-XXII-

2.1K 43 6
                                    

-Tylko siostrę ale nie mam z nią dobrego kontaktu. Widzimy się raz czy dwa do roku.
Siedziałam z moim Ideałem przy kuchennym barku zajadając się śniadaniem. Poranek był jak ze snu, wspólna pobudka, prysznic a teraz śniadanko. Dzień idealny.

-Rozmawiasz czasem z nią?

-Oboje nie mamy na to czasu. Ja prowadzę firmę, ona także. Nawet jakbyśmy chcieli to trudno wszystko pogodzić. Ostatnio składaliśmy sobie życzenia na święta. Czyli pół roku temu. No sama widzisz.

-Życie w takim biegu nie jest łatwe.

-Żebyś wiedziała skarbie. A Twoja rodzina? Tata? Rodzeństwo?

-Moja matka odcięła się od całej rodziny przed moim urodzeniem-przełknęłam kawałek chałki-Nie znam nikogo, nie wiem nawet czy mam babcie, dziadka. Wiem to że jestem jedynaczką, i w sumie dobrze. Może nie umiałabym ochronić jej czy jego przed matką i Louisem. No i Louis, tak...

Christian złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego z oczami powoli wypełniającymi się łzami.

-O nim nie rozmawiamy- powiedział troskliwym tonem.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Christian wstał z krzesła i pocałował mnie w głowę. Zaniósł nasze talerzyki na blat i rzekł:
-Szykuj się skarbie jedziemy do firmy.

-Ja? Po co?-spytałam szybko się odwracając.

-Przecież nie będziesz tu sama cały dzień siedziała. No leć szykować dupkę.

Wstałam od krzesła i podskajując jak mała dziewczynka pobiegłam do mojego pokoju. Zrzuciłam z siebie satynowy szlafrok i wyjęłam z szafy czarną sukienkę z bufiatymi rękawami i dekoltem karo. Pod nią wylądowały koronkowe majtki.
Do tego czarne, 5-centymetrowe sandałki na słupku i torebka Gucci na złotym łańcuszku.
Włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijaż skoczył się i zaczął na kresce, lekko podkreślonych kościach policzkowych i błyszczyku. Na nos założyłam czarne okulary.
Stylizację dopełniły niewielkie kolczyki.

Wyszłam z sypialni spryskując się perfumami i podążyłam korytarzem. Mój Ideał ubierał koszulę w garderobie. Weszłam do niej niepostrzeżenie  i oparłam się o futrynę drzwi. Patrzyłam na umięśnione ciało mojego chłopaka.
Stał do mnie tyłem.
Nagle się odwrócił sięgając po jedwabny krawat i zawiesił na mnie wzrok.
-Może jednak zostaniemy w domu?-spytał.

Spojrzałam na niego zza okularów-Nie po to się szykowałam żeby teraz się przebierać-odparłam niby zirytowana ale wiedział że żartuję.

-Nie mówię o przebieraniu Liz-odparł zakładając krawat i patrząc w lustro po lewej stronie.

-A niby o czym?

-O rozbieraniu.

Posłałam mu wyzywający uśmieszek i podchodząc złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
-To jak wrócimy-szepnęłam.

-Nie wiem czy wytrzymam-również szepnął.

-Nie będę Cię prowokować.

I oboje zaczęliśmy się śmiać. Christian zdjął z wieszaka marynarkę i wyszliśmy z garderoby. Złapał mnie za rękę, zabrał jakieś papiery z jadalnego stołu i wyszliśmy z mieszkania.
Pod drzwiami czekał na nas Mark.

-Dzień dobry Panie Berg, witam panno Liz-lekko schylił głowę gdy koło niego przeszliśmy.

-Coś się działo?-spytał Christan naciskając guzik windy.

-Nie Panie Berg, dzisiaj było spokojnie. Mieliśmy tylko jeden głuchy telefon.

-Od kogo?-spytał Christian gdy drzwi windy się zamknęły.

Jeśli tylko chceszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz