatw to, ja muszę się nią zająć. Nie wiem ile i czego jej dosypali. 

- Obiecałeś, jej, że nic jej się nie stanie. - syknął. Nie słuchałem go tylko natychmiast udałem się do samochodu zostawiając w środku swoich ludzi, którzy mieli ustalić, co tam zaszło. Byłem tak wściekły, że nawet nie pomyślałem o tym, że dziewczynie może najzwyczajniej w świecie stać się coś jeśli faktycznie coś jej dosypali. Stanąłem obok samochodu i położyłem dziewczynę na przednim siedzeniu. Muszę ją lekko ocucić i sprowokować wymioty, bo zanim medyk tu dotrze może dojść do uszkodzenia organów. Chwyciłem butelkę wody ze schowka i delikatnie polałem jej twarz trochę nią trzęsąc, uniosła lekko powieki i mruknęła coś niezrozumiale. 

- Hope! Nie zasypiaj. - potrząsnąłem nią znowu i kiedy zobaczyłem, że jest dalej lekko ocucona włożyłem dwa palce do jej gardła przechylając ją w stronę chodnika. Czknęła i poczułem, że prowokacja się udała, a dziewczyna zwraca. Po chwili była już bardziej rozbudzona, a ja zrobiłem to jeszcze raz. Dziewczyna gorzko zapłakała, chwytając się mojej marynarki. Przełknąłem ślinę i lekko przytuliłem do siebie zapłakaną Hope. - Tu nie jest już bezpiecznie. - mruknąłem. - Muszę zabrać cię do kliniki, dasz radę usiąść? - zapytałem delikatnie. Odsunęła się ode mnie i położyła głowę na siedzeniu, a ja poczułem, że to co się teraz dzieje to tylko moja wina. Magicznie nie chciałem robić jej na złość, ale zatrzymać ją przy sobie jak najdłużej. Odgoniłem od siebie myśli i ruszyłem jak najszybciej w stronę najbliższej kliniki. 



***

Obrzeża Culver City 18:42

- Co jej dosypano? - zapytałem lekarki stojącej obok łóżka, śpiącej teraz Hope.

- To GHB, zwane także jako pigułka gwałtu. - powiedziała. - Powinnam to zgłosić wydziałowi ścigania. Po za tym niepokoi mnie jej odruch prawie źrenicy. Widzę też rozcięty łuk brwiowy, co się stało?

- Hope kilka dni temu biegała, z wysiłku podobno zrobiło jej się ciemno przed oczami a potem upadła. Znalazłem ją przed bramą domu. A dziś zabrałem ją na bankiet. - powiedziałem wiedząc, że obie rzeczy to moja wina.

- Niech się pan nie przejmuje. Wbiegł tu pan z nią na rękach jak super bohater. Będzie pan dobrym mężem. - powiedziała wskazując na pierścień. Uśmiechnąłem się, ale nic nie odpowiedziałam. 


- Gdzie ja jestem? - wyszeptała cicho, patrząc na mnie. 

- Tak strasznie cię przepraszam, Hope. - powiedziałem szczerze. - Jesteś w szpitalu, podali ci pigułkę gwałtu. 

Culver City || DevilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz