Part 8

371 22 11
                                    

Will wszedł do sali brata i uśmiechnął się szeroko. Jay wrócił parę minut temu z pierwszej fizjoterapii. Widział na jego twarzy zmęczenie. Na widok brata szatyn uśmiechnął się szeroko.
- Jak się czujesz?
- Fatalnie. Fizjoterapeuta nie ma dla mnie litości - oznajmił. Will poklepał go po ramieniu. Obiecał neurologowi, że nie zarzuci swojego brata informacjami o których zapomniał. To mogłoby wywołać szok. Po kwartale w śpiączce mózg trochę się zregenerował. Ale nie do końca. Same komórki nerwowe się nie regenerują tylko umierają ale cała osłona musiała przestawić się na nowe warunki.
- Leżałeś trzy miesiące w śpiączce. Trzeba obudzić twoje mięśnie - wyjaśnił zajmując miejsce obok łóżka
- Wiem - mruknął zmieszany.
- Czy doktor D'Rouze pracuje w MED? Widziałem ją wczoraj kiedy się obudziłem - oznajmił. Will zagryzł język. Obiecał, że nie pogorszy stanu swojego brata.
- Tak, od pewnego czasu. Pod okiem Connora doszkala się w chirurgii - wyjaśnił. Dostrzegł wyraz niezadowolenia na twarzy brata.
- Co jest?
- Ona mnie śledzi? Dwa lata temu wróciłem z Kabulu gdzie mnie uśpiła i zszyła a teraz jest tu... Wiesz jak ona mnie irytowała? - wyczuł rozdrażnienie w głosie Jay'a. Will poczuł jak coś zaciska się na jego żołądku.
- Wspominała, że cię zna i służyliście razem
- Taaa służyliście - prychnął - Wielka pani doktor z wysoko zadartym nosem - agresja w głosie Jay'a była aż nadto słyszalna. Willowi zrobiło się słabo. Mówił to bardzo agresywnie. Nawet wtedy gdy ją zobaczył w MED bardziej był zaskoczony niż zły.

Bała się. Bała się wejść do jego sali. Bała się spojrzeć na niego i udawać że nic ich nie łączy. Bała się zachowywać profesjonalnie. Poprawiła fartuch i złapała za kubek. Connor dostrzegł jak drżała jej ręka. Podniosła wzrok na lekarza. Oczywiście, że wszyscy wiedzieli już o Jay'u. I wszyscy jej współczuli. Widzieli w jej oczach ogromny ból. Deena musiała być bardzo cierpliwa. Neurolog zabronił im na razie mówić Jay'owi prawdę. Wszystkie wyniki musiały być w normie zanim zaczną wdrażać odkrywanie kart przed Halstead'em.
- Jak się czujesz?
- A jak mam się czuć? - prychnęła - Mój mąż nie pamięta mnie - dodała złośliwie. Doktor poklepał ją po ramieniu.
- Cierpliwości. MacTyller powiedział, że w przeciągu tygodnia Jay powinien dojść do siebie na tyle że będzie można go zaznajamiać ze starą nową rzeczywistością
- Dlaczego to robisz? - uniosła brew - Dlaczego starasz się mnie pocieszyć?
- To znaczy?
- Od czterech lat, kiedy zaczynaliśmy współpracować nie jesteś dla mnie złośliwy. Każdy w MED mnie ostrzegał przed pracą z tobą. A ty traktujesz mnie jak młodszą siostrę i starasz się mnie pocieszyć. Chociaż sama wiele razy widziałam twoja ignorancję wobec innych osób - mruknęła. Connor rozejrzał się dookoła. Upewnił się, że są sami. Że w pokoju lekarskim nie ma innych lekarzy oprócz nich. Zacisnął zęby. Spojrzał na swoje dłonie. Deena patrzyła na niego z oczekiwaniem. Nigdy nie zadawała mu osobistych pytań. Nie obchodziło jej życie innych lekarzy. Miała swoje. Ale zachowanie doktora Rhodes'a ją intrygowało.
- Po prostu w swoim życiu osiągnąłem wszystko. Wszystko w MED - mruknął - Już jakiś czas temu rozmawiałem z Goodwin. Znalazła dla mnie godnego następcę. Ciebie. Miałem na początku lata wyjechać ale Jay uległ wypadkowi. Dopóki nie poczuje się lepiej ja zostanę. Potem będziesz naczelnym chirurgiem urazowym i kardiochirurgiem w Chicago MED - poderwała się słysząc to. Patrzyła z niepokojem na Connora. Nie mogła uwierzyć w to co powiedział. Przecież MED było jego domem. Nie mógł odejść
- Connor?
- Jestem zmęczony Didi. Zmęczony tym miejscem. Brzydzi mnie to miejsce. Wiele zakątków tutaj przypomina mi o Avie a wiesz co zrobiła - skrzywił się. Teraz to on potrzebował słów otuchy. Oczywiście, że wiedziała o czym mówił. Nie pokazał nikomu to co przeżywał. A Deena mogła się tylko domyślać. Skąd ktokolwiek mógł wiedzieć, że Ava Bekker oszaleje. Ubodło go to. Deena widziała dalej ten ból w jego oczach.
- Aale...
- Jesteś niesamowita. Przekazałem ci wszystko co wiem. Za kilka miesięcy już mnie nie będzie a ty będziesz przodować - wyjaśnił. Zacisnęła zęby. Nie chciała tego słyszeć. Zwłaszcza teraz.

Hank uśmiechnął się do Deena'y. Szatynka wyszła do niego kiedy przyjechał do MED. Poklepał ją po ramieniu. Nawet nie mieli okazji żeby wcześniej porozmawiać.
- Deena - przytulił ją kiedy stanęła naprzeciw niego. Poklepała go po plecach.
- Miło cię widzieć sierżancie - spojrzała na niego. Przyglądał się szatynce w skupieniu. Owszem, że wiedział co stało się z Jay'em. I obiecał że na razie z zespołu nikt go nie odwiedzi. To mógłby być za duży szok. A najważniejsze było żeby detektyw jak najszybciej wrócił do formy.
- Jak się czujesz?
- Dobrze - mruknęła
- Widziałaś się z Jay'em?
- Nie - mruknęła - Nie wiem czy będę umiała zachowywać się jakby był tylko pacjentem - ruszyli w kierunku windy. Słyszał w jej głosie przerażenie. I tylko domyślał się co się dzieje w jej głowie. Chociaż nigdy nie spotkał się z czymś takim, że ktoś dla niego ważny nie pamięta o tym co ich łączyło.
- A lekarze co mówią? - drzwi zamknęły się za nimi. Spojrzała na swoje odbicie w chromowanych drzwiach. Widziała w swoich oczach przerażenie.
- Jego lekarz mówi, że wszystko już idzie dobrze. Ale nie możemy jeszcze go postawić przed tym co było przed wypadkiem. Pod koniec tygodnia będą ostatnie konsultacje, wtedy doktor Charles zacznie powoli odkrywać karty - wyjaśniła. Hank pokiwał głową. Winda zatrzymała na wybranym piętrze. Sierżant spojrzał na lekarkę i poklepał ją po ramieniu.
- Pamiętaj, że zrobię wszystko żeby Jay przypomniał sobie że ma żonę w której jest zakochany - uśmiechnął się. Odpowiedziała uśmiechem
- Dziękuję, Hank - oznajmiła. Mężczyzna wyszedł na korytarz. Wsunął dłonie do kieszeni kurtki i ruszył w kierunku sali gdzie leżał Jay. Był lekko zaniepokojony tym co się stało z detektywem. To zupełnie nowe doświadczenie. Szatyn kiedy usłyszał kroki otworzył oczy. Na widok sierżanta poderwał się.
- Hank - mruknął ocierając twarz.
- Cześć Kaskaderze - sierżant uśmiechnął się szeroko. Poklepał go po ramieniu i usiadł na fotelu. Zsunął z siebie kurtkę i położył ją na oparciu.
- Jak się czujesz?
- Dziwnie - szatyn usiadł podsuwając poduszkę pod plecy.
- Dziwnie?
- Powiedzieli, że obudziłem się nie pamiętając ostatnich sześciu lat życia. Ostatnie co pamiętam to ten postrzał w barze Hermanna, rozprawę - mruknął. Hank przyglądał się mu z zaciekawieniem. Uśmiechnął się do niego.
- Ohhh nie wiesz ile rzeczy zmieniło się przez te sześć lat, ale jak mówił lekarz wszystko przed tobą

Dyżur dobiegł końca. Will spojrzał na nią jak nie szła do wyjścia a do windy. Mężczyzna uśmiechnął się do jej pleców. Próbował ją namówić, żeby weszła do jego sali. Tylko się przywitać. Wiedział, że lekarski jobel który na Deena nie pozwoli jej powiedzieć mu prawdy. Ceniła sobie przede wszystkim żeby Jay był cały i zdrowy. Ją mdliło. Za każdym razem kiedy podświetlały się kolejne cyferki z numerami piętra. Była zmotywowana. Musiała przynajmniej się z nim przywitać. Will powiedział jej, że Jay był zaskoczony jej widokiem. Nie wiedziała tylko że nie spodobało się to Jay'owi, że Deena jest w MED. Miał wrażenie, że szatyn się tylko zgrywał. W końcu sam powiedział że po wyjeździe z Kabulu był na siebie wściekły, że nie poprosił o jakikolwiek kontakt panią doktor. Will miał nadzieję, że Jay się zgrywa. A te słowa dawały Deena'ie nadzieję. Nadzieję, że Jay sobie wszystko przypomni. A najwyżej będą musieli przez wszystko przejść jeszcze raz. Teraz stała przed jego salą i czuła jak robi się jej niedobrze. Szatyn na jej widok wytrzeszczył oczy.
- Doktor D'Rouze - mruknął
- Cześć Jay - wydusiła starając się nie rozpłakać. Ale z każdą sekundą było jej co raz ciężej. Chciała żeby jej głos też brzmiał naturalnie.
- Co tu robisz?
- Wpadłam zobaczyć jak się czujesz. Mogę - wskazała na fotel. Szatyn z niechęcią skinął głową. To nie umknęło jej uwadze.
- Dobrze się czuje, doktor Charles w przyszłym tygodniu zacznie ze mną podróż do wspomnień - oznajmił śledząc ją. Zastygła w połowie kroku. Nadzieja ponownie rozgorzała w jej wnętrzu. Czyli za jakiś czas może być wszystko jak wcześniej. Szatyn przyglądał się jej w skupieniu. Widziała jak spojrzał na jej dłoń.
- Ooo wyszłaś za mąż - oznajmił patrząc na obrączkę na jej palcu. Coś w jej wnętrzu zamarło. Serce boleśnie zaczęło uderzać w jej żebra. Czas w niej zamarł. Przerażona patrzyła na niego. Na jego ciepłe, zielone oczy które błyszczały.
- Tak, dwa lata temu - mruknęła.
- To ktoś z wojska? Znam go?
- Tak, dobrze go znasz - głos jej zmienił się. Było pełno w niej dziwnej ekscytacji.
- Mouse? - to pytanie ją zaskoczyło. Widział cień uśmiechu na jej twarzy. Kiedy się uśmiechała zawsze jej twarz promieniała i ukazywała dwa dołeczki na policzkach.
- Nie. Ty - wypaliła - To za ciebie wyszłam dwa lata temu

Jeszcze raz [Chicago PD] ||ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz