2

116 13 2
                                    

Alladyn stał przed lustrem, dotykając jego tafli. Był widocznie zmartwiony i jakby nie do końca szczęśliwy. Dziwnie niemrawy wyraz twarzy chłopaka, nie umknął wzrokowi Wezera.
- Coś nie tak?
Zapytał czułym głosem gładząc ramie dziecka. Ten spiął się i ledwo słyszalnym głosem wyszeptał:
- Nie.
- Na pewno? Wyglądasz na zmartwionego.
- Cóż... Przepraszam, nie powinno mi być źle. W końcu mnnie przygarnąłeś.
- Słodkie, ale błagam przestań. Masz prawo do emocji i nie jesteś rzeczą. Od razu widać, że coś cię trapi.
- Wiesz... To drobiazg. Wyśmiejesz mnie.
Mówiąc to ledwo powstrzymał łzy. Jafar objął kruche, pokryte sincami ciało i zaczął nim delikatnie kołysać.
- Powiedz co leży ci na sercu.
- Chodzi o Abu. To moja małpka, którą dostałem od mamy, gdy jeszcze żyła. - Ostrożnie wyswobodził się z objęcia - Był i w sumie jest moim jedynym przyjacielem. Dorastaliśmy razem i zawsze mi towarzyszył. Dziś został w domu, jeśli to miejsce mogę tak nazwać i po prostu...
- Rozumiem, nie chcesz zostawiać go samego. Mam zwierzaki. Zazu upartą, gadającą papugę i latającą Muren.
- W sumie magicznie. Po wielkim magu można się było tego spodziewać.
- Tak więc idź po swojego kolegę.
- Naprawdę mogę po niego wrócić?
Oczy omegi rozbłysły. To był naprawdę uroczy widok, więc nic dziwnego, że na twarz Wezyra wkradł się uśmiech.
- Oczywiście.
Nim chłopak coś powiedział, oboje byli już w slamsach Brudne i śmierdzące ulice pełne biednych i chorych ludzi obrzydzał bogacza. Gdy tylko zobaczył, że Ali rwie się do przodu w bosych stopach, westchnął rozpaczliwie i wyczarował mu sandałki.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy, tylko nie oddalaj się zbytnio.
- Znam ten teren i tych ludzi.
- Wiem, ale spójrz na swój nowy strój. Nie chcę by wzięli cię za tancerkę, bądź przyjazdną i coś zrobili.
- Dramatyzujesz ale dobra.
Alladyn zwolnił krok, by dostosować go do zdystansowego mężczyzny. Prowadził go między alejkami. Między nimi panowała cisza, ale w końcu Jafar zaczął zadawać pytania odnośnie życia chłopaka.
- Wybacz wścibstwo, ale chętnie bym cię o parę rzeczy wypytał. Chcę cie lepiej poznać maluchu.
- Pytaj śmiało. Może nigdy nie opowiadałem nikomu o swoim życiu, ale nikt nigdy nie pytał.
- Więc jak to się zaczęło?
- W sumie to nie wiem. Przyszedłem na świat już na ulicy. Była ze mną mama. Nie pamiętam jej jakoś wybitnie, ale była i mnie kochała. Potem gdy zmarła, miałem może sześć lub siedem lat.
- Bardzo mi przykro, musieliście być blisko.
- Bardzo blisko, ale pogodziłem się z tym.
- Stracić matkę w tak młodym wieku, to musiało być straszne.
- Było i to bardzo. Czasami wydaje mi się, że ją słyszę.
- Może faktycznie tak być.
- Nie, to niemożliwe.
- Są osoby, które słyszą zjawy.
- Ja do nich nie należę.
- Skoro tak uważasz. Jakie masz najmilsze wspomnienie?
- Najmilsze? Cóż... Chyba gdy mama znalazła Abu. Pamiętam jak nim się razem opiekowaliśmy, a on odwdzięczał nam się różnymi sztuczkami.
- Widać, że zależy ci na tej małpce.
- Tak jak mówiłem, tylko on mi został.
- Kiedy zacząłeś kraść? Wiem to niestosowne pytanie.
- Po jej śmierci. Jak żyła żebraliśmy, a ona chwytała się drobnych prac. Ale dziecka nikt nie zatrudni i nikt nie chciał nic mi dawać, chociaż rzadko i tak dawali.
- Rozumiem. Albo zbrodnia, albo śmierć z głodu. Niezbyt trudny wybór.
- Cóż zawsze wzlekałem i do pierwszej kradzieży doprowadził mnie nie mój, a Abu głód. Nie mogłem patrzeć jak cierpi. Gdybym był sam, pewnie wybrałbym śmierć.
- Szlachetne, ale naprawdę niepokojące. Widać, że kradzieże cię ranią. Z powodu jednego bochenka wątpię, ale rozumiem twój strach. Twoje udziały na szerszą skalę, mogłby być szkodliwe, ale nadar rozumiem cię w stu procentach.
- Dlatego unikam okradania jednej osoby i biednych kupców.
- Rozumiem, a szukałeś zatrudnienia?
- Tak, ale bez umiejętności pisania i czytania i bez żadnej rzemieślniczej smykałki chcieli mnie tylko w burdelu, a ja nie zamierzam handlować swoim ciałem.
- Masz zasady i to się ceni. Brzmię pewnie zbyt obojętnie, ale bardzo porusza mnie twoja historia. Współczuję ci i coraz bardziej pragnę odmienić twój los i nie martw się - nie będę cię wykorzystywać.
- Wspominałeś. I w ogóle miło jest się w końcu wygadać. Masz moje lekkie zaufanie. Ale ostrzegam, że jak je stracisz, ucieknę od ciebie.
- Spodziewałem się tego. Nie będę cię powstrzymywać, ale szukać już tak.
- Jesteśmy.
Chłopak wdrapał się na mur dość sporego budynku. Miał on rozsypaną jedną ścianę. Widać było wnętrze budynku. Było tam trochę starych koszy i szmat.
- To tu mieszkasz?
- Tak.
- Okropne miejsce, ale dobrze, że będziesz teraz u mnie w pałacu.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechnął. Przegrzebując kosze nawoływał zwierzaka. W pewnym momencie miał skarcić małpkę, ta wskoczyła mu na plecy,
- No tu jesteś Abu. Czemu się chowałeś?
Małpka zaczęła skrzeczeć, a czarnowłosy się zaśmiał.
- No mam nowe ciuchy i co? Nie rozpoznałeś mnie?
Małpka tylko coś odskrzeczała, a Ali zachichotał. Gdy zszedł na dół, Jafar spojrzał na niego z zaciekawieniem.
- Znasz mowę zwierząt?
- Tak... W sensie, tylko Abu.
- Imponująco. Ja by zrozumieć Muren, poświęciłem wiele dekad, masz talent Ali. Kto cię tego nauczył?
- Moja mama.

Jafar x aladdin  arabski CudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz