-XI-

3.6K 71 8
                                    

- Dobrze się zastanów kotku, czy na pewno tego chcesz- odrzekł Christian kuszącym głosem, każe słowo wypowiadane z jego ust było dla mnie jak orgazm.
-Chcę- odrzekłam z pewnością, byłam pewna swego.

Staliśmy w przyciemnionym pokoju w jego domu. Światło dawało tylko miasto które można było oglądać z wielkich okien na jednej ścianie.

Christian położył rękę na moim ramieniu i delikatnie ściągnął ramiączka sukienki którą miałam właśnie na sobie. Pieścił moją skórę delikatnym dotykiem i mokrymi pocałunkami. Doprowadzał mnie nimi do rozkoszy.
W końcu moja czerwona sukienka spadła mi z ramion a ja stałam przed nim zupełnie naga.
Rzucił mnie na łóżko i nachylił nade mną, dalej całując każdy centymetr mojego ciała.

Zaczęliśmy się całować, nasz pocałunek był niesamowicie zachłanny. Nasze języki walczyły między sobą a pożądanie tym bardziej się w nas zbierało.

Zaczęłam go rozbierać, ściągnąłam mu pasek i spodnie a on zajął się koszulą.
Christian podszedł do mnie spokojnym krokiem, nachylił nade mną, a ja cała rozpalona, w końcu..."

Zerwałam się na równe nogi, to sen, to niestety sen. Christian dalej chodzi mi po głowie, teraz moich myśli nie opuści nawet na minutę, nawet moje sny są jemu poświęcone. Spojrzałam na zegarek, dochodziła czwarta.
Założyłam szlafrok i cicho przekręcając kluczyk w zamku wyszłam na kortarz.

Na dworze było już co raz jaśniej więc bez problemu dostałam się do kuchni. Ostrożnie otworzyłam lodówkę i wyjęłam wodę, nalałam sobie pół szklanki i usiadłam przy blacie.
I tak, dalej myślałam o Christianie.

"Jakbym chciała żeby ten sen się spełnił. Żebym mogła dotknąć jego lśniących włosów, żebym mogła dotknąć jego mięśni. To jest zupełnie mój ideał. Zrobił na mnie piorunujące wrażenie i doskonale o tym wiedział, widziałam jak się mi przygląda i jak uśmiecha się pod nosem na każde moje słowo. Cudowny mężczyzna, chyba będę musiała do niego zadzwonić, bo nigdy nie wybaczyłabym sobie gdyby..."

-Liz?
Zerwałam się na równe nogi, moje rozmyślania o Christianie przerwał głos jednego z domowników. Tak, to był Louis.
-Liz? Co ty tutaj robisz o tej godzinie?- powiedział jakby z nutą złości w głosie.
-Zaschło mi wardle więc przyszłam się napić. Ale ja już, już muszę iść- nie chciałam zostać z nim sama, a tym bardziej nie chciałam z nim rozmawiać, wiem że zacznie wracać do tamtej sytuacji kiedy zaproponował mi sex.

Zeszłam z krzesła i już miałam wyjść z kuchni, gdy poczułam na sobie czyjś dotyk.
-Liz, poczekaj, chciałbym pogadać- zaczął mówić, jego głos był przygaszony zupełnie inny niż na codzień, trochę mnie to przeraziło.
Stojąc dosłownie pięć centymetrów od niego próbowałam jakoś zboczyć z tematu:
-Wiesz, jest już późno a ja bym jeszcze się położyła- ciągnęłam dalej. Rozmowa z nim to ostatnia rzecz jakiej bym chciała.

-Zajmę Ci dosłownie 5 minut- odparł Louis.
Nie chciało mi się z nim ciągle przekomarzać więc ze złością wróciłam na miejsce przy blacie. Teraz się zacznie.

-To o czym chcesz pogadać o 03:47 nad ranem- powiedziałam z ironią.
-Posłuchaj mnie Liz-zaczął zajmując miejsce przy blacie naprzeciwko mnie- Moja kochana, piękna Liz. Wiem że pewnie się zdziwiłaś tym co zaproponowałem Ci tamtego dnia. Ale naprawdę, bardzo tego pragnę. Liz, jesteś piękną kobietą, masz cudowną figurę i twarz anioła, piękne włosy, i ogólnie cała twoja osoba to same zalety. Proszę daj mi tą jedną chwilę. Nigdy nie spotkałem i pewnie nigdy już nie spotykam tak wspaniałej kobiety jak ty. A pragnę twojego dotyku, pragnę sexu z Tobą. Błagam daj mi to czego chcę a ja zrobię dla Ciebie wszystko, wszystko czego tylko zapragniesz, rozumiesz? Obiecuję Ci to.

Gdy tylko powiedział ostatnie zdanie odparłam ze złością- Nie, nie Louis. Wybacz ale jestem śpiąca, także dobranoc.-rzekłam szybko. Już miałam wchodzić na korytarz by zamknąć się w swoim pokoju gdy...

Louis przytwierdził mnie do ściany, złapał za nadgarstki i popchnął w róg kuchni. Byłam w pułapce, nie mogłam ruszyć się choćby na milimetr, byłam bezsilna.

-Nie zrobisz mi tego Liz, nie tym razem- powiedział z szaleństwem w głosie.
-Przestań Louis, to boli.
-I zaboli jeszcze bardziej, będę cię jabał aż nie będziesz mogła chodzić.
-Zostaw mnie, bo inaczej...
-Bo inaczej co?- przerwał mi z kpiną w głosie-Zawołasz Rose? Dobrze wiem że chciała Cię wychować na dziwkę, ale ty się sprzeciwiłaś. Więc jak zobaczy mnie i Ciebie to się nawet nie zdziwi.

Miał rację, matka chciała żebym "poszła w jej ślady". Dlatego jak byłam dzieckiem była dla mnie taka kochana i miła, chciała zdobyć moje zaufanie a potem oddać mnie jakimś obrzydliwym facetom i jeszcze trzepać z tego kasę.

-No kotku, nie opieraj się, wiem że Twoje ciało tego chcę- mówił Louis.
Zaczął przybliżać się do mojej twarzy, czułam od niego zapach alkoholu co automatycznie sprawiło mój odruch wymiotny.
Puścił jeden nadgarstek i zaczął rozwiązywać mój szlafrok. Byłam bezsilna, zaczęłam płakać i szarpać się z Louisem.
-Nie płacz słońce, po wszystkim będziesz najszczęśliwszą kobietą na świecie- szepnął mi do ucha Louis.

Nagle poszłam tak niesamowity przypływ siły że nie mogłam czekać. Szarpałam się i wyrwałam z uścisku Louisa. Jak najszybciej mogłam biegłam do pokoju. Louis był zaledwie metr ode mnie, czułam jak jego palce próbują złapać mój szlafrok i pociągnąć mnie spowrotem do siebie.
Wpadłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami. Udało mi się przed nim uciec, rzuciłam się na łóżko i cała roztrzęsiona zaczęłam płakać. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Louis, czlowiek który był dla mnie jak wujek chciał mnie zgwałcić. Po prostu nie wierzę, nie sądziłam że to zabrnie aż tak daleko.
Nie mogłam zasnąć przez kilka następnych godzin. Dopiero ok. 7 trochę się uspokoiłam i zaczęłam zasypiać.
No najgorsza noc mojego życia, nie wiem jak będę mogła tu spokojnie zasnąć. Jedyna osoba której w jakikolwiek sposób ufałam chciała zrobić mi taką krzywdę. Człowiek który był dla mnie jak rodzina. Nie wiem jak będę dalej żyć...

-----------------------------------------------------------
Zostawcie ⭐kochani, będzie mi bardzo miło.
Miłego dnia! ❤❤❤

Jeśli tylko chceszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz