Przed domkiem czekali na nas Piotrek z Kamilem.Najpierw krzyczeli na mnie ale kiedy zobaczyli mój policzek zaczeli wydzierac się na Dawida.Ten jednak nie zwracał na nich najmniejszej uwagi.Przeprowadził mnie przez przedpokuj,przez salon,wyprowadził z powroten na zewnątrz, posadził na ganku i kazał sie nie ruszać.Byłam nadal rozdygotana wiec nie było sensu nigdzie uciekać.Za to miałam czas żeby sie zastanowić czemu jestem taka rozdygortana.Czy przez to, że mnie uderzył czy przez to,że mnie... pocałował.Bo nie mogę się jeszcze zdecydować.Piotrek został ze mna na ganku a duzo bardziej wkurzony Kamil poszedł za zielonookim wymachujac rękami.
-Uderzył Cie?
-Nie widac?-Warknęłam.Nie chciałam być dla niego wredna ale buzowało we mnie za wiele emocji.Od złości po smutek.Od zdziwienia po ekscytacje.
-Nie można go wyprowadzac z równowagi.Przestaje wtedy nad soba panować.
-Rychło w czas mi to mówisz, nie ma co...
-Nie spodziewałem się,że tak szybko uda Ci się go az tak wkurzyć.
-A szkoda...
-Chyba nie oczekujesz,że Cie przeproszę.
-Nie.Oczekuje,że dacie mi święty spokój.
-Gdyby to ode mnie zależało to wcale by Cie tu nie było.
-Więc czemu nie zależy?
-Bo tak.-Udzielił mi dorosłej odpowiedzi Dawid wychodząc na ganek ze ścierka z czymś w środku.
-I wszystko jasne....-Burknęłam.Kiedy kucnął przede mną i zaczął zbliżać ścierke do mojego policzka odsunęłam się gwałtownie.
-Spokojnie.To tylko lód żeby nie było wielkiego śladu.-Pozwoliłam mu przyłożyć sobie zawiniątko do policzka patrząc mu przez cały czas w oczy.Kiedy mnie w końcu postawił,wtedy pod tym murem obydwoje bylismy zdyszeni ale nie komentowaliśmy tego co sie stało.Dawid złapał tylko mój nadgarstek ale nie za mocno i w ciszy wróciliśmy do domku... 'Przestaje wtedy nad soba panować" hę? Nawet nie wierz jak bardzo.... Nie żeby mi sie nie podobało ale to sie nie powinno zdarzyć.-Posiedz tu chwile i trzymaj to przy policzku ja zaraz wrócę,okay?
Kiwnełam głową,odebrałam od niego zawiniątko a on zabrał ze soba chłopaków do środka zostawiając mnie sama... zaraz po próbie ucieczki.Dziwni są nie ma co.... Ale jakos nie miałam ochoty znowu ganiac po lesie właszcza,że zaczynało się ściemniać a ja nie miałam pojęcia gdzie jestem i co moge spotkac w tym lesie.Rozejrzałam się w koło ale widziałam tylko drzewa i coraz większą ciemność ale zauważyłam również,że leginsy które na siebie włożyłam są praktycznie całkowicie podarte.Westchęłam, odłożyłam lód,ściągnęłam buty i leginsy.Juz lepiej być bez nich niż z takich podartych bo wyglada to jak po jakimś... niespodziewanym i szybkim numerku a ja przebywałam z 3 chłopakami!A że bluzka była dłuższa to nie było problemu.Założyłam na powrót buty i wstałąm znowu przykładając lód.Przeszłam całą długość ganku a potem wdrapałam się na poręcz,odłożyłam roztapiający sie lód i spojrzałąm na słońce za drzewami.Pomału sie chowało i robiło się na niebie różowo.W domu nigdy nie miałam czasu ogladac zachodu słońca bo w tym czasie albo zajmowałam się totalnie naćpanym ojcem ale byłam w pracy,żeby miec na ojca długi i na jedzenie.Wschody słońca u siebie w domu znałam juz na pamięć bo zawsze wygladały tak samo...Zawsze wstawałam przed słońcem żeby ogarnąć wieczorny bałagan jaki stworzył ojciec żeby rano się nie zabił szukając swojej działki.Kiedyś mu je chowałam,wyżucałam ale doszłam w końcu do wniosku,że wystarczy i siniaków,blizn i bez tego...
Widok jaki zastał Dawid:
Kiedy stanąłem w drzwiach na ganek zobaczyłem plecy Zuzki,jej biale włosy opadajace do połowy pleców (wczesniej miała gumką ale gdzieś się zapodziała...).Zobaczyłem też,że zciągnęła leginsy które załe podarłem i odłożyła lód a raczej całą mokra już ścierkę.Patrzyła parzed siebie,na zachodzące słońce.Pamiętam,że Wiktor (mój brat) uwielbiał go oglądać.Jak dla mnie to nudne wpatrywać sie ciaglę w jeden punkt ale on mówił, że wyedy najlepiej się myśli.Tylko po co mysleć,trzeba działać!
Ha!Nienawidził tej mojej teori... Sadził,że jest jak całe moje życie-nieprzemyślana.Dobra,ej!Co ja robię?!Koniec tego myślenia czas działać!
-Zuźka?-Podskoczyła i prawie spadła z poreczy.Odwróciła do mnie przestaszoną twarz z której jednocześnie mogłem wyczytać "czego?".Rozśmieszyło mnie to.Jest taka pełna sprzeczności.
-Co Cię tak bawi?-Warknęła odwracając się moja strone tak,że przez słońce za nia nie widziałem jej twarzy tylko sylwetkę,nie,oczywiście,że nie nażekam.
-Ty.-Uśmiechnąłem się,oderwałem od framugi i usiadłem w fotelu.Od dołu też wygladała ciekawie....
-Przez tworzacego się na mojej twarzy siniaka?
Zacisnąłem zęby próbując jednoczęsnie dojrzeć jej wyraz twarzy bo jej głos był szorski i bez emocji.
-Nie.-Odpowiedziałem krótko na co ona nie zareagowała tylko na mnie patrzyła a przynajmniej takie miałem wrażenie.Po chwili ciszy jej głowa opdała w dół i zaczęła obserwowac (tak myslę) swoje machające się nogi.
-Przepraszam....-Było to wypowiedziane równo z podmuchem wiatru który jakby przyniusł ten szept do mnie strawiając,że cały zadrżałem.Ona mnie przeprasza?Po tym co zrobiłem?
-Nie Zuza.To ja przepraszam.Nie powinienem...-Zacieło mnie.-Nigdy nie powinienem Cie uderzyć.A co do...-I znowu krótka przerwa.-Za pocałunek nie przeproszę bo ani trochę nie żałuje.
Jej głowa podskakuje tak nagle do góry,że az dziwne,ze nie straciła równowagi i nie spadła z poręczy i...czy mi się tylko wydaje czy to rumieniec w tej ciemnosći wykwita na jej bledziutkich policzkach.
-Rozumiem...
Co rozumiesz?Że Cie uderzyłem?Że Cie pocałowałem czy,że tego nie żałuje?A może to,że prawie tam,między tymi murami straciłem całkowicie nad soba kontrolę i prawie się z Tobą piepszyłem?A może...A może Ty tez nie żąłujesz tego,że Cie pocałowałem...? Chciałem ja o to wszystko spytac ale zamiast tego wstałem i wyciągnęłem w jej strone rękę mówiac:
-Chodź.Już po zachodzie słońca a do tego robi sie zimno.
CZYTASZ
Zaopiekuj się mną
RomansaObrócił mnie,docisnął do ściany i trzymając za ramiona spojrzał mi w oczy. -Uspokój sie.Nie dam Cie skrzywdzić,zaufaj mi.Zaopiekuje się Tobą. Pokiwałam tylko głową bo na wiecej nie było mnie stać patrząc w jego oczy.