Rozdział V

1.3K 90 176
                                    

- Zaufałeś? Zaufałeś jednej z Ogoniastych Bestii i do tego najsilniejszej ze wszystkich!? - zapytał zdezorjentowany

- Tak, a co? Po kiego, "jedna z Ogoniastych Bestii" leczyła, by dzieciaka takiego jak ja? - zapytałem z sarkazmem

- Nie pyskuj smarkaczu! - warknął

- Dobra, jak tam chcesz. - odpowiedziałem

- Jakich jutsu mam cię uczyć?

- Nie wiem może najpierw taijutsu i senjutsu? Te najgorzej mi wychodzą. - odpowiedziałem

- Z takim uczniem można pracować. - zrobił chwilę przerwy - Jak chcesz umieć taijutsu tak jak Gai, a nawet lepiej to musisz robić to umiarkowanie.

- To znaczy? - zapytałem zaciekawiony

- To znaczy, że najpierw zrób 100 przysiadów, brzuszków i okrążeń wokół tej celi. Ranami się nie przejmuj, za ten czas treningu będę ci je leczył i śladu nie będzie. - odpowiedział, na co kiwnąłem głową

****TIME SKIP*(Naruto ma 6 lat)*

- Dobrze się spisałeś dzieciaku. - powiedział głosem, w którym na odległość dało się słyszeć ogromną dumę - Za niedługo będziemy wypełniali nasz plan. Trzeba będzie zabić Danzo i uciec z wioski do świątyni poświęconej biju. Tam mnie odpieczętują i będziemy mogli się widzieć w rzeczywistości gaki. - powiedział najmilszym głosem

- Z chęcią bym cię zobaczył jak stoisz przede mną, oczywiście poza umysłem. - odpowiedziałem miło, przynajmniej się starałem, żeby tak było

- Co oni ci zrobili na tych lekcjach ANBU Korzenia. Nawet nie brzmisz na 6-letnie dziecko. - powiedział ze współczuciem

- Wiesz aniki, że nie lubię współczucia. Jest ono oznaką słabości, sam mi tak powiedziałeś. - odpowiedziałem chłodno

- Masz rację, ale dla ciebie robię dużo... Za dużo. - prychnął i wyrzucił mnie z własnego umysłu

- Nie grzeczny lisek. - powiedziałem do siebie, ale byłem pewny, że mój przyjaciel to słyszał

Nie minęła nawet chwila, a do celi weszła sarna. Wyglądała na przerażoną, ale próbowała to ukryć. Coś musiało się stać, że nawet ona była przejęta. Tylko co? Tak, to jest dobre pytanie.

- Wstawaj demonie. Idziemy. - powiedziała chłodno

W odpowiedzi skinąłem głową. Udaliśmy się do sali spotkań. Co jak co, ale jestem tu od dwóch lat i mniej więcej wiem gdzie co jest. Przez ten czas również nauczyłem się różnych rzeczy (ale o tym będzie później). Sarna otworzyła drzwi i ujrzałem Kakashiego i Hokage. Zamurowało mnie, co oni robili w takim miejscu?! Przypomnieli sobie o mnie? Czy jaka cholera. Miałem już krzyczeć, ale zobaczyłem Danzo i przypomniałem sobie jego "lekcje". Uspokoiłem się i stanąłem na baczność.

- Więc? Co szanownego Hokage tu sprowadza? - spytał niewinnie

- Nie udawaj niewiniątka Danzo, wiemy, że masz Naruto. Tylko jakim cudem!? - zapytał zszokowany tym co mówi Hiruzen

- Ahhhh, czyli zabawiłem się zbyt długo? - odpowiedział udając skrzywdzonego

- Co? - Kakashi zaczął dławić powietrzem

- Dwa lata tak szybko zleciały, ale nic Naruto idź do nich. Nie mogę się sprzeciwić Hokage. - powiedział, a mężczyźni zszokowani, chyba wiadomością, że tu jestem

- Idź, albo spotka cię to samo co na lekcjach. - dopowiedziała sarna

Sarutobi i Hatake spojrzeli po sobie. Ja podszedłem do nich i ściągnąłem maske. Pod nią ukazała się moja blizna na prawym oku, której nie mógł nawet uleczyć Kurama. Była tak głęboka, że prawie je straciłem, ale dzięki szybkiej interwencji Lisa nic mi nie jest. Gdy byłem "po ich stronie" ukłoniłem się do Danzo.

Kitsune Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz