-XVII-

2.5K 47 7
                                    

Obudziłam się o 7.40 z lekkim bólem głowy. Tak jak się spodziewałam od razu poczułam zapach świeżo parzonej kawki którą przygotowywała dla mnie Elizabeht. Udałam się do łazienki i ogarniając lekko moją fryzurę a także ząbki zwróciłam się w stronę kuchni.
Z każdym kolejnym dniem poznaję ten dom coraz lepiej. Wcześniej czułam że przejście z mojego pokoju do kuchni będzie labiryntem skomplikowanych korytarzy. Ale na tym etapie nie powoduje dla mnie żadnych trudności.

Przy stole czekała na mnie Elizabeth. Tak jak się spodziewałam cały stół był syto zastawiony conajmniej jak dla grupy żołnierzy a nie mnie samej i Eli.

Przywitałam Elizabeth i razem zjadłyśmy praktycznie wszystkie przysmaki ze stołu, wypiłyśmy gorąca kawę i poplotkowałyśmy, jak to kobiety o wszystkim i niczym. Eli przekazała mi że Christan będzie dzisiaj cały dzień w pracy a więc spotkamy się dopiero późnym wieczorem. Nie chciałam spędzić całego dnia na leżeniu na kanapie czy przeglądaniu Instagrama. Stwierdziłam więc że zrobię mu małą niespodziankę i odwiedzę go w biurze.

Zaniosłam z Eli talerzyki do zmywarki i pobiegłam się szykować. Szybki prysznic i już stałam przed szafą pełną ubrań. Bardzo trudno było mi wybrać jakąkolwiek kreacje ale po chwilowych przymiarkach zdecydowałam się na trapezową sukienkę w panterkę, czarny top z wycięciem na plecach do tego beżowe sandałki na delikatnym koturnie i skóra. Twarz pomalowałam wyłącznie fluidem, lekko podkreślam rzęsy oraz założyłam róż i bronzer. Na dworze robiło się coraz cieplej a ja nie miałam zamiaru umierać pod maską make-up'u na moim ryju.
Usta pomalowałam błyszczykiem.
Włosy upięłam w kucyk i lekko zakręciłam na końcach.
Według mnie wyglądałam całkiem fajnie. Nie wulgarnie jak jakaś dziwka ale mimo to stylizacja miał w sobie pazur.
Z szafki wzięłam czarną torebkę na złotym łańcuszku i żegnając się z Elizabeth wyszłam z mieszkania.

-Teraz się dopiero zabawimy kotku-powiedziałam półszeptem zatrzaskując drzwi i ruszyłam przed siebie.

                  *               *              *

Po czterdziestu minutach stałam przed firmą Christiana. Budynek robił duże wrażenie. Oszklony ze złotymi drzwiami a wnętrza samej firmy były w czerniach. Wyglądało to naprawdę profesjonalnie.
Weszłam pewnym do budynku a tu przywitał mnie miły głos sekretarki.

-Dzień dobry! Czy zastałam Pana Berga?-przy ludziach pilnuję się by nie mówić o nim po imieniu. Nasza relacja jest bardzo świeża więc muszę uważać. Nie wiadomo co przyniesie kolejny dzień.

-Dzień dobry! Tak szef jest w biurze. Była Pani umówiona?-Carla (plakietka na jej koszuli powiedziała mi jak ma na imię) spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem a mi chciało się śmiać. Zapewe już nie jedna kobieta chciała dostać się do do biura Christiana od tak. Na mojej twarzy wymalował się olbrzymi uśmiech.

-Nie, ale na pewno mnie wpuści. Proszę mu przekazać że Liz przyszła. Będzie wiedział kim jestem-patrzyłam na nią słodkim wzrokiem niczym Puszek że Shreka oczekując tylko słowa 'Zapraszam'.

-Niestety nie mogę pani wpuścić. Pan Berg ma wiele pracy i widzi się dziś tylko z umówionym klientami. Proszę się zapisać i przyjść kolejnym razem.

-Muszę się z nim spotkać dzisiaj. Niech Pani coś zrobi.

-Nie mam takiej władzy. Bardzo proszę nie utrudniać mi pracy. Mogę Panią zapisać. Jaki termin pani odpowiada?

-Żaden. Proszę niech go Pani powiadomi. Jestem pewna że zezwoli na spotkanie.

-Już pani mówiłam że nie mogę nawe...

-Co się tu dzieje?
Zza moich pleców usłyszałam niski i konkretny głos nieznajomego. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na niego. Był to ok. 40-letni facet z włosami do ramion i zarostem. Jego skronie i brodę okrywała siwizna. Ciało miał wyrzeźbione. Jego palce zdobiły liczne pierścionki i sygnety. Wyglądał na wysoko postawionego bizbesmena.

Jeśli tylko chceszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz