Rozdział 8

21 2 4
                                    

-W ogóle, okazało się, że mamy jeszcze jedną lekcje teraz po obiedzie i za to jutro mamy jedną mniej - poinformowała nas Katie.

-To chyba dobrze - rzekłam obojętnie.

-Co ci? - zapytał Blaise dostrzegając mój dziwny humor.

-Mi?

-Nie, koczkodanowi - przewrócił oczami. - tak tobie.

-Nie wiem... po prostu nie rozumiem dlaczego on się tak z tego ucieszył.. no i dlaczego w ogóle to zrobił. Przecież powinien mi jeszcze dowalić czy coś, a on się uśmiechnął i mnie..

-Pocałował? - dokończyła za mnie brunetka.

-Nie do końca... tylko musnął moje usta, to nie było nic wielkiego.

-Uf - odetchnął z ulgą Zabini.

-Hm? - mruknęłam niezrozumiale.

-Co to byłby za koszmar się z tobą całować... - udał, że przeszły go ciarki.

-Też się zastanawiam - uśmiechnęłam się do siebie i delikatnie przechyliłam głowę na bok. - przecież ja się nigdy nie całowałam. - klepnęłam się w czoło.

-Czekaj, co? Nigdy, przenigdy? - zapytała potężnie zdziwiona Kate.

-Nigdy, przenigdy. - potwierdziłam jej słowa. - nie miałam kolegów, a co dopiero chłopaka. - powiedziałam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

-Ouu, no to mamy ciężki przypadek diabełku - zwróciła się do chłopaka.

-Wiem właśnie, co robimy? - spytał próbując stać się poważnym.

-Co? Co wy planujecie?

-Trzeba jej udzielić lekcji całowania! - oznajmiła dziewczyna, która siedziała tuż przy mnie. Nagle zwinnym ruchem wstała i złapała mnie za rękę ciągnąc w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Zabini został sam z talerzami pełnymi pizzy, z którymi po chwili nas dogonił.

-Z kim? - zapytał, ostrożnie za nami idąc.

-Nie mam zielonego pojęciaa, aleeee - przeciągała. - wiem, kto byłby chętny - uśmiechnęła się podejrzliwie.

-Z kim?! - przerażona ich zamiarami, rzuciłam pytanie.

-Zobaczysz. - oznajmiła, a po chwili znalazłyśmy się już w dormitorium. Blaise wszedł za nami i ułożył pizzę na stoliku. Zabrał książki, a to samo zrobiłam ja wraz z Katie. Nie minęło pięć minut, a my już byliśmy w drodze pod salę. Po drodze spotkałyśmy Dracona, na którego ja i mój pech wpadliśmy.

-P-przepraszam! - rzuciłam schylając się aby zebrać z podłogi książki, które wypadły mi z rąk.

-Spoko - blondyn parsknął i schylił się, aby mi pomóc.

-Czy ty mi właśnie pomagasz? Tym sposobem nie zmienisz faktu, że przestanę się tobą brzydzić. - poinformowałam i przewróciłam oczami.

-Tak, pomagam. I zmienisz zdanie dzisiaj wieczorem. - powiedział pewny siebie.

-Co masz na myśli? - nie wiedziałam o co mu chodzi.

-Dzisiaj wieczorem jest impreza u Ślizgonów, na której ty - wskazał palcem na mnie - się zjawisz. - wstał z podłogi.

-Co? Ja nigdzie nie idę - prychnęłam i wstałam zabierając od niego książki.

-Założymy się, że przyjdziesz? - przybliżył się do mnie szepcząc mi te słowa do ucha. Nic nie odpowiedziałam tylko mimowolnie się uśmiechnęłam. Poczułam jego ciepły oddech na mojej szyi i wzrok, który wlepiał w moje srebrne kolczyki z diamentami. Po chwili zebrałam się na odwagę i odpowiedziałam mu:

Don't Fall In Love || Draco MalfoyWhere stories live. Discover now