X

1.3K 82 80
                                    

🕸🕸🕸

Wróciłem z ulicy koło wieczora, cały dzień spędzając na pakowaniu się do obcych samochodów węsząc za kasą. Byłem zmęczony i zniesmaczony gębami tych wszystkich kreatur podczas szczytowania. Ciężko nie zwymiotować, gdy nieszczęśliwie podpełźnie bogaty oblech. Nie mogłem nikomu odmówić, gdy trzepał mi wypełnionym zielskiem portfelem tuż przed nosem, będąc w stanie wydać mnóstwo za godzinę w niebie. Nie każdy w piekle myślał logicznie. To kwestia czasu, kiedy wylądują pod śmietnikiem z puszką, prosząc o jakikolwiek pieniądz. Żałosne zachowanie, bardzo lekkomyślne.

Husk spał za barem, w takiej pozycji, że możnaby pomyśleć, że umarł i zaczyna się rozkładać. Tylko chrapanie świadczyło o braku potrzeby przywożenia taczki. Niffty zajęta była wypędzaniem kurzu z najdalszego, najtrudniej dostępnego zakątka pomieszczenia. Naczelne sztywniary były nieobecne, a Alastor...właśnie do mnie podchodził.

- Witaj, mój drogi! Jak twoje samopoczucie tego pięknego dnia? - zapytał niby radośnie.

- Na zewnątrz pada...

- Co? Oh... Ale deszcz też jest piękny, prawda?

- Mówiłem ci już, że nie chcę, abyś wchodził mi w drogę.

- W takim razie może herbatka zanim nasze drogi się podzielą? - dopytywał, wyraźnie chcąc zostać ze mną sam na sam. To niepokojące.

Nie sądziłem, że udanie się z Radiowym Demonem do osobnego pomieszczenia, było dobrym pomysłem. Nie chciałem spędzać z nim swojego wolnego czasu. Z tego powodu ominąłem go bez słowa i udałem się do swojego pokoju. Tam miałem zamiar się wyluzować i korzystać z ciszy oraz spokoju. Zero zboczeńców, świrniętych kreatur i piźniętych na punkcie dobra sztywniar.
Zamknąłem za sobą drzwi i chciałem zawołać Nuggetsa, ale wtedy poczułem zapach mięsa. Wcześniej się nie rozejrzałem, zajęty drzwiami. Ten pokój nie należał do mnie, chociaż byłem pewny, że się nie pomyliłem. Nawet mój klucz do nich pasował, więc musiała to być kolejna, dezorientująca sztuczka. Po środku pomieszczenia stał nakryty elegenacko stół. Na nim stały świece oraz talerze z mięsną potrawą. Nie zabrakło także wina. Z drugiego pomieszczenia wyszedł uśmiechnięty od ucha do ucha Alastor.

- A więc jednak zdecydowałeś się przyjść!

- Słucham? Wcale nie chciałem tu być!

- Skoro już tu jesteś, musisz skosztować mojego popisowego dania - dodał, zupełnie mnie ignorując.

Pewna niewykrywalna wzrokiem siła posadziła mnie na krześle przed talerzem i wsunęła w dłoń widelec. Mój niechciany towarzysz zajął miejsce na przeciwko. Podejrzliwie zerknąłem na jedzenie, czując że było w nim coś nie tak. Postanowiłem kontrolnie zapytać o to, z czego było to mięso. Zamiast mi odpowiedzieć, uśmiechał się nerwowo, splatając palce swoich dłoni na stole. W tym momencie samodzielnie zdałem sobie sprawę z tego co mi podał. Odskoczyłem od talerza z obrzydzeniem, nie mogąc uwierzyć, że próbował zrobić ze mnie kanibala. Naprawdę myślał, że poniży mnie do tego stopnia? W takim razie myślał nie trzeźwo.

- Jesteś paskudny! Co jeszcze głupiego przyjdzie ci do głowy, co?!

- Poczekaj, Angel, myślałem że jak posmakujesz to polubisz i wtedy...

- Że co zrobię?! Chciałeś mnie kimś nakarmić?! To obrzydliwe, Al!

- Nie pomyślałem, że zareagujesz na to tak źle.

- Słuchaj, jestem wykończony po pracy, a ty stawiasz mi przed nosem to coś. Zachowujesz się inaczej niż przy ostatnim spotkaniu. Co z tobą dziś nie tak?

Wbiłem twarde spojrzenie w czerwone oczy demona, krzyżując ręce na piersi. Pragnienie uderzenia go w twarz nasilało się z każdą kolejną sekunda patrzenia na niego. Tyle, że coś się w nim zmieniło. Zazwyczaj kpiący uśmieszek, zniekształcił się odrobinę i chociaż wciąż się utrzymywał, Al wydawał się być pochłonięty stresem. Mogłoby się wydawać, że faktycznie nie chciał zrobić nic złego lub po prostu był aktorem idealnym. Po tym wszystkim co mi zrobił, nie było mi go wcale szkoda. Zastanawiałem się nawet, czy potrzebowałem słuchać wyjaśnień, ponieważ zainteresowanie jego osobą malało coraz bardziej. Myśl o łóżku wydawała się bardziej interesująca.

- Chowasz do mnie wielką urazę, więc...

- Ja jej nie chowam, ja ją mam i będę ci nią machał przed nosem - poprawiłem go, marząc tylko o ciepłej pościeli i śwince do głaskania.

- Chciałem odrobinę załagodzić sytuację. Nigdy dla nikogo nie gotowałem, więc automatycznie przyrządziłem to co umiem najlepiej - kontynuował spokojnie. Nie wydawał się kłamać.

- O czym ty mówisz? Dlaczego miałbyś chcieć łagodzić sytuację? To do ciebie nie podobne. Opętało cię coś? - dopytywałem zszokowany jego słowami lecz gniew nie malał.

- Jeśli nie trafiłem w twoje gusta smakowe, może skusisz się chociaż na wino? Lubisz je, prawda?

- Wino? A może to krew? Miałbym ci teraz zaufać?

Tym razem nie odpowiedział. Sięgnął po kieliszek bez słowa i podał mi go. Czekał, dopóki nie chwyciłem szkła. Zacząłem sprawdzać czy faktycznie nie podał mi czegoś podejrzanego lecz wszystko wydawało się być w normie. Postanowiłem odpuścić i napić się z nim tego wina, mając nadzieję, że później mnie wypuści, po czym będę mógł cieszyć się świętym spokojem.

🕸🕸🕸

Przetrzymał mnie jakiś czas, podejmując próby rozpoczynania tematów różnego rodzaju, jakby szukał czegoś, o czym chętnie bym rozmawiał. Nie ułatwiałem mu zadania. Najpierw mnie dręczy na różne sposoby, obraża, a potem próbuje złagodzić moją złość? Na dodatek nie obchodziła go moja wcześniejsza odmowa. Wolał zmusić mnie do spotkania, używając swoich mieszających w głowach sztuczek.
Nie byłem w stanie po tym wszystkim odpocząć, bo po mojej głowie chodziło mi wiele pytań: dlaczego Alastor się stresował? Czy on w ogóle znał uczucie stresu? Czy odkrył przede mną więcej swoich emocji? Dlaczego tak nagle jego nastawienie się zmieniło?
Co do cholery było z nim nie tak?
Przez ostatni czas zdarzyło się wiele rzeczy, które bez pojawienia się Ala w moim życiu, nie miałyby miejsca. Po części pragnąłem wyrzucić go ze swojego życia i uniknąć kolejnych idiotycznych sytuacji. Z drugiej strony, kiedy emocje ze mnie zeszły, zaczynały mnie interesować prawdziwe intencje Radiowego Demona w stosunku do zwyczajnej, męskiej dziwki. Dlaczego zajmował się głównie mną? Jakie miał z tego korzyści? Co takiego chciał osiągnąć? Czy chodziło tylko o zabawę? Przecież wcale nie byłem takim ciekawym celem do drażnienia, żadna z tego zabawa. Ostatecznie nie wydawał się być szaleńcem, jego działania musiały posiadać jakąkolwiek logikę. Chciał ode mnie czegoś konkretnego i starał się w prawie każdym wolnym czasie, aby zbliżyć się do celu. Wszystko co wcześniej robił, musiało mieć jakiś powód. W moim interesie pozostało tylko wybrać czy chciałem poznać ten powód, czy wciąż podejmować próby odseparowania się od natrętnego Overlorda.

- Oh, Nugg...Ten demon jest taki porypany...

🕸🕸🕸

Szum Radia || Radiodust PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz