Rozdział 7

22 2 2
                                    

-Dzięki dziewczyny - uśmiechnęła się do nas Pansy.

-Nie ma sprawy - odpowiedziałyśmy i odwzajemniłyśmy uśmiech.

-I CHŁOPAKI - dodał Blaise.

-A w czym ty niby pomogłeś? - zapytałam zirytowana.

-Przecież ją rozśmieszałem! - krzyknął.

-Boże, czy on kiedykolwiek przestanie krzyczeć? - przewróciła oczami Kate. - Zresztą, ty jesteś taką naszą dziewczynką.

-Zgadzam się z Katie! - poparłam ją.

-Dobra, ja będę iść... jeszcze raz dzięki.. i przepraszam Bell... - mówiła Parkinson, po czym wyszła z pokoju..

-Spoko, na razie!

-Pa! - pożegnała się brunetka.

-A idź w cholerę - westchnął Zabini. - idziemy na obiad? Głodny jestem.

-Tak, też jestem głodna - wstałam.

-Mhm - mruknęła Pearlwood i wstała zaraz po mnie.

-No ruszaj tą dupe księżniczko! - rzuciłam poduszką w Diabła podczas wymawiania tych słów.

-A ta co się taka agresywna zrobiła? - chłopak uniósł brew. - okres masz?

-Nie, po prostu nie chciało mi się już z nią gadać - oznajmiłam śmiało. - brzydzę się ich dwojgiem.

-Moja krew! - poklepał mnie po ramieniu i otworzył nam drzwi. Ja i Kate się uśmiechnęłyśmy, a następnie wyszłyśmy z dormitorium. Kierowaliśmy się do Wielkiej Sali, w trakcie rozmawiając o wszystkim i o niczym.

-Zauważyłam, że za dużo czasu spędzasz z Blaisem... Zmieniasz się w niego - poinformowała brązowooka.

-Może  - przyznałam niewinnie się uśmiechając. - ale tylko ze względu na to, że nie pozwolę więcej sobą pomiatać - prychnęłam wzruszając ramionami.

-No, i o to chodziło! - przybiła piątkę z Zabini'm. - Mamy to!

-No właśnie! ŁuHuUuU! - krzyknął na środku korytarza. Wszyscy spojrzeli się na nas jak na bandę idiotów. Ten wzrok był już nam bardzo dobrze znany.

-Planowaliście to? - zdziwiłam się.

-Co się tak patrzycie?! - zwrócił się do uczniów rozmawiających między sobą. - Zaraz znikniecie jak ja przed Malfoy'em!

-Kurwa, znowu będzie machać tymi łapami? - Kate wzięła głęboki wdech.

-Diabełek, weź tam uspokój swojego wewnętrznego koczkodana i chodź jeść - odciągnęłam go od niewinnych dzieci. - nie każ im cierpieć patrząc na ciebie. 

-Koczkodana? Jakiego koczkodana? Przecież we mnie jest kot! MrAuU! - zaczął miałczeć jak powalony.

-Co ty brałeś debilu? - zapytałam go unosząc brew.

-Koczkodana - odpowiedział mi i ściągnął moją dłoń z jego krawatu. - udusić mnie chcesz? Tak się mnie nie pozbędziesz - pomachał mi palcem przed twarzą.

-Może i nie pozbędę, ale sprawię, że zamkniesz się chociaż na chwilę.. - cicho do siebie powiedziałam. - Chodź jeść.

-Ok - zgodził się jakby nigdy nic się nie stało.

-Z nim to gorzej jak z babą w okresie - zwróciła się do mnie brunetka, która przez większość tej sytuacji była cicho. Odzywała się tylko do przestraszonych zachowaniem Blaise'a dzieci, aby je jakoś uspokoić.

Don't Fall In Love || Draco MalfoyWhere stories live. Discover now