-VII-

3.9K 82 27
                                    

Poranek następnego dnia był taki jak zwykle. Śniadanie, szybki trening i prysznic. Podczas śniadania Louis cały czas się mi przyglądał. Dobrze pamiętałam jego propozycję z ostatniej nocy jak i wiem że on też ją pamięta. Nie bardzo mogłam tylko wyczytać z jego twarzy czy jest zły czy bardziej rozczarowany. Ale szczerze, mam to w dupie, Louisa traktuję jak wujka a on proponuje mi sex. Nie będę się z nim ruchać, nigdy w życiu.

Była sobota więc cały dzień mogłam spędzić leżąc na kanapie czy malując kolejny obraz. Niestety, tego dnia moja wena mnie zawiodła jak i w telewizji nie było żadnego ciekawego filmu. Stwierdziłam że pójdę zwiedzić okolicę i kupić sobie coś do jedzienia. Bo oprócz pizzy na śniadanie nie miałam nic pożądanego w ustach. Pobiegłam do pokoju i zaczęłam się szykować.
Miałam już wniesione część pudeł więc wygrzebałam z nich krótką beżową spódnicę z dużymi guzikami w panterkę i biały top na ramiączka z dekoltem w kształcie litery V. Do tego granatowe Vansy i duża torebka z Gucci. Usiadłam przy toaletce i zaczęłam się malować. Poprawiłam brwi, umalowałam rzęsy, nałożyłam delikatnie róż i pomadkę o truskawkowym zapachu. Włosy związałam w wysoką kitkę i na koniec psikając się perfumami, wyszłam z pokoju.
-Dokąd idziesz?-zapytał Louis którego minęłam na korytarzu.
-Przejść się- odparłam, nawet na niego nie patrząc.
-Poczekaj Liz...-zawołał "wujek", ale nawet nie usłyszałam dalszej części zdania. Wyszłam z domu z trzaskiem drzwi. Niech sobie z lustrem pogada.

Okolica wokół mojego nowego "domu" byłam bardzo przyjemna. Dużo zieleni i piękne drzewa. Każdy dom zrobił trawnik i rabatki z kwiatami, ostatnie deszcze zrobiły wiele roboty- wszystko pachnie i rozkwita.
Szłam ulicą omijając kolejne domy, pogoda była całkiem przyjemna. Słońce mimo chowania się za chmurami dawało dużo ciepła.
-Dobra pogoda do biegania- powiedziałam do siebie i zauważyłam na rogu skrzyżowania na którym obecnie się znajdowałam niewielki sklep. Przeszłam przez pasy i weszłam do budynku.
Sklep był zwykły, osiedlowy, dosyć mało miejsca, stare metalowe półki i typowa sprzedawczyni-starsza pani w blond włosach.
-Co Ci podać kochaniutka?-spytała Pani gdy minęłam próg.
Podeszłam do lady i poprosiłam o wodę i drożdżówkę. Podałam pieniądze i już miałam wychodzić ze sklepu gdy nagle zauważyłam intrygującą postać.

W drugim końcu sklepu stał wysoki mężczyzna na oko około czterdziestki.
Był ubrany w grube, jeansowe spodnie i biały podkoszulek, obie części garderoby miał całe w białych plamach. Spod koszulki można było zauważyć jego umięśnione ciało. Pięknie podkreślone bicepsy i brzuch. Aż mi się gorąco zrobiło.
Do tego był niesamowicie przystojny. Ostre męskie rysy, opalony z zarostem, miał piękne lśniące, ciemne, dłuższe włosy.

Kiedy podziwiałam jego sylwetkę zdałam sobie sprawę że od minuty stoję w jednym miejscu i jestem zapatrzona w niego jak w obrazek. Odwróciłam się w stronę lady a tam  sprzedawczyni uważnie mi się przyglądała. Lekko speszona, szybkim krokiem wyszłam ze sklepu i udałam się w stronę przystanku.

Mężczyzna zrobił na mnie wielkie wrażenie. Pierwszy raz w życiu byłam aż tak zachwycona czyimś widokiem. Wyglądał tak męsko i seksownie. Byłam ciekawa czy jeszcze kiedyś go spotkam, ale jeżeli był w tym sklepie, to znaczy że pewne niedaleko mieszka.
"Od tej pory będę codziennie chodzić do tego sklepu"-pomyślałam i wyjęłam z biletomatu całodobowy bilet, mam zamiar cały dzień zwiedzać miasto i poznać wszystkie najniższe kluby i puby i uchylać się do nieprzytomności.

Cały czas chodzi mi po głowie propozycja Louisa. Nie mogę się jej pozbyć odkąd zasnęłam poprzedniej nocy. Louis zawsze był przy mnie blisko, widział jak stawiam pierwsze kroki, jak uczę się pisać, był ojcem którego nigdy nie miałam. Jako mała dziewczynka nie raz mówiłam do niego tato, ale Rose zawsze mi tłumaczyła że to "wujek" więc tak naprawdę nie mam pojęcia co to znaczy mieć prawdziwą rodzinę, mieć kochających rodziców, w ogóle mieć rodziców.
Louis jako zwykły kobieciarz i ruchacz zaczął inaczej się w stosunku do mnie zachowywać jakieś dwa lata temu. Przyglądał mi się wnikliwe, częściej mnie odwiedzał, zapraszał do kina czy do pubu. Oswajałam się z myślą że prędzej czy później będzie chciał mnie zaciągnąć do łóżka, ale w tym dniu, nie byłam gotowa na jego propozycję. Zszokował mnie i jednocześnie wkurwił. Co on sobie wyobraża, pewnie sądził że się zgodzę a on będzie raz mógł ruchać się ze mną a raz z moją matką.
Nie jestem taką ździrą jak Rose, mam szacunek do siebie.

Czekałam na autobus około 20 minut. Przez ten cały czas jakieś babcie mi się przyglądały i szeptały między sobą. Co i raz słyszałam fragmenty ich debaty, m.in "Jak ona się ubrała, jak jakaś latawica" czy  "Co się dzieje z tą dzisiejszą młodzieżą" albo "Tak to się ubranym tylko pod latarnie łazi"
Bardzo mnie rozśmieszały a nie umiejąc ukryć rozbawienia śmiałam się na głos patrząc prosto w oczy, na co reagowały z jeszcze większym oburzeniem.

W końcu przyjechał autobus. Skasowałam bilet i usiadłam na samym końcu pojazdu.
Podróż miała trwać pół godziny, skończył mi się Internet w telefonie więc moją pustą głowę owładnęły myśli o facecie ze sklepu.
Był tak przystojny, nigdy nie widziałam równie przystojnego mężczyzny, żaden nie zrobił na mnie tak wielkiego wrażenia jak on.
Ta idealna sylwetka, mocne nogi, zarost, nie potrafiłam myśleć o niczym innym jak o nim.
To parę sekund gdy go lustrowałam było dla mnie jak wieczność. Przez całą podróż siedział mi w głowie.

Chyba się zauroczyłam...

Jeśli tylko chceszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz