♥Krew ma kolor bordo♥

296 35 27
                                    

— Przepraszam... — szepnął Anthony, a Ruth roześmiała się głośno, co tylko jeszcze bardziej go zawstydziło.

— Słyszałyśmy o twojej nowej fuszce — powiedziała Konwalia, puszczając kolejnego balona z gumy do żucia. Anthony przełknął ślinę, a jego twarz pobladła nieznacznie.

— N-no bo pomyślałem...

— No już, już, nie tłumacz się — mruknęła kobieta.

Konwalia i Ruth z twarzy wyglądały niemal zupełnie tak samo, jak przystało na bliźniaczki. Ich style jednak znacznie się różniły, zupełnie jakby celowo umawiały się, aby stanowić swoje wzajemne przeciwieństwo. Ruth miała naturalnie jasne, długie włosy i ubierała się w skórzane ramoneski, a jej twarz pokrywała masa srebrnych piercingów. Konwalia zaś w ogóle nie wyglądała na gangsterkę. Włosy ścinała na krótko i farbowała na czarno, a w jej szafie królowały białe tank topy i granatowe dżinsy. Pomimo całego wysiłku, jaki wkładały w to, by się od siebie różnić, czasem zachowywały się tak, jakby miały jeden mózg.

— Nie ma nic złego w pracowaniu na komisariacie, nie? — zapytała Ruth z ironicznym uśmiechem. — Każdy zarabia, jak może.

— ...nic nie zmieniło się w naszej umowie — zapewnił Anthony. Konwalia parsknęła śmiechem, po czym machnęła ręką.

— Zapomnij o naszej umowie, Anthony.

— Jak to?

— Chciałyśmy dziś z tobą porozmawiać o czymś zupełnie innym — odezwała się Ruth, a Konwalia kiwnęła głową, gdy w jej ustach pękł kolejny balon.

— O czym? — zapytał chłopak niepewnie.

— O twojej nowej pracy, Anthony. Chciałyśmy ci pogratulować — powiedziała blondynka. — To rzeczywiście zajebista fucha. Prosta, a uczciwie opłacana, jak na skalę pracy, którą wykonujesz. Nie nudzi ci się tam, na tym komisariacie?

— Ja...dopiero miałem swój pierwszy dzień... — szepnął Anthony.

— I jak? — spytała Konwalia. — Poznałeś kogoś ciekawego? Może jakąś ładną dziewczynę, którą chciałbyś przelecieć?

— On chyba woli chłopców.

— ...zawsze byłem wam wierny, robiłem to, o co mnie prosiłyście. Dotrzymywałem warunków umowy tak, jak się umawialiśmy — powiedział blondyn, poprawiając nerwowo spadające okulary. — Powiedzcie mi, o co chodzi.

— Widzisz? Nie zaprzeczył! — zauważyła Ruth ku rozbawieniu swej siostry.

— Chodzi nam o Connora Andersona — rzekła ta.

— Connora Andersona? — zdziwił się Anthony. Kobiety kiwnęły głowami.

— Androida. Ponoć to wyspecjalizowany model śledczy, wyposażony w technologię skanu, rekonstrukcji i innych bajerów. Słyszałeś? Podobno każdego umie wytropić, nawet największego cwaniaka — odparła Konwalia. — Te plastiki to już we wszystkim umieją człowieka zastąpić, co? Zaraz ani ty, ani ja, ani nikt inny już nie będzie potrzebny, bo wszystkim zajmą się te puszki...o, przepraszam, "syntetyczne formy życia". Tak to się teraz mówi, tak? Czy jestem wystarczająco poprawna politycznie?

— Poznałeś go czy nie? — wtrąciła Ruth, przerywając pasywno-agresywny wywód czarnowłosej.

Po chwili ciszy, która wisiała między nimi jak drobinki kurzu tańczące naprzeciwko ich twarzy, Anthony kiwnął głową.

— Zamieniliśmy słówko czy dwa... — przyznał cicho.

— Zniszcz go — powiedziała Konwalia bez ogródek.

Krew ma kolor bordo 【Detroit Become Human - Connor x m!OC】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz