Connor pozwolił Hankowi przewinąć ściśniętego w formatowaniu PDFa, na którym Sanchez pytał swoją dziewczynę, czy mogłaby odebrać go spod spożywczaka, bo uciekł mu autobus.
Zerknął na Perrego, jakby chciał upewnić się, czy ten nadal na niego patrzy. I patrzył. Kręcąc się po DPD Central Station, chłopak bez przerwy się w niego wpatrywał, robiąc jedynie krótkie przerwy, gdy Connor to zauważał. Android starał się to ignorować, ale z minuty na minutę robiło się to coraz bardziej rozpraszające, a spojrzenie Anthonego zaczynało go do siebie przyciągać.
Hank to spostrzegł.– Ten asystencik to od godziny przynajmniej się na ciebie gapi – powiedział niby dyskretnie, nie odwracając wzroku od ekranu, na którym Rachel przez SMSy tłumaczyła, że od paru dni pali jej się w aucie jakaś lampka i trochę boi się jeździć. – Chyba mu się podobasz.
– ...proszę nie wyciągać pochopnych wniosków, poruczniku... – wymamrotał Connor, udając, że dyskusja Raula z jego dziewczyną niesłychanie go zajmuje.
– Jak nie przestaniesz z tym jebanym porucznikiem, to zaraz krzyknę do niego i zapytam, czy chce się z tobą przespać.
– Przepraszam, Hank, to z przyzwyczajenia. Poza tym, dziwnie się czuje mówiąc do pana...do ciebie po imieniu.
– A ja się dziwnie czuje, jak facet, z którym mieszkam pod jednym dachem, nazywa mnie porucznikiem albo panem.
Nie zamieniwszy już ani słowa więcej, obaj wrócili do czytania wiadomości Sancheza, a przynajmniej do udawania, że to właśnie robią. Connor nadal nie mógł się skupić; sugestia Hanka z całą pewnością mu w tym nie pomagała. Gdyby się zastanowić, to w sumie nigdy nie był obiektem czyjegokolwiek zainteresowania romantycznego, zwłaszcza...człowieka.
Android wpatrzył się w ekran ze szczególną starannością, zauważywszy, że Anthony podchodzi w ich kierunku.
– Przepraszam... – powiedział, a Connor zebrał w sobie wszelkie siły, by wiarygodnie udać, że blondyn go zaskoczył. – Mógłbym ukraść panu na chwilę cyberdetektywa Andersona, poruczniku Anderson? – zapytał. Hank roześmiał się, zerkając na Connora sugestywnie, czego Anthony zdawał się w ogóle nie rozumieć.
– Jasne, jest twój, tylko się nie bawcie za dobrze – powiedział i klepnął RK800 po plecach.
– To zajmie tylko chwilę. Idzie pan, panie cyberdetektywie Anderson?
– Ee, tak, idę – odparł Connor cicho.
Perry bez słowa zaprowadził go do pokoju pracowniczego, pustego, od kiedy nowy asystent przynosił całemu komisariatowi kawę prosto do biurka. Dioda androida mrygała na żółto co parę chwil, zdradzając stres i zamyślenie. Jak dotąd nikt nigdy nie wywołał go, żeby przyszedł sam; w sprawach służbowych chodził zawsze z Hankiem, a spraw osobistych...chyba nie miał.
Nachylili się nad stolikiem, gdzie Gavin przesiadywał zwykle z policjantkami i próbował swojego szczęścia.
– Więc...o czym pan chciał rozmawiać, panie Perry...? – zapytał Connor niepewnie. Blondyn pokręcił głową.
– Nie ma potrzeby mi "panować", mam tylko dwadzieścia lat. Jestem Anthony – odparł, nieświadom największej słabości androida, jaką było przechodzenie z ludźmi na "ty".
– ...Connor... – powiedział ten po chwili ciszy, a Anthony uśmiechnął się lekko.
– Bardzo mi miło. Chciałem prosić cię o pomoc w doborze prezentu dla porucznika Andersona.
– Prezentu? – zdziwił się Connor. Chłopak kiwnął głową.
– Usłyszałem od oficer Chen, że za tydzień siedemnasta rocznica przyjęcia porucznika do policji, no i...pomyślałem, że ta okazja zasługuje na jakiś drobny upominek – wyjaśnił. – Zresztą, zauważyłem, że porucznik Anderson jest do mnie nie najlepiej nastawiony, więc może to by trochę pomogło...
CZYTASZ
Krew ma kolor bordo 【Detroit Become Human - Connor x m!OC】
Mystery / ThrillerPonad rok po wydarzeniach, które na zawsze zmieniły Detroit i jego postrzeganie androidów, Connor nadal ma problemy z identyfikacją samego siebie w świecie, który nadal spiera się, co to tak naprawdę znaczy "być człowiekiem". Pozostawiając dalszą wa...