Harry kompletnie się nie wyspał. Podczas jazdy do szkoły Louis co chwilę dźgał go w udo, aby ten nie zasypiał. W szkole też był praktycznie nie obecny. Kiedy mieli okienko zaszyli się razem w bibliotece pomiędzy regałami. I kim by był Louis, gdyby nie pozwolił brunetowi przespać się na swoim ramieniu. Niebieskooki wyjął telefon i przypominając sobie, że dzisiaj nocuje u przyjaciela. Spojrzał na zamknięte oczy chłopaka, żałując, że nie może zobaczyć ich soczystej zieleni. Włączył telefon i wystukał tekst.
Kiedy Harry obudził się dziesięć minut przed czasem kompletnie nie rozumiał co się dzieje. Louis delikatnie pogładził go po plecach uspokajając. Kiedy byli w miarę daleko od ludzi mógł sobie pozwolić na więcej dalej zachowując czujność. Kiedy wrócili przed samym końcem lekcji osądzający wzrok Luke'a i jego znajomych padł w ich stronę. Szatyn pokazał im środkowy palec siadając na chwilę na dużym fotelu. Harry spojrzał się na niego pytająco, a kiedy otrzymał pozytywną odpowiedź, ukazaną w dyskretnym uśmiechu, zasiadł na jego kolanach bokiem. Szatyn objął go w pasie przyciągając bliżej patrząc się wywyższająco na grupę chłopaków kilka stolików dalej. Jeden z nich udał, że wymiotuje, a Luke uderzył się palcem wskazującym w czoło dwa razy. Louis wywrócił oczami zaczynając delikatnie masować biodro chłopaka.
Oczywiście, że z jednej strony chciał zrobić na złość tym głupim homofobom z ich klasy, ale z drugiej tak bardzo kochał mieć kontakt cielesny z loczkiem. Uwielbiał, jak jego ciało reagowało na ten dotyk, a sam chłopak się peszył. Równo z dzwonkiem wszyscy wyszli i udali się na najwyższe piętro, na ostatnią lekcje. Kto wymyślił matematykę na ostatniej godzinie w piątek?
Mimo, że często wolał pozostać obojętny i nie pokazywać uczuć, lubił wykorzystać sytuację, byle by tylko podnieść komuś ciśnienie. Najczęściej tym kimś był Luke ze swoją bandą, ale mniejsza z tym.
Harry spojrzał na swój telefon i zasmucił się wiadomościami od Tom'a. Lubił z nim pisać, mimo, że nie trwało to długo. Liczył, że chłopakowi nic się nie dzieje, a jutro normalnie się odezwie. Dzisiaj musiała mu wystarczyć obecność Louis'a, tak jak było to, zanim napisał do nieznajomego.
Kiedy myślał o tym było to coraz bardziej niepoprawne. W końcu w ogóle nie znał tego chłopaka, lecz pisało im się tak lekko. Równie dobrze mógł go cały czas kłamać.
Nie. Stop Harry. Znowu za dużo myślisz.
Na ziemię sprowadził go głos swojej siostry, która otwierała drzwi do ich domu. Odłożyła klucze do drewnianego pudełka-Mama zostawiła pieniądze na pizze dla was - powiedziała wchodząc do pokoju
-O której w ogóle Louis ma przyjść? - zapytał brunet opierając się o framugę
-Za dwie godziny, masz czas wymienić pościel - zaśmiała się chowając wino pomiędzy ciuchami w jej drugim plecaku
-Ja przecież... Gems! - krzyknął obrażony i wszedł do swojego pokoju.
Przydało by się tutaj posprzątać, to prawda, ale Louis w nie takim stanie widział to pomieszczenie. Włączył swoją ulubioną playlistę i zaczął składać ciuchy
-Harry! Wychodzę! - krzyknęła dziewczyna wychodząc z domu.
Brunet dał głośniej muzykę wesoło kręcąc biodrami w rytm.Kiedy uzyskał zaplanowany efekt, stanął dumny rozglądając się po całym pokoju. Usłyszał pukanie do drzwi, na co od razu pobiegł otworzyć.
______________
Przypominam o zostawianiu gwiazdek i komentarzy, które motywują!
CZYTASZ
Text me | Larry Stylinson | Ziam Mayne
FanfictionPodobno najlepiej się zwierzyć nieznajomemu. I to właśnie postanawia Harry. Dodaje pierwszą, lepszą osobę i mówi jej o swoich uczuciach względem najlepszego przyjaciela. Okazuje się, że nieznajomy jest w podobnej sytuacji. Tylko jak to się skończy...