Part 14

352 26 19
                                    

Spojrzała na Jay'a leżącego w szpitalnym łóżku. Oczywiście, że wiedziała co chce mu powiedzieć. I wiedziała co powinna powiedzieć. Przedyskutowała z Voightem czego sierżant od niej wymagał. Było to dla niej z jednej strony zrozumiałe a z drugiej dziwne. Bo kilka lat temu Hank dla niej zrobiłby dokładnie to samo. Poczuła jak rośnie w niej zdenerwowanie. Potarła dłonie o siebie oddychając głęboko. Musi wejść i musi z nim porozmawiać. Obiecała to Hank'owi. Musi definitywnie wyjaśnić mu wszystko. Odsunęła drzwi. Szatyn odwrócił wzrok w kierunku wejścia. Kiedy ją dostrzegł poczuł jak jego serce zatrzymuje się. Uśmiechnęła się blado do niego. Zawsze się denerwowała w jego obecności. Zawsze czuła się przy nim jak nastolatka.
- Erin?
- Cześć Jay - zamknęła cicho drzwi. Szatyn ostrożnie podniósł się do pozycji siedzącej. Podeszła do łóżka. Pokręciła głową kiedy rozłożył szeroko ramiona jakby chciał ją przytulić
- Jak się czujesz?
- Bywało lepiej. Zwłaszcza kiedy budzisz się i nie pamiętasz ostatnich lat swojego życia - mruknął. Zajęła miejsce na fotelu.
- Ale podobno chcesz sobie przypomnieć
- Sam nie wiem - odwrócił wzrok na nią. Uniosła brew.
- Dlaczego? Byłeś szczęśliwy - oznajmił
- Tak, ale zrobiłem też wiele złych rzeczy i podjąłem wiele nieprzemyślanych decyzji - oznajmił spokojnie. Patrzył na nią i czuł jak coś w jego wnętrzu rośnie.
- Ale zrobiłeś też wiele dobrych rzeczy. Zobacz, swoje małżeństwo - oznajmił
- Deena to nie była odpowiednia osoba. Ona wysłała mnie na leczenie. Skończyła moją karierę w Rangers - rzucił krzywiąc się. Erin przyglądała mu się w skupieniu. Widziała ten błysk w jego oczach. Tęskniła za tym. Ale jej życie w LA było idealne, spokojne.
- To jest przeszłość. Ona nas czegoś uczy. Zobacz, poszedłeś na terapię, jesteś detektywem. Więc wyszło to na dobre
- Ale...
- Słuchaj, zadzwonił do mnie Hank. Poprosił żebym przyleciała i porozmawiała z tobą - chrząknęła.
- Pytałeś o mnie. Ale od wielu lat nic nas nie łączy. Skończyło się to w momencie kiedy wyjechałam do Los Angeles. Nie możesz do tego wracać
- Dlaczego? - poderwał się. Patrzyła na niego. Widziała jego szerokie tęczówki. Zaczął oddychać głęboko. Erin musiała dobierać słowa żeby nie zrobić mu większej krzywdy.
- Bo to co było między nami było pomyłką? - na te słowa poderwał się. Patrzyła na niego beznamiętnym wzrokiem. Starała się nie reagować na jego zmieniającą się twarz. Ale było jej co raz trudniej
- Jedyną pomyłką jest moje małżeństwo - oznajmił
- Dlaczego nie dasz nam szansy. Znowu?
- Bo oboje wiemy jak to się skończy - wyjaśniła. Poklepała się po udzie i podniosła
- Zapomnij o mnie Jay i staraj się wrócić do normalności - dodała. Zatrzymała się przy drzwiach. Szatyn wpatrywał się w nią z miną zbitego psa. Tą samą miną, którą miał kiedy odmawiała mu prowadzenia auta. Tą samą miną którą miał kiedy chciał zrobić coś mega głupiego i ona mówiła mu, że to debilizm. Poczuła jak coś zakuło jej serce. Ale musiała być twarda. Obiecała Hank'owi że nie będzie mącić. Jej uczucia były tu bezznaczenia. Widziała doskonale, że Jay i Deena byli udanym, szczęśliwym małżeństwem. Widziała na zdjęciach i filmikach z ich wesela to jak bardzo szatyn stracił dla niej głowę. Widziała jego miękkie, rozczulone spojrzenie kiedy patrzył na lekarkę. Na nią też tak kiedyś patrzył.
- Kocham cię, Erin. Zawsze kochałem i zawsze kochać będę - oznajmił poważnym tonem. Uśmiechnęła się do niego blado czując łzy w swoich oczach.

Dopiero na przerwie mogła wyrwać się z chirurgii. Dzisiaj mieli tak zwaną taśmówkę. Kończyli jedną operacje i zaczynali kolejną. Krótkie zabiegi ale czasu jednak trochę pochłonęły. Obiecała MacTyller'owi że wpadnie do niego w wolnej chwili. I właśnie ta chwile miała. Wjechała na piętro i zatrzymała się przerażona. Stanęła oko w oko z Erin Lindsey. Agentka poprawiła płaszcz i wyprostowała się na jej widok.
- Doktor Halstead - uśmiechnęła się szeroko na jej widok
- Detektyw Lindsey? Czy agentka już?
- Agentka - Erin odsunęła się od wejścia, aby Deena miała swobodny ruch. Szatynka wyszła na korytarz.
- Jak się czujesz? Domyślam sie, że to co się dzieje z Jay'em jest dla ciebie ciężkie
- Radzę sobie, dziękuję - uśmiechnęła się
- Co tu robisz?
- Hank poprosił mnie żebym porozmawiała z Jay'em i mu wyjaśniła parę spraw - wyjaśniła
- Parę spraw?
- Tak, Hank powiedział mu że przed wypadkiem był szaleńczo zakochany i myślał,że to o mnie chodzi - mruknęła. Deena poczuła jak coś zaciska się na jej gardle. Nikt jej tego nie mówił. Nikt nie poinformował jej, że Jay myślał... Łzy w jej oczach zjawiły się natychmiast. Zamrugała szybko powiekami. O nie. Nie rozpłacze się przed kimś takim jak Erin.
- Tak, coś tam takiego było. Przepraszam ale muszę lecieć - wskazała na głąb korytarza
- Jasne, rozumiem. Wszystkiego dobrego i powodzenia - Erin weszła do windy nie spuszczając wzroku z doktor. Widziała jak zbladła a jej oczy się zaszkliły. Czyli ona nie wiedziała wszystkiego.
- Deena, pamiętaj. Jay czasem potrzebuje żeby go trzepnąć w łeb - dodała.
- Dzięki - uśmiechnęła się kwaśno i odwróciła do wnętrza korytarza. Otarła łzy z polików czując na sobie badawcze spojrzenie policjantki. Ale się nie odwróci. Nie pokaże jej łez, które wypływały z jej oczu. Nie pokaże jej że nic nie wiedziała. Oparła dłonie na polikach i starła łzy. Musiała iść do MacTyller'a. Minęła sale w której leżał Jay. Nie odwracała głowy. Nie chciała na niego patrzeć. Rozczarowanie targało nią jak wiatr targa flagą. Złość pojawiła się znikąd. Ale sama nie wiedziała na co jest bardziej zła. Na siebie, na Hank'a, na Jay'a czy na Erin że tu przyleciała? Do Voighta też zadzwoni. I to jak wyjdzie od MacTyller'a. Zapukała i nacisnęła klamkę. Lekarz na jej widok uśmiechnął się szeroko.
- Doktor Halstead. Rozumiem, że kocioł był na dole?
- Taśmówka dzisiaj - usiadła - Chciałeś ze mną porozmawiać.
- Tak, tak - złapał za teczkę z nazwiskiem jej męża. Zaczął przeglądać wyniki badań.
- Jay zapytał wczoraj o ciebie kiedy się obudził. W jego mózgu zaszły jakieś zmiany ale jeszcze nie możemy określić w którym miejscu - podał jej wydruk fal mózgowych. Widziała jak krzywe gwałtownie skaczą i opadają. Coś w jej wnętrzu podskoczyło.
- Pytał o mnie?
- Tak. Jeśli chcesz, możesz tam wejść i z nim porozmawiać - wyjaśnił. Spoglądała na wyniki badań. Chciała się zerwać i tam pobiec ale wiedziała, że musi zachować spokój. Nie mogła pokazać im co czuje.
- Dziękuję - oddała mu kartkę i podniosła się. Wskazała palcem na drzwi a lekarz skinął głową. Wyszła na korytarz. Jej serce waliło jak młotem. Aż sprawiało jej to ból. Oddychała głęboko. Ćwiczenia uspokajające dalej działały. Nacisnęła blokadę i wciągnęła głęboko powietrze w płuca. Szatyn na jej widok uśmiechnął się blado.
- Deena - rzucił. W jej wnętrzu nadzieja ponownie rozpaliła się. Niczym ognisko zalane benzyną.
- Cześć Jay - rzuciła drżącym głosem. Nie wiedziała czy powinna rzucić się na niego czy podejść do tego na spokojnie.
- Jak się czujesz?
- Zabawne, że wszyscy mnie o to pytają. Świetnie się czuje zwłaszcza, że nie pamiętam ostatnich lat swojego życia - usiadł. Deena podeszła do łóżka. Brakowało jej tchu na widok szatyna.
- Masz szansę sobie wszystko przypomnieć.
- Wiem. I w sumie chce tego. A no i chciałbym z tobą porozmawiać. Will i Natalie powiedzieli mi o naszym małżeństwie. O tym co nas łączyło - oznajmił. Jej zrobiło się słabo. Bardzo słabo. Stanęła w nogach jego łóżka i oparła się dłońmi o metalową rurkę.
- O czym dokładnie?

Jeszcze raz [Chicago PD] ||ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz