1 - 2/2. Kocham cię.

342 14 48
                                    

▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀
28 Listopada 2016, Stany Zjednoczone, Nowy Jork, Bronx
▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄

James Barnes wręczył wysokiej kobiecie w kozakach za kolano pluszowego misia przyciskając go jej do brzucha i pocałował ją w szyję zachodząc od tyłu.

— Nie strasz mnie! — Warknęła kiedy niedopałek papierosa wypadł jej z ręki.
— Przepraszam, myślałem, że na mnie czekasz. — Uśmiechnął się szeroko kiedy odwróciła się do niego twarzą. — Ciężki dzień w pracy? — Zapytał nie widząc szczęścia na jej twarzy.
— Daj spokój. – Spojrzała na pluszaka i dopiero się uśmiechnęła.
— Wiesz co? Ostatnio trochę nad tym myślałem... I może... Chciałabyś się do mnie wprowadzić?

Megan zamurowało. James zdawał się zamknięty na obcych i nie spodziewałaby się od niego takiej propozycji. Prędzej myślała że sama będzie musiała go do tego przekonać.
Ale czy "obcą" można nazywać kobietę z którą widzisz się praktycznie codziennie, nie wspominając o wspólnych nocach i byciu parą.

— Coś nie tak? — Zapytał kiedy Meg wydawała się zamarznąć w bezruchu.
— Nie, nie. — Szybko zaprzeczyła kręcąc energicznie głową. — Nie spodziewałam się że... Tak szybko zapomnisz o przyjaciółce.

Buck oblizał dolną wargę. Nie zapomniał o niej, wprost przeciwnie. Pamiętał jak uparcie parła do przodu.

— Jak mówisz, ona była przyjaciółką, a ty jesteś moją dziewczyną. — Złapał ją za zmarźnięte dłonie.
— No nie wiem. — Unikała zetknięcia z nim wzrokiem. — Ale tak na stałe? — Zapytała w końcu spodglądając mu prosto w oczy.
— Tak na stałe. — Powtórzył z nieśmiałym uśmiechem.
— Jesteś pewien?
— Tak. Póki co to ty się wahasz. — Brunet dla zabawy złapał wełnianą czapkę swojej ukochanej i naciągnął jej na oczy.
— Ej! — Zaprotestowała i szybko poprawiła nakrycie głowy. — James, wiem że jesteś gotowy, ale daj mi kilka dni, dobrze?
— Przygotować ci miejsce w szafie?
— A jesteś gotowy pozbyć się jej rzeczy?
— Dla ciebie? — Pogładził jej rumiany policzek. — Oczywiście.

Megan rzuciła mu się na szyję obdarowując stosem pocałunków. Były ciepłe, mokre i pełne miłości.

Chyba ją kochał. Chyba - nie był do końca pewien swoich uczuć. Przez lata eksperymentów i tortur Hydry zapomniał jak to jest kochać i jak być kochanym. Był jak dziecko... Nastolatek, który dopiero odkrywa swoje uczucia.

Megan obdarzała go dużą dozą uwagi, jako że na psychologii trochę się znała. Nie chciała go popędzać, dobrze znała to uczucie po utracie kogoś bliskiego i wiedziała, że czas działa cuda. Była jedyną osobą, która go słuchała i rozumiała. A przy okazji się w nim zakochała. Drugi raz w życiu czuła się przy kimś tak dobrze. Chciałaby z nim zostać już na zawsze.

— Chcesz? — Wyciągnęła paczkę papierosów częstując go.

Buck przejął jej nałóg. Zaczął palić papierosy. To go relaksowało i przypominało mu czas przed tym jak zaciągnął się do wojska. Nikotyna wprawiała go w nostalgię.

⁂⁂⁂

Przyszli do jego mieszkania. Buck zaczął rozbierać się na korytarzu. W tym czasie Meg robiła to samo, tyle że ona rozebrała się do naga i stała przed nim jak ją Pan Bóg stworzył. Brunet uśmiechnął się łobuzersko.

— Idziesz na kąpiel? — Zapytała zalotnie kręcąc biodrami.

W odpowiedzi Barnes szybko zrzucił z siebie bluzkę i cisnął ją niechlujnie na podłogę. Kobieta podeszła do niego i zaczęła odpinać pasek od spodni. On całował ją po szyji a ona pchała mu zimne ręce w majtki. Maltretował jej piersi a potem przesunął dłonie na plecy i zsunął je na jej ciepłe, jędrne pośladki. Lodowate palce Meg wbijała w jego wyrzeźbione biodra. Miała świra na ich punkcie, najbardziej kręciły ją jego biodra i umięśniony brzuch z kilkoma większymi i mniejszymi bliznami. Kobieta zdążyła już wypytać go o większość historii ich powstania - w końcu był na wojnie i te sprawy. Ale najbardziej lubiła historię blizny po postrzale na lewym pośladku, ta była najzabawniejsza.

⁂⁂⁂

Mężczyzna bezprecedensowo wsadził Meg do wanny pełnej gorącej wody.

— Rozgrzej się. — Nachylił się i pocałował ją w usta kiedy wyciągnęła głowę do góry.

Kciukiem musnął jej łabędzią szyję kończąc pocałunek. Miał zamiar do niej dołączyć, ale nie chciał być aż tak nachalny.

— Mógłbyś mi w tym pomóc. — Oznajmiła patrząc na jego sterczącego członka.
— Liczyłem że wolisz zostać sama. — Nachylił się nad wanną opierając na niej obie ręce.
— Odkąd mam ciebie wolę być z tobą. — Meg przejechała mokrą ręką po jego przedramieniu i przygryzła dolną wargę podnosząc głowę i patrząc w jego oczy.

Bucky wszedł do wanny i usiadł naprzeciwko Megan. Dziewczyna od razu przełożyła swoje nogi nad jego i zacisnęła uda na jego żebrach przysuwając się bliżej i przytulając twarz do jego obojczyka.

— James? — Mruknęła przesuwając dłonie po jego plecach.
— Słucham?

Uniósł jeden kącik ust w uśmiechu sądząc że zaraz zostanie zapytany o historię którejś z blizn.

— Kocham cię.
— Ja ciebię też Meg.
— Nie zostawisz mnie jak wszyscy? — Zapytała smutno.
— W życiu. Będę z tobą aż do końca świata.

Buck cofnął się i ujął jej twarzyczkę w dłoniach. Miała rumiane policzki i zakochane spojrzenie. Wiedział, że sytuacja dynamicznie może się zmienić i któregoś dnia Meg nie zastanie go w domu. Starał się jednak nie psuć sobie dnia tą myślą. Być może nie będzie musiał już uciekać. Może znalazł tu swój azyl, swoją oazę i ostoję.

— Zostaniesz na noc? — Zaproponował kciukiem gładząc jej policzek.
— Jeżeli mogę. Tylko zadzwonię do współlokatorki żeby się nie martwiła.
— Musisz mnie z nią poznać.
— Ana nie przepada za ludźmi. Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć ile razy w miesiącu opuszcza nasze mieszkanie.
— Czyli tajemnicza współlokatorka ma na imię Ana.

Barnes znał ją tylko z kilku wzmianek od Meg, która przedstawiała ją jako osobę: skrytą, introwertyczną, żarłoczną i z manią czystości.

— Anastasia, ale wolę skrót Ana.

To imię wywołało u Barnes'a chwilowy zawał. Gorąco oblało jego sparaliżowane ciało.

— Wszystko dobrze? — Dopytywała zmartwiona kobieta.
— Długo mieszkacie razem? — Wykrztusił wracając myślami na ziemię.
— Cztery miesiące? — Odpowiedziała pytająco.
— A to nieważne. — Odetchnął pełną piersią. — Myślałem, że ją znam, ale skoro mieszkacie razem od czterech miesięcy, to nie ona.

⁂⁂⁂

Brunet przycisnął plecy Meg do ściany wanny. Kobieta zarzuciła nogi na barki James'a. Oparła łokcie o górne kanty wanny podciągając się wyżej. Zacisnęła pieści i odchyliła głowę kiedy mężczyzna wszedł w nią całym członkiem. Nie była to dla niej najwygodniejsza pozycja, ale niewiele miała do gadania. James podtrzymywał ją żeby nie zsunęła się pod wodę. Wygięła plecy w łuk, a jej brzuch falował przy każdym szybkim, płytkim oddechu chwytanym w przypływie przyjemności. Woda z wanny raz po raz wypadała na podłogę falami które wytworzyli ruchem swoich ciał. Kiedy Meg zaczęła jęczeć, że jej niewygodnie zmienili pozycję. Teraz to ona wyznaczała tępo siadając na nim. Starał się jej pomagać kiedy już ledwo wyrabiała kręcąc biodrami na zmianę z unoszeniem się i opadaniem wprost na jego członek. Barnes doszedł kilka sekund po niej kończąc na zewnątrz. Ciężko dyszeli patrząc sobie w oczy. Meg ciągle pod wpływem poorgazmowej melancholii wtuliła się w niego bardziej. Brunet ucałował jej szyję i przejechał po niej ciepłym i wilgotnym językiem wywołując chichot u Meg. Czuł się zrelaksowany i senny... Bardziej niż zwykle. Ich oddechy zaczynały się normować.

— Kocham cię. — Szepnęła mu do ucha.
— Ja ciebie też Meggie.

Westchnął kiedy dziewczyna zagryzła zęby na jego ramieniu śmiejąc się radośnie.

— Przyjemnie? — Zapytał przeczesując palcami jej mokre włosy.
— Bardzo. — Odsunęła się żeby widzieć jego twarz.
— Tak mogłoby być codziennie jakbyś tu zamieszkała.
— Chciałabym. Ale nie chcę zostawić Any na lodzie. Znajdzie kogoś na moje miejsce już niedługo.
— Mam nadzieję.

Buck zaczął ją namiętnie całować po szyji i przeszedł na usta. Ich języki pieściły się nawzajem. Opuścili niewygodną wannę niedokładnie się wycierając. Zniknęli w sypialni na rundę drugą.

Collaboration: Deadly Game × ᴮᵘᶜᵏʸ ᴮᵃʳⁿᵉˢ [⁺¹⁸]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz