[20] (Nie)Udana X Misja.

657 71 51
                                    

Kana wciąż była sfrustrowana wiadomością od Illumi'ego.

Co ten cholerny Klaun sobie myśli?!
Jak ja go...!

- Kana? - jej myśli przerwał głos mężczyzny siedzącego w aucie.

- T-Tak? - otrząsnęła się z rozmyśleń.

- Mówię, że już jesteśmy. - westchnął Illumi.

- Oh, racja. Wybacz. - uśmiechnęła się lekko kobieta.

- Zanim wyjdziemy. - zaczął brunet. - Podajemy się za rodzinę biznesmenów z zachodniej części miasta. Lucien oraz Linerin Marlock. Nie wdawaj się w żadne rozmowy, ja to wszystko załatwię.

- Co? Czekaj! - krzyknęła, gdy mężczyzna zamierzał już wysiąść z auta. - Jak to, 'nie wdawaj się w żadne rozmowy, ja to wszystko załatwię'? - powtórzyła słowa Zoldyck'a. - To zlecenie jest dla nas, czyż nie? - odparła dość oburzona.

Illumi westchnął ciężko.

- Kana, znam cię i uwierz. Wolę sam załatwić tą sprawę.

- To po co ja tu jestem?! - prychnęła niezadowolona. - Mam też inne sprawy na głowie, jakbyś nie wiedział!

Mogę się założyć, że teraz mści się na mnie! Cholerny Zoldyck!

- Jak już wiesz podajemy się za małżeństwo. Jesteś potrzebna, abyśmy weszli bez problemu i nie wzbudzali podejrzeń. A teraz chodź, bo się spóźnimy. - Illumi wysiadł z samochodu po czym otworzył drzwi pasażera.

Kana wyszła oburzona z auta.
Jeszcze raz co musieli zrobić? W Stowarzyszniu Łowców jest kret. Wykrada on informacje na temat ludzi Trzeciego i Piątego Króla. Illumi oraz Kana muszą znaleźć tą osobę i się jej pozbyć.

- Złap się za moje ramię. - powiedział Illumi, gdy byli tuż przed wejściem ogromnego wierzowca.

Dziewczyna trochę z niechęcią to zrobiła. Poczuła, jak lekke rumieńce wypływają na jej policzki.

Cholera uspokój się!

Weszli bez problemu podając swoje nieprawdziwe nazwisko.
Zoldyck posłał dziewczynę do barku, a on zamierzał dowiedzieć się czegoś na temat kreta.

- To jakaś kpina... - odparła oburzona. - Mam tu tak siedzieć i czekać, aż wykona całą robotę? - westchnęła ciężko.

- Witam piękną damę. - usłyszała za sobą męski głos.

Tuż przy niej usiadła dwójka mężczyzn. Dobrze zbudowny szatyn o piwnych oczach oraz chudy blondyn z błękitnymi oczami. Obydwoje byli wysocy oraz w miarę przystojni, jednak trochę starsi od dziewiętnastolatki.

To nie wróży nic dobrego.

- Nazywam się Iriem Coperwood, a to jest mój brat, Adon. - odparł szatyn.

Jak ja nie cierpię przyjęć charytatywnych....

- Miło mi, Linerin Marlock. - uśmiechnęła się delikatnie.

- Pani Marlock? Nie sądziłem, że jest pani tak młoda. - mówił wciąż Iriem po czym chwycił dłoń Kany, aby złożyć na niej delikatny pocałunek.

- Dziękuję za komplement, jednak jeśli to nie problem, to proszę, aby Pan nie zwracał do mnie per Pani. - zaśmiała się delikatnie.

Mam plan.

- Oczywiście, że to nie problem. - odpowiedział uśmiechem. - To samo tyczy się nas. Aktualnie sprawdzamy jak się miewają goście.

- Bardzo przyjazna atmosfera, tylko.... - posmutniała kobieta.

MARENA ¦ Hunter X Hunter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz